Pisząc te słowa boję się jak diabli, żeby nie wpaść w jakieś seksistowskie stereotypy, ale trudno, niech wpadam: gdyby wózki były projektowane wyłącznie dla mężczyzn, gdyby tylko faceci mieli prawo je kupować i ich używać, to rynek tych niezbędnych urządzeń wyglądałby zupełnie inaczej. Tymczasem wymyślają je - sprawdziłem te najbardziej znane - chłopy, prawie wyłącznie dla kobiet, co powoduje niewyobrażalny wprost bałagan.
Marek wózków są setki, ze świecą jednak szukać świętego gralla - modelu który kosztuje fortunę, ale jest idealny. Nie ma „wózków-Rolls Royce’ów”, jeśli nawet jakaś marka (np. Mercedes) umieszcza swoje logo na urządzeniu do przewozu dzieci, to jest to wyłącznie marketingowa ściema, w gruncie rzeczy niedoróbka i wstyd.
Nawet najdroższe dostępne na rynku modele są zaprojektowane i wykonane na odwal się. W roku 2025, erze przyszłości, mamy na przykład tylko JEDEN model ze wspomaganiem elektrycznym, który oczywiście jest za ciężki. Wózki są albo niezwrotne, albo niewygodne w prowadzeniu, wszystkie natomiast beznadziejnie się składają i opierają na spróchniałych technologiach. Żeby np. wpiąć w ramę wózka nosidełko dziecięce, trzeba najpierw (poza jednym, zbyt ciężkim modelem) wtykać plastikowe adaptery, które przypominają kostki do gniazdek w Wielkiej Brytanii.
Każdy producent (wszyscy powinni się smażyć w piekle) ma swój własny system składania, z których każdy jest zły i wymaga skomplikowanej procedury naciskania zatrzasków wykonanych z gównianego plastiku, zanim to jednak nastąpi, prawie każdy wózek trzeba rozkładać na czynniki pierwsze - ściągać gondolę albo siedzisko i dopiero później zajmować się ramą, w prawdziwym świecie mając na ręku dziecko i będąc prawdopodobnie zmęczoną życiem kobietą.
Porównałem wcześniej te wynalazki do samochodów. Gdzie tam! Tych badziewi nie da się nawet postawić koło rowerów, które często robione są z włókna węglowego, posiadają zegarmistrzowskie i ultralekkie mechanizmy, są wytrzymałe i po prostu piękne. Dizajnerzy „myślą” o nas wypuszczając na rynek w ich mniemaniu zmyślne wózki 2 w 1, które po pierwszym okresie gondolowym, można przerobić na spacerówki. W efekcie dostajemy sprzęt który nie jest ani szosówką, ani góralem, kosztuje tyle co używane auto i jest jednym ciężkim rozczarowaniem, nawet dla sprzedawców, którzy męczą się usiłując pokazywać jak ten szajs używać na co dzień.
Stevie Jobsie - zmartchwywstań. Elonie Musku - rzuć w diabły politykę. Zrób wózek!
