Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uryga: Jesteśmy blisko dna. Pora się odbić!

Bartosz Karcz
Wojciech Matusik / Polskapresse
W miniony piątek Alan Uryga skończył 22 lata. Pomocnik Wisły Kraków jest dzisiaj jedną z ważniejszych postaci w drużynie „Białej Gwiazdy”.

Udało się wymazać z głowy porażkę ze Śląskiem Wrocław?
Nie bardzo. Mówi się, że po takich meczach trzeba szybko o nich zapomnieć, ale trudno powiedzieć, że nic się nie stało. Myślę, że tylko zwycięstwo w następnym meczu może sprawić, że o tej przegranej uda się zapomnieć.

Jesienią przegraliście pięć meczów z rzędu. Do wiosny przystępowaliście z dużymi nadziejami, że tę fatalną serię uda się przerwać już w pierwszym meczu. I co?
Po grudniowym meczu z Pogonią byliśmy w wielkim psychicznym dołku. Później pojawiła się jednak duża nadzieja, że już od pierwszego meczu wrócimy na właściwe tory. Niestety, balonik szybko pękł. Szkoda, bo mecz ze Śląskiem nie był do przegrania. Gdyby został remis, można by powiedzieć, że byłby on ze wskazaniem na nas. Jeszcze przy wyniku 0:0 mieliśmy kilka sytuacji i tym bardziej wielka szkoda, że zostaliśmy z niczym. Powinniśmy już wędrować w górę tabeli, a tymczasem presja rośnie.

Słyszał Pan o tym, że to najgorsza seria w historii Wisły?
To jest obraz tego, w jakiej znaleźliśmy się sytuacji. Jeśli Wisła, nawet gdy spadała z ekstraklasy, nie miała takiej serii, to wszyscy mogą sobie uświadomić, jak jest ciężko. Pozostaje nam tylko zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby z tego dołka wyjść. Nie wszystko jest jeszcze stracone. Możliwy jest jeszcze nawet awans do pierwszej ósemki po sezonie zasadniczym.

Naprawdę Pan w to wierzy?
W tabeli jest ogromny ścisk. Gdy patrzę na drużyny, które są przed nami i które też aspirują do pierwszej ósemki, to wierzę, że jesteśmy je w stanie wyprzedzić.

Po tym jak kontuzji doznał Krzysztof Mączyński, stał się Pan centralną postacią w drugiej linii Wisły. Przynajmniej jeśli chodzi o zadania defensywne.
Po kontuzji Krzyśka sztab trenerski i koledzy dali mi jasno do zrozumienia, że muszę wziąć na siebie większą odpowiedzialność za grę drużyny. Mam już na tyle mocną pozycję w zespole, że jestem przewidziany do grania cały czas. To cieszy, ale w pełni zadowolony będę wtedy, kiedy będziemy regularnie zbierać punkty.

Analizował Pan swój występ we Wrocławiu?
Tak. Patrzyłem na statystyki, rozmawiałem z trenerami. Liczby miałem nawet niezłe, ale z perspektywy boiska nie czułem, żeby był to dobry mecz w naszym wykonaniu. Stwarzaliśmy sobie sytuacje, ale zwracając uwagę na szczegóły, czegoś nam zabrakło. Przede wszystkim dokładności. Było kilka momentów, że pozwalaliśmy Śląskowi zbyt długo rozgrywać akcje. Brakowało zdecydowanego ataku na piłkę. Ten mecz pokazał, że jest dużo do poprawy.

Jeśli chodzi o bramkę dla Śląska też musi Pan część winy wziąć na siebie, bo nie przypilnował Pan Tomasza Hołoty.
Mógłbym się tutaj bronić, że to był przypadek. Przy stałych fragmentach trzeba jednak do końca być skoncentrowanym. A gdy pada bramka, to zawsze część winy ponosi ten piłkarz, który krył strzelca gola. Ciężko zatem rozgrzeszać się za stratę tego gola. Wcale nie uciekam od odpowiedzialności.

Teraz przed wami mecz z Górnikiem Łęczna. Jesienią to właśnie z tą drużyną przegraliście pierwsze spotkanie w tym sezonie.
Dobrze pamiętam ten mecz, bo od niego zaczęły się nasze problemy. W Łęcznej podeszliśmy do meczu zbyt pewni siebie. Byliśmy w dobrej formie, wydawało nam się, że po prostu wygramy, bo jesteśmy lepsi. To nas zgubiło, a choć mecz był absolutnie do wygrania, bo w drugiej połowie mieliśmy tam mnóstwo sytuacji, to jednak generalnie trzeba ocenić to spotkanie jako jedno z naszych najsłabszych w całym sezonie. Teraz nie pozostaje nic innego, jak podejść do meczu z Górnikiem zupełnie inaczej. Nasza sytuacja jest taka, że nie możemy sobie pozwolić na lekceważenie jakiejkolwiek drużyny w lidze.

Jeśli go wygracie, to nie tylko zakończycie fatalną serię, ale również dogonicie w tabeli właśnie Górnika Łęczna.
Mamy tego świadomość. Przed nami przede wszystkim mecze z drużynami, które są dość blisko nas w tabeli. Każde zwycięstwo da nam duży oddech i zwiększy szansę w pościgu za pierwszą ósemką. Każdy z tych meczów będzie już jak o życie.

W drużynie dominuje złość, czy ciągle przygnębienie?
Po meczu ze Śląskiem byliśmy źli nie tylko dlatego, że on skończył się porażką, ale również z tego powodu, że na kolejne spotkanie trzeba było czekać aż dziesięć dni. Czekała nas długa przerwa ze świadomością, że ostatni mecz przegraliśmy. Teraz jednak dominuje już pełna mobilizacja. Jesteśmy już bardzo blisko dna. Pora się odbić i udowodnić wszystkim, że potrafimy grać w piłkę, a ta nasza fatalna seria jest nie tyle wynikiem tego, że jesteśmy słabi, a bardziej dlatego, że dopadł nas jakiś nieprawdopodobny pech. Czas wreszcie to zmienić i zrobimy wszystko, żeby tak się stało już w poniedziałek wieczorem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska