W kęckim klubie zastanawiano się, czy warto walczyć o utrzymanie. Spadek być może nie byłby taki zły, bo – jeśli Kęczanin nie przystąpi do nowych rozgrywek na zapleczu ekstraklasy, wyląduje w III lidze. Zatem wygranie z Avią może w niedalekiej przyszłości być ukręceniem bata na klub. - Zawodnicy zdecydowali, że walczą o byt, a co będzie, czas pokaże – wyjawia Marek Błasiak. - Żaden z chłopców nie chciał przyłożyć ręki do spadku. Przyszli do Kęt się rozwijać. Myślę, że gdyby od stycznia wszystko funkcjonowało u nas tak, jak w pierwszej fazie rozgrywek, wywalczylibyśmy sobie miejsce w pierwszej ósemce, czyli bilibyśmy się w play-off. Mieliśmy młody zespół, który jednak wiedział o co w siatkówce chodzi. Wierzę, że ten sezon nie był dla nich stracony, bo właśnie umiejętność odnalezienia się w ekstremalnych warunkach jest podłożem do wydania owocu, niekoniecznie w Kęczaninie.
W obu obozach zdawali sobie sprawę z tego, że trzeci mecz serii może być przełomowy dla dalszej rywalizacji. W Świdniku wcale nie czuli się pewniakami do utrzymania tylko dlatego, że wygrali jeden mecz w Kętach. Przeciwnie. Wciąż szanse obu ekip oceniano „pół na pół”.
Premierowy set pierwszego spotkania w Świdniku był bardzo wyrównany. Do stanu 9:9 trwała wymiana ciosów. Potem gospodarze zaczęli gonić wynik, ale mieli kęczan na kontakcie (11:13, 14:16). Tak walczono do samego końca. Emocje sięgnęły zenitu przy stanie 22:23. Potem było 24:25, ale ostatecznie to goście przeciągnęli seta na swoją stronę. - Pierwszy krok zawsze jest bardzo ważny – cieszył się Marek Błasiak, trener kęczan.
Po zmianie stron scenariusz rywalizacji był podobny. Żadna z ekip nie chciała pozwolić odjechać rywalom. Było 10:10, ale potem zrobiło się 10:13 i znowu miejscowi znaleźli się „pod ścianą”. Potem było jeszcze 12:16, ale wśród gospodarzy nadzieja na odwrócenie losów pojedynku zrobiła się przy wyniku 16:18. Goście tego dnia byli jednak konsekwentni.
W trzeciej partii od stanu 3:3 zrobiło się 8:15 i w obu zespołach zaczęto myśleć o kolejnym, czwartym starciu.
Początek jego pierwszego seta był wyrównany (7:8). Potem jednak zrobiło się 9:12 i znowu miejscowi musieli gonić wynik (9:12). Jednak tracili dystans do kęczan (13:18, 17:24). -_ Wydaje mi się, że świdniczanom brakowało świeżości. W naszej hali zagrali znacznie lepiej _– ocenił Marek Błasiak, trener Kęczanina.
Gospodarze nie mogli się dobrać do rywali także w kolejnej odsłonie. O ile jeszcze na początku było 3:6, to szybko zrobiło się 7:11, a potem 10:16. Niebezpiecznie zrobiło się w końcówce (19:21), ale goście po raz kolejny udowodnili, że tego dnia mają chłodne głowy.
Zgodnie z oczekiwaniami, w trzeciej odsłonie, kiedy sytuacja gospodarzy byłą już prawie beznadziejna, nie byli w stanie podjąć walki o przeciągnięcie drugiego spotkania, choćby na początek, ponad minimalną liczbę odsłon. Od stanu 2:5 zrobiło się 4:8, a potem 8:12 i 9:16. Jak gospodarze zbliżyli się na 16:19, to po chwili znowu mieli rywali poza zasięgiem (17:22) i tak już zostało do końca.
Avia Świdnik – Kęczanin Kęty 0:3 (24:26, 20:25, 18:25) i Avia Świdnik – Kęczanin Kęty 0:3 (18:25, 22:25, 21:25)
Kęczanin: Błasiak, Macionczyk, Pietruczuk, Biegun, Macek, Behrendt, Mariańki (libero) oraz Szpyrka, Ogrodniczuk, Ciupa.
Stan play-out (do 3 zwycięstw): 3:1 dla Kęczanina i on pozostaje w I lidze.