Święta prawda o czym zapomniał ekologiczny aktywista w Bieszczadach. Zajrzał do niedźwiedziej gawry, czyli sypialni i zwierzaka obudził. Misiu prawie, że zjadł człowieka. Nie dziecko, lecz dorosłego mężczyznę, który wkurzył kudłacza. Ten zareagował jak rasowy drapieżnik i zaczął pościg za uchodzącą ofiarą. Szczęśliwie skończyło się na paskudnych pogryzieniach.
Znakiem czasu jest fotopułapka ustawiona przez leśników, która zdarzenie nagrało, a filmik stał się chwilowym przebojem w sieci. Takich konfliktów będzie więcej. W przeciągu minionego półwiecza na Podkarpaciu liczba niedźwiedzi wzrosła z dwudziestu do blisko dwustu okazów. Zaś tamtejsze lasy przez pół wieku swoją powierzchnię powiększyły raczej nieznacznie. Przy takim zagęszczeniu niedźwiedzi i ludzi wzajemne kontakty będą regułą niż rzadkim przypadkiem.
Niedźwiedź brunatny nie jest sympatycznym misiaczkiem z kreskówek. To największy drapieżnik Europy z wszystkimi wynikającymi z tego faktu konsekwencjami. Na nasze szczęście jest wszystkożerny i łowy traktuje jako jedną z licznych pozycji bogatego menu. Bieszczady wabią ludzi nimbem dzikiej natury. Teraz doprawionych nutką emocji spotkania z prawdziwym niedźwiedziem twarzą w twarz.
