Rewolucja w polskich skokach narciarskich. Młode wilki przebiły starych mistrzów
Nie chodzi nawet o "magię" szwajcarskich Alp, a o sytuację w naszej kadrze. Bowiem takiego układ sił, jaki wytworzył się w tym sezonie w naszej kadrze, jeszcze nie było. Dość powiedzieć, że przy ustalaniu składu ważyło się, który ze "starych mistrzów" dostanie wolne.
Ostatecznie w reprezentacji zabraknie Dawida Kubackiego, zastąpi go Piotr Żyła, wracający po zsyłce do Pucharu Kontynentalnego. Do tego, po minionym weekendzie w naszych skokach coś wyraźnie drgnęło - 9. miejsce zajął Aleksander Zniszczoł, dzień później 8. był Jakub Wolny. Czy ten dobry trend uda się podtrzymać?
Skład reprezentacji Polski na PŚ w Engelbergu
Aleksander Zniszczoł
Paweł Wąsek
Jakub Wolny
Kamil Stoch
Piotr Żyła
Trzech zawodników na Engelberg to byli w zasadzie pewniacy. O ile nazwiska w tym gronie Zniszczoła i Pawła Wąska nie dziwią, bo od początku sezonu skaczą najrówniej, to obecność Wolnego jest zaskoczeniem. Ten skoczek do sezonu przygotowywał się poza główną kadrą, w tzw. grupie bazowej w Szczyrku. W inauguracyjnym PŚ w Lillehammer nie pojawił się, wystąpił później w Ruce (zastępując słabiej skaczącego Macieja Kota), ale wynik był dużo poniżej oczekiwań.
Wolnemu pomogło to, że kolejny przystanek PŚ był w Wiśle, gdzie Polska mogła wystawić liczniejszą kadrę. Dostał kolejną szanse i ją wykorzystał - punktował w obu konkursach (26. i 18. lokata), w zasadzie wygryzł z kadry Żyłę. Pojechał także w miniony weekend do Titisee-Neustadt i tam potwierdził, że miejsce w reprezentacji na PŚ w tym momencie mu się należy. W sobotę był 22., w niedzielę zajął 8. miejsce w kwalifikacjach i 8. w konkursie - to najlepszy wynik w sezonie w całej polskiej ekipie.
Wyszło na to, że trzy pierwsze miejsca w kadrze zajmują zawodnicy, którzy do niedawna nie odgrywali pierwszoplanowych ról (z tym, że Zniszczoł w poprzednim sezonie przełamał monopol "wielkiej trójki", był najlepszym z Polaków w PŚ).
Nie powinno zatem dziwić, jeśli w Turnieju Czterech Skoczni zabraknie któregoś z zawodników, którzy przez lata stanowili o sile naszych skoków. Przepustek na PŚ mamy bowiem teraz tylko pięć. Nie dla każdego znajdzie się miejsce.
Stoch punktuje w PŚ, ale skoki są dalekie od oczekiwań. W Engelbergu będzie przełom?
Na razie bilecik z numer 4 należy do Stocha. Przypomnijmy - nasz mulitmedalista znacząco zmienił w lecie tryb przygotowań, trenuje nie z kadrą Thomasa Thurnbichlera, a we własnym teamie (z Michalem Doleżalem i Łukaszem Kruczkiem). Zmiany dokonał, aby znów moc bić się o czołowe lokaty. Na razie jednak jest daleki od tego. Z 8 konkursów indywidualnych w tym sezonie punkty zdobył w 6, ale zazwyczaj był w połowie trzeciej dziesiątki. Najlepszy wynik uzyskał w Ruce (w tym skróconym do jednej serii konkursie), gdy był 14. To poniżej oczekiwań także samego zawodnika.
Wydaje się, że forma Stocha została ustabilizowana na pewnym poziomie, z tego można budować coś więcej na przyszłość - ta najbliższa to prestiżowy Turniej Czterech Skoczni na przełomie grudnia i stycznia. Pytanie, czy formy "szukać" w zawodach, czy może wybrać spokojny trening na wyeliminowanie błędów? Z tej drugiej formuły Stoch już zresztą korzystał, chwilowo wówczas pomogła. Teraz wygrała jednak pierwsza opcja. Może przeważyło to, że skocznia w Engelbergu mu sprzyja. 10 razy był tam na podium indywidualnie (2-6-2), lepszy pod tym względem jest tylko Jane Ahonen (12).
Z Engelbergu Polacy generalnie mają dobre wspomnienia. Zwycięstwa tam odnosili Adam Małysz, Jan Ziobro (jedyne w karierze, w 2013 r.), wspomniany Stoch (dwukrotnie, ostatnio w 2019 r.) i Dawid Kubacki (drugie zawody w 2022 r.). Nie brakowało przypadków, w których dwóch Biało-Czerwonych stawało na podium, co w PŚ zdarza się rzadko. Tak było choćby w pierwszym konkursie dwa lata temu - 2. był Kubacki, 3. Żyła.
W Engelbergu zawodnicy w piątek będą mieć kwalifikacje (godz. 15:15), w sobotę konkurs (16:00), a w niedzielę kwalifikacje (14:30) i główne zawodu (16:00).
