https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W oceanie gadżetów dziecięcych. Jak z marzeń o przygodzie zrobiło się bagno frustracji

Tadeusz Płatek
pixabay
Wpłynąłem, jako, już niedługo, tata, na bezkresny przestwór oceanu akcesoriów dziecięcych. Myślałem, że będzie to nowa, wspaniała przygoda. Zamiast tego, od dwóch miesięcy brodzę bagnie bałaganu technologicznego, jestem coraz bardziej zirytowany i co tu kryć - bezradny.

Pisząc te słowa boję się jak diabli, żeby nie wpaść w jakieś seksistowskie stereotypy, ale trudno, niech wpadam: gdyby wózki były projektowane wyłącznie dla mężczyzn, gdyby tylko faceci mieli prawo je kupować i ich używać, to rynek tych niezbędnych urządzeń wyglądałby zupełnie inaczej. Tymczasem wymyślają je - sprawdziłem te najbardziej znane - chłopy, prawie wyłącznie dla kobiet, co powoduje niewyobrażalny wprost bałagan. 

Marek wózków są setki, ze świecą jednak szukać świętego gralla - modelu który kosztuje fortunę, ale jest idealny. Nie ma „wózków-Rolls Royce’ów”, jeśli nawet jakaś marka (np. Mercedes) umieszcza swoje logo na urządzeniu do przewozu dzieci, to jest to wyłącznie marketingowa ściema, w gruncie rzeczy niedoróbka i wstyd.

Nawet najdroższe dostępne na rynku modele są zaprojektowane i wykonane na odwal się. W roku 2025, erze przyszłości, mamy na przykład tylko JEDEN model ze wspomaganiem elektrycznym, który oczywiście jest za ciężki. Wózki są albo niezwrotne, albo niewygodne w prowadzeniu, wszystkie natomiast beznadziejnie się składają i opierają na spróchniałych technologiach. Żeby np. wpiąć w ramę wózka nosidełko dziecięce, trzeba najpierw (poza jednym, zbyt ciężkim modelem) wtykać plastikowe adaptery, które przypominają kostki do gniazdek w Wielkiej Brytanii.

Każdy producent (wszyscy powinni się smażyć w piekle) ma swój własny system składania, z których każdy jest zły i wymaga skomplikowanej procedury naciskania zatrzasków wykonanych z gównianego plastiku, zanim to jednak nastąpi, prawie każdy wózek trzeba rozkładać na czynniki pierwsze - ściągać gondolę albo siedzisko i dopiero później zajmować się ramą, w prawdziwym świecie mając na ręku dziecko i będąc prawdopodobnie zmęczoną życiem kobietą. 

Porównałem wcześniej te wynalazki do samochodów. Gdzie tam! Tych badziewi nie da się nawet postawić koło rowerów, które często robione są z włókna węglowego, posiadają zegarmistrzowskie i ultralekkie mechanizmy, są wytrzymałe i po prostu piękne. Dizajnerzy „myślą” o nas wypuszczając na rynek w ich mniemaniu zmyślne wózki 2 w 1, które po pierwszym okresie gondolowym, można przerobić na spacerówki. W efekcie dostajemy sprzęt który nie jest ani szosówką, ani góralem, kosztuje tyle co używane auto i jest jednym ciężkim rozczarowaniem, nawet dla sprzedawców, którzy męczą się usiłując pokazywać jak ten szajs używać na co dzień.

Stevie Jobsie - zmartchwywstań. Elonie Musku - rzuć w diabły politykę. Zrób wózek! 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska