Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisław B. zadał cios nożem, przyjaciel zmarł. Sąd uznał, że sprawca przekroczył granice obrony koniecznej

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Sąd Apelacyjny w Krakowie zajmie się sprawą zbrodni w Śledziejowicach pod Wieliczką
Sąd Apelacyjny w Krakowie zajmie się sprawą zbrodni w Śledziejowicach pod Wieliczką Artur Drożdżak
4 lata więzienia wymierzył krakowski sąd 63-letniemu Stanisławowi B., który dźgnął nożem w udo przyjaciela. Ranny po kilku minutach zmarł. - Nie chciałem mu zrobić krzywdy. Myśmy się lubili jaka bracia - mówił oskarżony. Sąd przyjął, że mężczyzna przekroczył granice obrony koniecznej. Adwokat mężczyzny chce dla niego teraz łagodniejszej kary lub umorzenia sprawy z uwagi na działanie w pełnej obronie koniecznej. Sprawą zajmie się Sąd Apelacyjny w Krakowie.

FLESZ - Polacy tyją na potęgę. To wszystko przez koronawirusa

Do zdarzenia doszło w nocy z 5 na 6 kwietnia 2019 r. w Śledziejowicach pod Wieliczką. Panowie byli sąsiadami i przyjaciółmi, często razem pili alkohol, kłócili się i potem się godzili.

Tamtej nocy 65-letni Jan S. zajrzał do sąsiada, zjedli razem smażoną wątróbkę i pili wódkę. W pewnej chwili doszło do kłótni i Jan S. złapał rękę gospodarza i uderzył nią o kant stołu. 63-letni Stanisława B. doznał złamania ręki. W odwecie zadał gościowi cios nożem w udo, a sam położył się spać. Ranny samodzielnie wyszedł na zewnątrz budynku, stracił przytomność i upadł. Nad ranem leżącego człowieka zauważyli z auta ludzie jadący do pracy. Wezwane pogotowie stwierdziło zgon Jana S.

Zatrzymany Stanisław B. miał promil alkoholu we krwi. Prokurator postawił mu zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, co skutkował zgonem Jana S. Groziło za to dożywocie. Oskarżony przyznał się do winy.

Nie krył, że sąsiada zna od dwóch lat, lubili się i sobie pomagali w trudnych sprawach. Tamtej nocy w pewnej chwili Jan S. zaczął go wyrzucać z jego własnego domu, potem złamał mu rękę, aż Stanisław B. poczuł chrupnięcie kończyny. W odwecie zadał cios nożem.

- Nie chciałem mu zrobić krzywdy, myśmy się lubili jak bracia - opowiadał. Nie był wcześniej karany. Biegły wykluczył wersję oskarżonego, że po ciosie nożem w udo Jan S. dopiero po kilku godzinach wyszedł z budynku. Ślady wskazują, że przemieszczał się niedługo po zajściu i mocno już wtedy krwawił. Skutkowi śmiertelnemu mogło zapobiec tylko założenie opaski uciskowej na udo i szybka interwencja lekarza, ale tak się nie stało. Dlatego Jan S. zmarł na skutek wykrwawienia z przeciętych naczyń krwionośnych.

Zdaniem sądu Stanisław B. przekroczył granice obrony koniecznej, gdy odpierał bezpośredni zamach na swoje zdrowie i życie. Obrona ta jednak była spóźniona, już po ustaniu zamachu i złamaniu ręki gospodarzowi posesji. Dlatego nadzwyczajnie złagodził karę mężczyźnie do 4 lat. Tym bardziej, że on czynu dopuścił się, mając wtedy ograniczoną poczytalność.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska