Liczba wilków w parku i na terenie go otaczającym jest jednak dość wysoka i wynosi około 10 osobników na 100 kilometrów kwadratowych. Ostatni mroźny tydzień sprawił, że zwierzęta wychodzą z lasów i podchodzą pod ludzkie siedziby.
O takim zdarzeniu poinformował nas proboszcz parafii prawosławnej w Bartnem, ksiądz Mirosław Cidyło. Twierdzi, że widział wilka idącego koło plebanii na wprost przez jego pasiekę do tego w biały dzień.
Taka informacja nie dziwi sołtysa tej wsi, Adama Kuziaka.
- Nie tak dawno mieliśmy przy naszym domu wizytę tego drapieżnika - opowiada. - Skończyła się ona śmiercią naszego psa, który był przy budzie na podwórku - dodaje.
Zapytany o takie zdarzenia, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Gorlice Konrad Barczyk nie kryje zdziwienia.
- Ja w całej swojej karierze zawodowej nigdy nie spotkałem się z przypadkiem, by wilki zaatakowały ludzi - stwierdza. - Oczywiście w ciężkich warunkach pogodowych mogło się zdarzyć, że gdzieś wilk podejdzie pod gospodarstwa w poszukiwaniu jedzenia, ale to dzikie zwierzę i raczej trzyma się lasów - tłumaczy.
Leśnik dodaje jeszcze, że oczywiście mogło się zdarzyć, że wilk zaatakował psa uwiązanego przy budzie.
- To dla niego łatwy i w sumie prosty sposób, by się pożywić, więc nie ma się co dziwić, że skorzystał z takiej sytuacji - mówi wprost Barczyk.
Leśniczy zaznacza jednak, że obserwowane w okolicy wilki wcale nie muszą być tymi właśnie drapieżnikami.
- Niestety w lasach ciągle można spotkać wałęsające się bezpańskie psy - mówi. - Nie trudno więc sobie wyobrazić sytuację, że ktoś niewprawny może się pomylić i uznać, że widzi wilka - dodaje. Zdaniem leśnika, tak naprawdę to właśnie te bezpańskie psy mogą być bardziej niebezpieczne, bo mniej boją się ludzi.
Z pytaniem o podchodzenie wilków do domostw zwróciliśmy się też do nadleśnictwa Łosie. Zastępca nadleśniczego Piotr Wojtas zapewnił nas, że z terenu, na którym działają, nie docierają do nich żadne tego rodzaju sygnały.