- Mamy swoje ambicje i nie jesteśmy jednak zadowoleni – mówił na gorąco po piątkowym spotkaniu w Kaliszu trener Hutnika, Maciej Musiał. – Trzeci mecz z rzędu, w którym byliśmy lepsi, ale zdobyliśmy tylko punkt. Mimo wszystko trzeba docenić ten remis, bo do tej pory w Kaliszu przegrywaliśmy, a KKS potwierdził, że jest dobrze ułożoną i groźną drużyną.
To hutnicy od początku przeważali, częściej byli przy piłce – w całym spotkaniu przez 65 procent czasu – a jeśli ją stracili, to od razu rzucali się na rywali, zwłaszcza w I połowie, odbierając ją już w okolicach pola karnego gospodarzy. Często im też zagrażali i to nie tylko gracze ofensywni, ale choćby Igors Tarasovs. Trzeba przy tym zaznaczyć, że Łotysz bardzo dobrze spisywał się też w obronie, nieraz zatrzymując akcje kaliszan.
Dorian Frątczak także miał jednak trochę pracy, popisując się udanymi interwencjami, bo choć miejscowi rzadziej atakowali, to w tej połowie częściej strzelali. Przy straconej bramce był jednak bezradny, bo Bartłomiej Putno wpadł pomiędzy Łukasza Kędziorę i Filipa Janię, zostawiając ich za plecami.
Stało się to przy prowadzeniu gości, które objęli dzięki swemu najlepszemu strzelcowi. Michał Głogowski dryblował lewą nogą, sadzając Bartosza Kieliba na murawie – ten zawodnik pilnował krakowianina, ale miał z nim problem i często go faulował – ale uderzył prawą, czym zaskoczył przeciwników.
Młodszy z braci Głogowskich zdobył swoją 10. bramkę w tym sezonie i został współliderem strzelców 2. ligi razem z Danielem Świderskim (Rekord Bielsko-Biała).
Nie inaczej wyglądała gra po zmianie stron. Wciąż inicjatywę mieli przyjezdni, którzy mieli kilka doskonałych okazji do zmiany wyniku. I chociaż częściej strzelali, to nie zdołali pokonać bramkarza KKS.
Świetnie zwłaszcza spisał się w 89 min, kiedy nie dał się pokonać strzelającemu z trzech metrów M. Głogowskiemu, broniąc jeszcze poprawkę Patrika Misaka. Ten pomocnik często uderzał tego dnia i kilka minut wcześniej też mógł przesądzić o wyniku.
Na tym jednak emocje się nie skończyły. W doliczonym czasie nieraz kontrujący kaliszanie, też mieli świetną okazję. Dokładnie Marcel Szymański, który nie trafił w piłkę, będąc kilka metrów przed Frątczakiem.
KKS Kalisz – Hutnik Kraków 1:1 (1:1)
Bramki: 0:1 M. Głogowski 39, 1:1 Putno 45.
KKS: Krakowiak - Smoliński, Kieliba, Gawlik, J. Staszak - Putno, Koczy (67 Głaz), W. Staszak, Andruszko (67 Cierpka), Maroszek (57 Toporkiewicz) - Putno, Gordillo (80 Szymański).
Hutnik: Frątczak - K. Głogowski, Tarasovs, Kędziora (86 Daniel Hoyo-Kowalski), Jania (46 Soprych) - Słomka, Urbańczyk, Misak, Sowiński (67 Szablowski), Rakels (22 Bełycz) - M. Głogowski.
Sędziował: Sebastian Jarzębak (Piekary Śląskie). Żółte kartki: Putno, Smoliński, Głaz, Kieliba - Jania, Słomka, K. Głogowski, Daniel Hoyo-Kowalski. Widzów: 350.
