Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W obozie oświęcimskim życie straciło ponad stu gorliczan

Andrzej Ćmiech
Już w pierwszym transporcie do Auschwitz w czerwcu 1940 roku było czterech gorliczan. To była gehenna. Na tyfus, z wycieńczenia i głodu umierali nawet młodzi, silni mężczyźni.

„Wczesne popołudnie 8.X.1940 r., chyba ok. godz. 14-tej, pociąg nasz wjeżdża na stację Oświęcim, po czym bardzo powoli przetaczają nas na bocznicę kolejową, gdzie oczekują na nas już SS-mani z psami na smyczach i jacyś ludzie w pasiakach z drągami w rękach” - tak opisuje swoje przybycie do nazistowskiego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu gorliczanin Ignacy Sikora we „Wspomnieniach Obozowo-Oświęcimskich 1940-1945”.

Gdy drzwi wagonów zostały otwarte, z miejsca poderwały go wściekłe gardłowe wrzaski. Każdy chwycił za swój tobołek i spieszył do wyjścia. Wyskakują z wagonów i wpadają pod pejcze i pałki rozwrzeszczanej sfory młodych SS-manów, którzy w towarzystwie kapów, oczekiwali na kolejny transport. Atrubuty władzy mieli w rękach. „Prawie każdy wyskakujący otrzymuje jakiś poczęstunek, czasami kilka, to kolbą karabinu, bykowcem lub zwykłym drągiem” - pisze dalej Sikora.

Pierwsi gorliczanie w Auschwitz

Gorliczanie przybywali do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu począwszy od transportu w czerwcu 1940 r. Wśród pierwszych 728 więźniów było czterech gorliczan: Adolf Drwęga - nr obozowy 190 i Stanisław Chmiel - nr obozowy 340 z Rafinerii Nafty w Gliniku oraz Tadeusz Mruk - nr 228 i Stanisław Dubicki z Gorlic - nr obozowy 513. Największa grupa gorliczan przybyła do Oświęcimia na jesieni 1940 r. Był to efekt pierwszej łapanki, jaką przeprowadzono w naszym mieście 21 sierpnia. Aresztowano wtedy ponad trzydziestu przedstawicieli gorlickiej inteligencji, m.in. Jana Dziopka i Aleksandra Pazurkiewicza - nauczycieli gimnazjum, księdza Franciszka Herra, Zdzisława Rybę, Ignaca Mielowskiego, Adama Młodeckiego, Jana Millera, Tadeusza Konika, Leszka Rusinka, Tadeusza Prescha - uczniów gorlickiego gimnazjum, Kazimierza Hałgasa - studenta medycyny, Andrzeja Lewickiego - studenta Politechniki Lwowskiej i Ignacego Sikorę - studenta prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego - autora wspomnień.

Obozowa codzienność

„Nasza grupa gorliczan, którą przydzielono na jedną ze sztub 10. Bloku, trzymała się jakiś czas razem” - pisze we wspomnieniach Ignacy Sikora. „Nie zawsze udawało nam się pracować w jednym komandzie, toteż dopiero wieczorem, gdy szliśmy spać, układaliśmy się jeden obok drugiego. Wówczas wymienialiśmy doświadczenia przeżytego dnia. Rozmowa wyglądała mniej więcej w ten sposób: - Dzisiaj miałem szczęście, pracowałem w grupie, gdzie niezbyt popędzano i oberwałem kilka razy. - A u mnie było gorzej, skarżył się Jędrek (Lewicki - przyp. AĆ), dostałem chyba ze 20 batów. Mówię ci, jakie te sukinsyny mieli dzisiaj grube kije - i podciągnął koszulę, ażeby pokazać pocięte uderzeniami plecy, które nie było czym posmarować lub natrzeć […]”.

W czasie pracy prowadzili niekończące się rozmowy o jedzeniu. To jedyny temat, który stale zaprzątał im głowę i był kontynuowany, gdy sytuacja na to pozwalała. Chociaż takie opowiadania wzmagały uczucie głodu, to jednak znajdowali w tym przyjemność.

„Przenosiliśmy się myślami do dobrych czasów wolności, zapominaliśmy na chwilę o lagrze, a co najważniejsze czas szybko płynął i skracał oczekiwanie na posiłek” - wspominał po latach Sikora.

Niestety, praca ponad siły oraz znęcanie się nad więźniami zrobiły swoje. W grudniu 1940 r. Tadeusz Presch, który był najmłodszy ze wspomnianej gorlickiej grupy, nie wytrzymał trudów obozowego życia i zachorował. Dostał się do szpitala na blok 28. Kilkakrotnie odwiedzał go wspomniany Ignacy Sikora, przynosząc mu czystą bieliznę.

W swych wspomnieniach z obozu oświęcimskiego zapisał: „Pamiętam, była to Wigilia Bożego Narodzenia, przyniosłem mu trochę spalonego na węgiel chleba - jako lekarstwo, ale Tadzia już nie zastałem na sienniku w rogu sali. Stubendienst powiedział mi, że zmarł tej nocy z wycieńczenia i zimna”.

W miesiąc później zmarł Ignacy Mielowski, nr obozowy 5742, zamordowany prze volksdeutscha Emila Bednarka, zastępcę blokowego w bloku nr 3. Również tego samego roku z wycieńczenia i głodu zmarł Zdzisław Ryba, nr obozowy 5785. Podczas selekcji na bloku w połowie stycznia 1942 r. został uśmiercony zastrzykiem fenolu Andrzej Lewicki, nr obozowy 5718, syn profesora Wiktora Lewickiego - nauczyciela matematyki, fizyki i chemii w gorlickim gimnazjum. Jego rodzina długo nie wierzyła w jego śmierć. „Pamiętam - pisze dalej Sikora - jak w 1943 r. został przywieziony do Oświęcimia, jako zakładnik z Gorlic, jego ojciec. Pomimo że zawiadomienie o śmierci syna przyszło do Gorlic, to jednak pytał: Gdzie jest Jędruś? - co z nim jest? To nieprawda, to niemożliwe - że on nie żyje. Taki młody, silny, zdrowy, on nie mógł umrzeć. Trzeba było dłuższego czasu, aby poznawszy warunki i mechanizmy życia lagrowego uwierzył w końcu, że jego ukochany, jedyny syn nie żyje”.

Najokrutniej w obozie oświęcimskim obchodzono się z więźniami politycznymi, których przydzielano do karnych kompanii lub też po krótkim pobycie rozstrzeliwano pod ścianą śmierci. Tak było w przypadku Edwarda Chrząścika - komendanta Hufca Harcerskiego w Gorlicach oraz oficera propagandy w I sztabie Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) obwodu „Gorlice”. Aresztowany przez gestapo 8 lipca 1941 r., został przydzielony do karnej kompani, gdzie zginął męczeńską śmiercią jedenaście miesięcy później. W trzy miesiące później został zamordowany organizator ZWZ w Gorlicach, kpt. Julian Jamrowicz, nr obozowy 27481.

Głód i biegunka

„»Ja cię znam, ty jesteś z Gorlic i nazywasz się Sikora«. Oniemiałem z wrażenia; też spotkanie, tu na sali tyfusowej - pisze autor wspomnień. »Ja byłem wójtem w gminie Ropa. Pomagałem tamtejszej partyzantce, wpadłem na skutek zdrady. Nazywam się Rodak Jan«”.

Poznany gorliczanin prosił wtedy Sikorę: „Ratuj mnie! Chcę żyć. Tyfus jakoś przeszedłem, a teraz ta biegunka chyba mnie wykończy”. Ignacy zgodził się, ale zastrzegł, że chory musi go bezwzględnie słuchać i nie może nic jeść przez kilka dni.

Chory przyrzekł solennie i powiedział: - Tam pod łóżkiem schowałem sobie na potem miskę zupy, zabierz stamtąd i wylej. Ponieważ więźniowie nie mieli żadnych leków przeciw krwawej dyzenterii, Sikora postanowił spalać chleb na węgiel i podawać choremu. Po kilku dniach stan jego się poprawił.

„Gdzieś w czwartym dniu karmienia go tym węglem wysłano mnie do kuchni. Moja nieobecność trwała dość długo. Gdy wróciłem, zastałem niewesołą sytuację. Jeden z chorych powiedział mi, że ten, którym się opiekuję i karmię węglem, pozbierał niezjedzoną zupę leżącą obok chorych, jedną miskę już zjadł, a drugą schował pod łóżko. Nie wytrzymał, głód był silniejszy niż osłabiona chorobą wola trwania. Na drugi dzień rano już nie żył” - pisze dalej Sikora.

Ostatnia przysługa

„W obozie cygańskim spotkałem Sławka Moskala z Gorlic, który mieszkał przy ulicy Strożowskiej - wspomina Ignacy Sikora. - Nieźle mu się wiodło, bo wyglądał dobrze. Na moją uwagę: - Uciekaj z tego lagru i przenieś się na odcinek męski, bo cię tu wszy zjedzą i tyfus nie ominie, odpowiedział: - Wszy to u mnie nie ma, a tyfus, co kogo ma spotkać, to się i tak nie wymiga. Chyba w złą godzinę wypowiedziałem wówczas słowa o tyfusie. Jakieś 3 tygodnie potem K. przysłał mi wiadomość, że Sławek zmarł na tyfus. Jako ostatnią przysługę zrobiłem to, że nie rzucono go na wóz razem z Cyganami, lecz zawinąłem go w białe prześcieradło, ułożyłem osobno na samej górze i tak odwieziono go do krematorium”.

Niewielu gorliczan z ponad setki tych, którzy stracili życie w obozie oświęcimskim, miało takie „szczęście”, że ich śmierć została uhonorowana, zapamiętana, a jej okoliczności przekazane rodzinie i potomnym.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska