Nieoczekiwana propozycja odkupienia atrakcyjnie położonej nieruchomości, przy ul. Krakowskiej, vis-a-vis kościoła Księży Misjonarzy, padła w przededniu dyskusji na sesji rady miasta nad planem zagospodarowania przestrzennego dla terenu dawnej przetwórni. Jego projekt zakłada m.in. wyburzenie budynków, które właśnie zostały wystawione na sprzedaż.
- Plany planami, ale do ich realizacji jest jeszcze bardzo daleko. Nie wiadomo tak naprawdę, czy one w ogóle dojdą do skutku - mówią przedsiębiorcy, którzy najmują lokale w dwóch poowintarowskich budynkach. W piątek z zainteresowaniem przysłuchiwali się dyskusji radnych. Po cichu liczyli na to, że ci mimo wszystko skorzystają z prawa pierwokupu i zdecydują o nabyciu przez miasto nieruchomości. - To gwarantowałoby nam spokój na co najmniej kilka lat, a jak przyjdzie nowy właściciel, to nie wiadomo, co nas czeka - twierdzą.
Nie chcą wypowiadać się z imienia i nazwiska, gdyż są jeszcze przed rozmowami w sprawie wysokości kwoty najmu z nowym właścicielem terenu. Dotychczasowy, firma Tarpom, już miesiąc temu wręczyła najemcom wyższego z budynków wypowiedzenia lokali. Teoretycznie powinni je opuścić pod koniec czerwca.
- Ja już powoli szukam sobie nowej siedziby, żeby nie okazało się, że nowy właściciel znalazł chętnego na cały budynek i ostatecznie będę musiał stąd się wynosić - twierdzi jeden z najemców. Nieoficjalnie pojawiają się informacje, że do budynku przenieść ma się któryś z banków.
Adam Śmiechowski, prezes Tarpomu, twierdzi, że decyzja o sprzedaży działki po byłym Owintarze nie ma nic wspólnego z planami magistratu dotyczącymi zagospodarowania tego terenu. - Motywem były wyłącznie kwestie finansowe. Sprzedaż naszych wyrobów nie jest już tak dobra jak kilka, kilkanaście lat temu. Potrzebujemy pieniędzy na bieżącą działalność, a skoro mamy atrakcyjny teren, to postanowiliśmy go spieniężyć - tłumaczy.
Firma znalazła chętnego. Jak wynika z dokumentów, do których dotarł magistrat, to właściciel jednoosobowej spółki, zarejestrowanej jesienią w Lublinie. Transakcja nie mogła zostać szybko zrealizowana, gdyż teren, którego dotyczy, obejmuje uchwała rewitalizacyjna i zgodnie z nią miasto ma prawo do jego pierwokupu. W sprawie zwołano sesję nadzwyczajną.
- Prędzej czy później będziemy musieli tę działkę odkupić. Skoro teraz pojawiła się taka okazja, to chcieliśmy zapytać się radnych, jak się na to zapatrują - tłumaczy Piotr Augustyński, zastępca prezydenta Tarnowa. Jego zdaniem wydane teraz niemałe pieniądze w ostatecznym rozrachunku zwróciłyby się, bo zanim budynki zostałyby zburzone, to magistrat czerpałyby zyski z najmu znajdujących się w nich lokali. - Wycena nieruchomości jest niedokładna i zawyżona, jak na realia tarnowskie. Poza tym nie wiemy, w jakim stanie są te budynki i jakie nakłady należałoby ponieść, aby można było je nadal użytkować - mówił podczas sesji Janusz Gancarz (PiS).
Jego zdanie podzieliła większość radnych, którzy nie zgodzili się na zakup nieruchomości. Ich obawy dodatkowo budziły kwestie związane z dopiero co zawiązaną firmą, która rzekomo jest zainteresowana atrakcyjną nieruchomością. Traktują to jak sondowanie, ile miasto jest w stanie zapłacić za działki na Owintarze.
Prezydent chciał ochrony CBA
Trzy miesiące temu prezydent Tarnowa wystąpił do Centralnego Biura Antykorupcyjnego o ochronę antykorupcyjną nad procesem uchwalania miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego terenów po byłym Owintarze.
- Wyciągamy wnioski z kilku spraw z przeszłości, o których publicznie wiadomo. Teraz wszystko musi dziać się przy otwartej kurtynie - przekonywał w styczniu Roman Ciepiela. CBA ostatecznie ochrony się nie podjęło, ale zapowiedziało, że - w razie wątpliwości - prześwietli sprawę, jeśli dotrą do niego niepokojące sygnały.
Intratny kąsek w centrum miasta
Cały teren po byłych zakładach przetwórczych Owintar liczy ponad 6 hektarów. Miasto posiada tylko mały jego fragment - zagospodarowaną pod skwer działkę od strony ul. Krakowskiej. Reszta jest w rękach kilku prywatnych firm.
