Mieszkańcy osiedla nie kryją swojego oburzenia wycinką drzew, które - ich zdaniem - nie były jeszcze stare i spróchniałe. Świadczą o tym m.in. zdrowe pnie, które po ścięciu poskładano przy ulicy.
- Drzewa te ktoś kiedyś zasadził, aby stanowiły namiastkę zieleni na zapleczu dużych blokowisk. Prezentowały się okazale, dawały dużo cienia i tworzyły ładną aleję, po której z przyjemnością się spacerowało. I widocznie komuś to przeszkadzało - mówi Stanisław Trojan z sąsiedniego osiedla Niepodległości.
Lipy - jak dodają inni - już od czerwca kwitły roztaczając wokół przyjemną woń oraz stanowiły siedlisko bytowania dla tysięcy pszczół.
- Najłatwiej jest ściąć i po sprawie. Nawet jeśli jakieś drzewo stwarza problemy, to przecież można zastosować odpowiednie zabiegi pielęgnacyjne i przyciąć je tak, aby mimo wszystko udało się je uchronić i pozostawić, żeby dalej rosło - dodaje Zygmunt Filipowski, który ze zdziwieniem przyglądał się pracy pilarzy. Jego zdaniem to lepsze rozwiązanie, niż sadzenie nowych drzew, które - jak widać to na wielu ulicach w Tarnowie - mają duże problemy z przyjęciem się i w konsekwencji obumierają. - Nie potrzeba wiele szukać, aby przekonać się o tym, że spora część młodych drzew, które pojawiły się w mieście zwyczajnie uschła. Straszą teraz suchymi kikutami - twierdzi.
W dolnym odcinku ul. Jasnej - poniżej Słonecznej pod topór pójdą w sumie cztery lipy drobnolistne oraz jeden jesion pensylwański. W górnym - powyżej Słonecznej, do ścięcia przeznaczono jeszcze trzy inne lipy drobnolistne.
Drzewa rosną w pasie drogowym, stąd wycinka odbywa się na wniosek Zarządu Dróg i Komunikacji. Instytucja musiała wpierw uzyskać na to zgodę instytucji wskazanej przez marszałka województwa, w tym przypadku pracowników Zespołu Parków Krajobrazowych.
- Gdyby drzewa były zdrowe i nie stawarzałyby problemów nikt by ich nie wycinał. Zresztą miasto nie uzyskałoby na to wymaganego zezwolenia - tłumaczy Marek Kaczanowski, dyrektor wydziału ochrony środowiska w tarnowskim magistracie.
Uzasadnieniem do ścięcia drzew miało być w tym przypadku to, że lipy i jesion są w dużej mierze uschnięte i nachylone, przez co stwarzały zagrożenie dla samochodów, stojących przy nich budynków oraz linii energetycznych i telekomunikacyjnych.
- W miejscu wyciętych drzew pojawią się nowe lipy drobnolistne. I bynajmniej nie będą to młode, drobne sztuki, ale już sporych rozmiarów drzewa, których obwód pnia na wysokości metra wynosić ma od 12 do 14 centymetrów - wyjaśnia Marek Kaczanowski.
FLESZ - Nowy groźniejszy gatunek kleszcza dotarł do Polski
