https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

To miejsce w Zakopanem owiane jest mroczną legendą. Mówią, że tam straszy!

Łukasz Bobek
Zakopiańskie "Sanato" - kiedyś pensjonat, a później sanatorium na gruźlicę. Zakopiańczycy mówią, że w tym budynku straszy
Zakopiańskie "Sanato" - kiedyś pensjonat, a później sanatorium na gruźlicę. Zakopiańczycy mówią, że w tym budynku straszy Łukasz Bobek
To miejsce w Zakopanem, przed którym stojąc czujemy gęsią skórkę, a co dopiero gdy się wejdzie do środka. Ponoć wewnątrz słychać skrzypienie otwieranych drzwi, zatrzaskiwanych okien, a niektórzy nawet mówią, że nocami słychać straszne krzyki. To „Sanato” - dawne sanatorium gruźlicze. W Zakopanem krąży legenda, że to miejsce nawiedzone. Czy za sprawą napisanego parę lat temu horroru, czy może jest coś na rzeczy?

„Sanato” to duży budynek na szczycie ul. Wierchowej - na zboczach Antałówki. Góruje obecnie nad nowoczesnym hotelem. Wznosi się wśród drzew. Od lat jest opuszczony. Jeszcze niedawno niektórzy śmiałkowie wchodzili do środka robiąc filmy, fotografując. Teraz dostęp do budynku jest zamknięty. Na zamkniętej bramie widnieje tabliczka „Wstęp wzbroniony”.

Dawniej to był pensjonat - perła Zakopane

Budynek został wzniesiony przed I wojną światową. Budowa zakończyła się w 1912 roku. Początkowo miało to być sanatorium „dla piersiowo chorych”. Ale nie było na to zgody ówczesnych władz miasta. Dlatego inwestor otworzył tam pensjonat. Stałym gościem tego miejsca był m.in. Kornel Makuszyński

Nowy obiekt był opisywany w prasie. W 1924 roku Tygodnik Ilustrowany pisał o nim tak:

„W najpiękniejszem i najzdrowszem miejscu Zakopanego, na wzgórzu Antołówki, wśród balsamicznej woni kilkudziesięciu morgów lasu szpilkowego, z przecudnym widokiem na Tatry, górując o 100 metrów nad całem Zakopanem, wznosi się budynek czteropiętrowy, widoczny z daleka. Przyjechawszy do Zakopanego, nie można go minąć, nie zainteresowawszy się nim. To „Sanato”, które weszło już dziś do literatury, dzięki listom Makuszyńskiego. Dzięki temu o istnieniu „Sanato” wiedzą dziś ludzie, którzy nigdy w życiu nie wyjeżdżali z Wraszawy”.

To był wówczas jeden z najlepszych pensjonatów w Zakopanem, a zarazem jeden z najpiękniejszych budynków.

„Sanato” zmienia się w sanatorium dla pocztowców

W 1928 roku – za sprawą umowy kupna/sprzedaży - budynek przeszedł w ręce Związku Pracowników Poczt, Telegrafów i Telefonów. Pensjonat zmienił się w Sanatorium Przeciwgruźlicze Pocztowców. W połowie wieku - w 1951 roku - „Sanato” przejęło Ministerstwo Zdrowia. W 1985 roku działające tam sanatorium nazwano oficjalnie Sanatorium Chorób Płuc i Gruźlicy “Pocztowców”.

Było to miejsce, gdzie leczono gruźlicę płuc i schorzenia innych narządów oraz wszelkie choroby płucne. Sanatorium zostało zamknięte po 1997 roku. Budynek przeszedł w prywatne ręce. I choć minęło od tego czasu niemal 30 lat, budynek stoi pusty - tak jak go pozostawili ostatni pracownicy sanatorium…

W „Sanato” straszy? Czy to nawiedzone miejsce?

Wokół tego budynku narosło w Zakopanem wiele opowieści i legend. Ci co byli w środku twierdzą, że słychać skrzypienie drzwi, otwieranych i zamykanych okien, ruszające się klamki. - Trzaskające rytmicznie drzwi balkonowe, które stają w miejscu w momencie gdy wyjmuję aparat, aby to nagrać, ciemność… Logika podpowiada, że to tylko przeciągi ale podświadomość robi swoje - napisali w swoim blogu Bożenka i Marcin Niedzwiedzik, którzy odwiedzili "Sanato" w 2015 roku.

W Zakopanem krążą także opowieści, że nocami słychać dziwne odgłosy dobiegające z „Sanato”. Niektórzy mówią, że to krzyki dusz ludzi, na których w latach 30. wykonywano eksperymenty medyczne w „Sanato”.

Te opowieści mogą być oczywiście inspirowane horrorem „Sanato”, który w 2014 roku napisał Mariusz Szczygielski.

Autor stworzył historię, która ma miejsce w 1931 roku. Opowiada o młodym niemieckim lekarzu, który przyjeżdża do „Sanato” wraz z narzeczoną Irą, na której testował swoją rewolucyjną metodę leczenia gruźlicy za pomocą zastrzyków z płynnego złota. W „Sanato” lekarz eksperymentuje dalej - na grupie ośmiu pacjentów - w tym na Ninie. Po pewnym czasie terapii zaczynają się dziać dziwne rzeczy…

Autor w wywiadzie dla portalu Booklips zdradził, że pisząc książkę korzystał z notatników Niny Ostromęckiej, autentycznej pacjentki, która była leczona w „Sanato” w latach 30. XX wieku.

- Nina nie bez powodu po wyjeździe z „Sanato” spędziła kilka lat w łódzkiej Kochanówce, czyli w szpitalu psychiatrycznym im. Józefa Babińskiego. Jej zapiski są obrazem jej choroby, z najwyższym trudem można doszukać się w nich spójnej historii, a oddzielenie prawdy od urojeń jest niemożliwe - mówił w wywiadzie autor horroru.

Czy więc legendy zakopiańskie o duchach w „Sanato” to efekt wyobraźni, która sugeruje się powieścią Szczygielskiego, czy może faktycznie jest coś na rzeczy w tym budynku?



emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Uroczystości w Gnieźnie. Hołd dla pierwszych królów Polski

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska