W minioną sobotę hutnicy dopiero w ostatniej minucie uniknęli porażki na Suchych Stawach, z trudem remisując z Unią Oświęcim.
- Zakładaliśmy, że nasza gra będzie inaczej wyglądała - mówi napastnik, Kamil Sobala. - Chcieliśmy od początku narzucić swoje warunki, choć trener nas przestrzegał, że Unia jest wymagającym przeciwnikiem. Potwierdziło się.
Gospodarze szybko stracili dwie bramki, co miało ogromny wpływ na ich poczynania w I połowie. Nic im się nie udawało, zarówno w obronie, jak i w ataku. Świetnie radzący sobie zazwyczaj z rywalami Sobala - przyszedł do Hutnika zimą i w dziewięciu dotychczasowych występach zdobył siedem goli, dokładając do tego pięć asyst - tym razem też miał z nimi kłopot.
Innym zespołem krakowianie byli po przerwie. Po zmianach w składzie ruszyli do szturmu, stwarzając sobie wiele okazji, ale bardzo długo nie potrafili zdobyć gola. Sobala w końcu zdobył bramkę na 1:2 w 86 min. Na wyrównanie było niewiele czasu. - Nie mieliśmy obaw, że przegramy. Uspokajał wszystkich Krzysiek Świątek, mówiąc, że gramy piłką i jeszcze coś strzelimy. Miał rację, ale z remisu nikt z nas nie jest zadowolony - dopowiada zawodnik.
Strata dwóch punktów sprawiła, że prowadzący Wiślanie Jaśkowice odskoczyli krakowianom o dwa punkty - różnica wynosi teraz 10 pkt - i to oni są zdecydowanym faworytem do udziału w barażach o III ligę.
- Każdemu z nas z tyłu głowy tli się jeszcze jakaś nadzieja, ale trzeba podchodzić do wszystkiego realistycznie. Szkoda, bo z moich doświadczeń z trzeciej ligi śląskiej wynika, że Hutnik poradziłby sobie na tym poziomie. Teraz chcemy wygrywać w każdym kolejnym meczu i mam nadzieję, że tak będzie do końca sezonu - mówi Sobala.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska