Styczeń to wyjątkowo pracowity czas dla księży, zgodnie z tradycją odwiedzają swoich parafian, niosąc im boże błogosławieństwo.
Ksiądz Eugeniusz Mrożek, proboszcz Parafii Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej w Nowym Sączu, w dzielnicy Zabełcze, ma pod swoją opieką ponad 300 domów. Podkreśla, że ich mieszkańcy w przeważającej większości nie wyobrażają sobie nowego roku bez tradycyjnej kolędy.
- Codziennie odwiedzam do dwudziestu kilku domów, i w każdym z nich jestem mile oczekiwanym gościem. Czas trwania kolędy zależy od indywidualnych potrzeb danej osoby czy rodziny, często zdarza się bowiem, że parafianie korzystają z obecności księdza, by poruszać różne nurtujące ich problemy. Staram się na bieżąco doradzać parafianom, ale jeśli dana sprawa wymaga dłuższej rozmowy, umawiam się na inny termin - wyjaśnia ks. Mrożek.
Zainteresowanie kolędą wśród w jego parafii jest spore.
- Może inni proboszczowie notują odpływ wiernych. Ja nie zaobserwowałem tego wśród moich parafian - cieszy się kapłan.
Jak się przygotować?
- Na stole, najlepiej przykrytym białym obrusem, należy postawić krzyż, zapaloną świecę i wodę święconą - informuje ksiądz Stanisław Ruszel, proboszcz bazyliki w Gorlicach.
Ważne jest, by w czasie wizyty duszpasterskiej w domu byli wszyscy domownicy.
- Można też położyć w zasięgu wzroku księdza zeszyty z religii, oczywiście, jeśli w domu są dzieci uczęszczające na religię - dodaje z uśmiechem kapłan.
Dodaje, że kolęda jest także dobrym momentem, żeby opowiedzieć kapłanowi o swoich problemach. Parafianie czują się w swoich domach swobodnie, dlatego chętniej zwierzają się ze swoich trosk, albo chwalą się sukcesami.
- Często dziadkowie nie mają komu pochwalić się zdolnymi wnukami, więc trzeba ich wysłuchać - mówi kapłan z Gorlic.
Odwiedziny księdza stanowią dla niego także sposobność, by obalić krążące po mieście plotki i mity dotyczące spraw parafialnych.
- Ja na przykład dowiedziałem się na kolędzie, że odkąd kościół ma status bazyliki, to ślub w naszej parafii kosztuje cztery tysiące złotych - opowiada z uśmiechem proboszcz.
- Dla tych co nie chodzą w niedzielę do kościoła, kolęda to okazja, żeby dowiedzieć się chociażby, ile choćby kosztują nasze nowe ławki, które teraz robimy, czy ile wydajemy na renowację tych starych - dodaje ksiądz Ruszel.
Czy dać księdzu kopertę?
Gorlicki proboszcz podkreśla, że nie ma obowiązku składania datków księżom chodzącym po kolędzie.
- Ofiary z racji kolędy, jeżeli oczywiście parafianie mają takie życzenie, powinni składać w kopertach na tacę w kościele - podpowiada.
Wierni nie zawsze jednak stosują się do tej zasady i często wręczają kapłanom koperty z banknotami. Wysokość sumy zależy od zasobności portfela i waha się od 10 do nawet 100 złotych. Zwykle drobne pieniądze dostają także ministranci towarzyszący kapłanowi.
Otrzymane datki nie pozostają w całości w danej parafii. Część z nich przeznaczana jest na potrzeby diecezji. Jedna trzecia pieniędzy zostaje podzielona pośród księży odwiedzających wiernych.
- Tak naprawdę to po prostu je odkładamy - opowiada proboszcz. - Wykorzystywane są choćby w lecie, gdy moi wikariusze wyjeżdżają z dziećmi na kolonie. Wtedy każdy z nich również z tych pieniędzy dopłaca się do wypoczynku - dodaje ksiądz Stanisław Ruszel.
KONIECZNIE ZOBACZCIE:
WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie? - odcinek 6
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
Follow https://twitter.com/gaz_krakowska