Dyspozytor nie chciał ryzykować życia pacjentów. Stracił pracę
W sobotę popołudniem ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego sprowadzali poszkodowanego. - Dostaliśmy sygnał o kontuzji kolana mężczyzny z Dolinie Pięciu Stawów - mówi Jakub Hornowski, ratownik dyżurny TOPR. - Turysta nie był w stanie sam schodzić. Wyruszyli po niego nasi ratownicy.
Przyjaciele rannego doprowadzili go do Doliny Roztoki, tam przejęli go ratownicy TOPR. Poinformowali dyspozytora pogotowia, żeby wysłał karetkę do Wodogrzmotów Mickiewicza przy drodze do Morskiego Oka.
Dyspozytor z Krakowa nie wiedział, gdzie ma wysłać karetkę. Z zadaniem nie poradził sobie też system informatyczny, który nie potrafił zlokalizować wskazanego przez ratowników górskich miejsca.
- Na szczęście życiu turysty nic nie zagrażało. Po pewnym czasie karetka przyjechała i przejęła pacjenta - mówi Hornowski.
To kolejny przypadek, który pokazuje, że system dysponowania karetkami w Małopolsce nie działa idealnie. Od listopada karetki na Podhalu wysyła dyspozytor nie z Zakopanego, czy Nowego Targu, ale z Krakowa. Przed trzema tygodniami dyspozytor wysłał karetkę z Zakopanego do umierającej 82-letniej kobiety ze Skrzypnego (pow. nowotarski). Trasę o długości 19 kilometrów ambulans pokonał w 42 minuty. Chora zmarła. Według załogi karetki, zawiódł system nawigacji, a także łączność telefoniczna i radiowa. W efekcie kierowca karetki nie wiedział, jak ma jechać do chorej.
Już pół roku temu głośno krytykował nowy system wysyłania karetek. - Po tym jak w maju tego roku złożyłem doniesienie do prokuratury, w czerwcu dyrekcja pogotowia wyznaczyła mi pojedyncze dyżury w zespole ratowniczym, natomiast w lipcu nie dostałem ani jednego. Przeczytaj historię Jarosława Zapały.
Pokaż Wodogrzmoty Mickiewicza na większej mapie
Tak dawniej wyglądała droga Kraków - Tarnów [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!