Maciej Musiał dopiero w środę objął zespół po zwolnieniu Bartłomieja Bobli. To mogła być jedna z przyczyn wysokiej porażki. W Olsztynie nowohucka drużyna nie dostała nowego impulsu, jak chciał prezes klubu Artur Trębacz, uzasadniając decyzję zarządu o zaskakującej zmianie na stanowisku trenera. Przeciwnie, miało się wrażenie, że ktoś podciął jej skrzydła. Świadczą też o tym słowa Musiała wypowiedziane na pomeczowej konferencji prasowej.
W pierwszej połowie graliśmy nie w tej strukturze, w której mieliśmy funkcjonować. Po pierwszej bramce drużyna się rozleciała mentalnie, co jest strasznie dziwne, bo było ponad 80 minut grania. I tak naprawdę Stomil nam bardziej zagrażał wtedy, gdy to my mieliśmy piłkę. To paradoks pierwszej połowy, bo w mojej pracy bazujemy przede wszystkim na dominacji, grze na połowie przeciwnika. Spodziewałem się, że cały mecz będzie wyglądał tak, jak wyglądała druga połowa, a więc gra toczyć się będzie na połowie przeciwnika, który będzie się bronił nisko, a my będziemy usiłowali coś stworzyć. Jednak było stanowczo za mało sytuacji, brakowało nam dzisiaj piłkarskiej jakości, dostaliśmy trzecią bramkę na dobicie i wracamy do Nowej Huty bez punktów - powiedział Musiał.
Oczywistym jest, że na owoce jego pracy w Hutniku trzeba poczekać. Tym bardziej, że 47-letni szkoleniowiec zapowiedział zmiany w sposobie atakowania drużyny, a taka transformacja nie dokonuje się z dnia na dzień. W okresach przejściowych piłkarze często się gubią i dopiero wypracowanie nowych schematów wzmacnia ich pewność siebie.
- W defensywie generalnie niczym nas nie zaskoczono, organizacja gry była właściwa, to mój zespół sobie przyswoił - dodał trener Hutnika, choć okoliczności, w jakich padły aż trzy gole, powinny niepokoić.
W odmiennym nastroju był po meczu Grzegorz Lech, bo Stomil, mimo słabej gry i oddania inicjatywy przyjezdnym w długich fragmentach spotkania, był bardzo skuteczny pod bramką Doriana Frątczaka.
Pozwolił sobie przy tym na żart, nawiązując do zimowych, ośmiodniowych przygotowań Stomilu w Dubaju. Dodajmy, pod okiem swojego poprzednika Bartosza Tarachulskiego, bo Lech został szkoleniowcem olsztynian dopiero w drugiej połowie marca.
Widocznie musieliśmy poczekać na to zwycięstwo do momentu, aż wyjdzie bardzo mocne słońce i wszystkim nam w szatni doda energii, a drużyna pokaże w stu procentach to, co potrafi - uśmiechnął się.
Pierwszy gol dla olsztynian był sporym wydarzeniem, bo żaden z piłkarzy tej drużyny nie potrafił wiosną trafić do siatki przez 541 minut.
- Chłopcy zrealizowali wszystkie założenia, które trenowaliśmy w tygodniu. Cieszymy się bardzo i wielkie gratulacje dla całej drużyny, że udźwignęła ciężar tego spotkania. Walczymy dalej, by poziom centralny był w następnym sezonie w Olsztynie - dodał Lech.
Teraz Stomil będzie przygotowywał się do meczu z Sandecją Nowy Sącz (Lech: "Dzisiaj zawodnicy mają regenerację bierną, a jutro trening, by we wtorek wejść na pełne obciążenia"), który odbędzie się w Niepołomicach w sobotę 6 kwietnia o godz. 18. Tego samego dnia o godz. 15.30 Hutnika czeka potyczka na własnym boisku z liderem drugoligowej tabeli KKS Kalisz.
