Paweł P. świadczył usługi kominiarskie i transportowe. Pierwsze przynosiły zyski, drugie znaczne straty. Dlatego zaciągał kredyty w bankach, a pożyczki u znajomych. Nie radził sobie finansowo. Dlatego zwrócił się do mieszkającego po sąsiedzku Wojciecha Z., by pożyczył mu najpierw 30, a potem 50 tys. zł. Pierwszą kwotę oddał, drugiej już nie, bo błyskawicznie rosły lichwiarskie odsetki, w sumie aż do kwoty ponad 400 tys. zł. Wojciech Z. zaczął go straszyć, zmuszał do podpisania fikcyjnych oświadczeń, że Paweł P. jest sprawcą stłuczek auta na szkodę mężczyzny.
Czytaj także: Czy na krakowskich plantach doszło do gwałtu?
6 sierpnia 2006 r. panowie spotkali się w domu Pawła P. Wojciech Z. nie chciał się zgodzić na odroczenie spłaty pożyczki, straszył Pawła P. bronią gazową, lufę wsadził mu do ust, był agresywny i wulgarny. Paweł P. nie wytrzymał i zabił wierzyciela kluczem francuskim, ciało zawinął w dywan, na głowę wsadził foliowy worek. Po zabójstwie uciekł do Łodzi, tam próbował popełnić samobójstwo w hotelu, ale w końcu zrezygnował i oddał się w ręce policji.
Paweł P. przyznał się do winy. - Biłem go kluczem, aż przestał się ruszać. Byłem w matni, przytłoczony całą sytuacją z długiem - nie krył na przesłuchaniu. Sąd przyjął, że mężczyzna dokonał zbrodni pod wpływem silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami. Zdecydował też, że Paweł P. zapłaci ponad 40 tys. zł wdowie i jej córce.
Oskarżony trafił za kratki. Wcześniej sprzedał część majątku, firmę, zwolnił pracowników. Długi pozostały.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Matkobójca stanie przed sądem
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
Korki w Krakowie - sprawdź mapę na żywo