Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sobotnia walka z cieniem

Wojciech Batko
Piłkarze Wisły pozostali w grze o mistrzostwo Polski na pozycji "rozdającego karty". Niespodziewanie i z wyjątkową łatwością (wyjaśnienie poniżej...), pokonali bowiem Legię na jej stadionie, co powoduje utrzymanie minimalnej przewagi punktowej nad poznańskim Lechem.

Paradoksalnie też, mimo trzybramkowego triumfu w stolicy, można odczuwać niedosyt - przecież gdyby Legia "przyjęła" 5, 6 czy nawet 7 goli, to i tak nie miałaby krzywdy!

Owszem, po meczu łatwo jest dorabiać ideologię... Umówmy się jednak, że sobotniej wizyty Wisły na stadionie przy ul. Łazienkowskiej, kibice "Białej Gwiazdy" oczekiwali z niepokojem. Uzasadnionym, po ostatnich "popisach" swoich piłkarzy. Przyjmijmy też za pewnik, iż nikt nie spodziewał się, że wiślacy - przy swoich aktualnych możliwościach - potrafią zagrać tak mądrze i skutecznie.
Ale również trudno było przypuszczać, że Legia będzie nie tyle słaba, ile beznadziejna! Pod każdym względem, w tym najbardziej chyba wolicjonalnym!

Proszę mi więc wybaczyć osobistą konstatację, jednakże muszę się nią podzielić. Od ponad czterdziestu lat śledzę świadomie rodzimą ekstraklasę, ale tak koszmarnie prezentującej się Legii jeszcze nie widziałem! To co pokazała w sobotę, uwłacza tradycji tego wielkiego klubu i piłkarzy tworzących jego historię! Aktualni kopacze (z wyjątkiem Muchy i kilku najmłodszych chłopaków) historii Legii już nie tworzą - oni ją zabijają!

Skoro więc na boisku jedna drużyna nie mogła, nie potrafiła i nie chciała, a druga odwrotnie - wynik nie powinien już zaskakiwać. Mimo wszystko jednak trudno wysławiać wiślaków za to, że mieli ochotę. Śmiało natomiast można pochwalić za jakość gry i za to, że od pierwszego do ostatniego gwizdka arbitra "trzymali rywali mocno za gardło".
Pytamy więc - czy takiej samej postawy nie mogli zaprezentować w meczu z Koroną? Ale z kolei - zakładając zwycięstwo z kielczanami - czy wtedy w spotkaniu z Legią zagraliby tak zdeterminowani, jak w sobotę...

Tę determinację dało się bowiem zauważyć i odczuć nawet siedząc wysoko na trybunach. A na murawie już w 5 min Boguski znalazł się oko w oko z Muchą, jednak strzelił źle, czyli niecelnie. W tym momencie napastnik jeszcze nie mógł wiedzieć, że gdyby nie jego nieskuteczność, to Legia zostałaby rozgromiona, upokorzona, rzucona na kolana. A tak została tylko mocno zawstydzona. Za sprawą wreszcie (!) skuteczności Pawła Brożka oraz efektownych asyst Małeckiego (gole nr 1 i 2) oraz Boguskiego (gol nr 3).

0:1 - Małecki jednym zwodem "zakręcił" duetem Rybus - Kiełbowicz (ponoć podwoili krycie) i zacentrował z prawego narożnika boiska, a Paweł Brożek "szczupakiem" spokojnie "główkował". Stoperzy Astiz i Szala pokazali wówczas etiudę pt. Słupy soli.

0:2 - Małecki (rzut rożny, lewa flanka) dośrodkował na tzw. drugi słupek, a tam Paweł Brożek sytuacyjną "główką" posłał piłkę w przeciwny róg, czyli w myśl zasady - skąd przyszła, tam poszła. A legioniści zachowywali się tak, jakby się odganiali od np. natarczywych komarów.

0:3 - po kolejnym, spokojnym odbiorze w środku pola, Boguski na centymetry zagrał prostopadłe do Pawła Brożka, który potrafił skutecznie przymierzyć w sytuacji sam na sam, choć przez moment piłka zaplątała mu się pod stopą. Co na to miejscowi? Przyglądali się nawet uważnie, przy okazji cmokając: - Fajnie gra ta Wisła...
Na trybunach z kolei, od początku meczu, niemiłosiernie szydzono z legionistów i działaczy. Kilka przykładów? Proszę bardzo. Kiedy Iwanicki "skleił" piłkę na poziomie człowieka nie mającego nic wspólnego z futbolem, otrzymał burzę oklasków. Po niedokładnych podaniach zgodnie niosło się: "Ole!". Postawę defensora Szali podsumowano, że grał z Wisłą, choć nie był ubrany w czerwony strój. Kiedy Boguski (w 46 min) nie wykorzystał wypracowanej przez siebie "setki", kibice Legii gromko skandowali:

- Dziękujemy! A na koniec meczu zaintonowano: - Nigdy nie spadnie, hej Legia nigdy nie spadnie!
O niewykorzystanych strzeleckich szansach Wisły wspominać nie będziemy, bo już nie mamy miejsca. Zaznaczając, że bramkarz Mucha nie przez przypadek pojedzie na finały MŚ.

Wiślacy zaś niech błyskawicznie ochłoną. Wszak Legia jest teraz słabsza i od Cracovii i od Odry Wodzisław. Słowo honoru!

Legia Warszawa - Wisła Kraków 0:3 (0:1)
Bramki: Paweł Brożek 16, 47 i 70.
Sędziował: Paweł Gil (Lublin).
Widzów: 5000.
Legia: Mucha 3 - Rzeźniczak 1I, Szala 1, Astiz 1, Kiełbowicz 1 - Szałachowski 1 (71 Kosecki), Jarzębowski 1 (71 Banasiak), Iwański 1, Borysiuk 1 (59 Smoliński), Rybus 1I - Grzelak 1. Trener: Stefan Białas.
Wisła: Juszczyk 3 - Alvarez 3, Głowacki 4, Marcelo 4, Piotr Brożek 4 - Małecki 5, Sobolewski 4, Ba 4 I(76 Jirsak), Diaz 3 I(66 Kirm) - Boguski 3 (84 Mączyński), Paweł Brożek 6. Trener: Henryk Kasperczak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska