WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"
- Co pan pomyślał sobie, gdy piłka wpadła do siatki po pana strzale i wyszliście na prowadzenie 2:1 w dogrywce?
- Było mnóstwo emocji w tym momencie. W głowie miałem jednak również to, co wydarzyło się w meczu z Resovią. Pomyślałem, że nie możemy już stracić bramki, że musimy zdobyć ten Puchar.
- To jeden z lepszym momentów w pańskiej karierze?
- Najlepszy! Na pewno najlepszy! Nie wiem nawet, jak określić to, co czuję, ile znaczy dla mnie zdobycie tego trofeum. To, co się wydarzyło, było po prostu niesamowite.
- Został pan wybrany najlepszym zawodnikiem tego meczu. To też się liczy…
- Tak, to oczywiście miłe, ale nie jest najważniejsze. Dla mnie wszyscy zapracowali na taką nagrodę. Oczywiście długo przegrywaliśmy, Eneko uratował nas w ostatniej minucie. Gdy coś takiego się dzieje, myślisz sobie, że Bóg jest po twojej stronie. A nam takie rzeczy w tych rozgrywkach przytrafiały się przecież już wcześniej w kilku meczach. Ostatecznie zrobiliśmy to, wygraliśmy.
- Strzeliliście gola na 1:1 w ostatniej akcji meczu, ale tak naprawdę długimi fragmentami byliście lepsi w tym spotkaniu…
- Z mojej perspektywy, z boiska miałem takie poczucie, że gramy dobry mecz, że możemy go wygrać. Oczywiście, były też słabsze momenty, ale powinniśmy cieszyć się przede wszystkim tymi dobrymi.
- Pierwszy raz w tym sezonie mogliście na wyjazdowym meczu liczyć na wsparcie swoich kibiców. Ile to dla pana znaczy?
- To było coś niesamowitego. Atmosfera na trybunach była gorąca jak w piekle. Przy czymś takim czuliśmy, że musimy z siebie dać nie sto, a dwieście procent. Dla siebie samych, ale też dla naszych kibiców. Zasłużyli na to, bo dużo wycierpieli, gdy nie mogli jeździć na nasze mecze wyjazdowe. W końcu dostali szansę, żeby pojawić się na tak wielkim meczu, na Stadionie Narodowym. Cudowna sprawa!
- Po meczu macie okazję celebrować radość po zwycięstwie, po zdobyciu Pucharu Polski, ale musicie pamiętać, że kilka dni jest mecz w Sosnowcu…
- Nie bójcie się, zaopiekuję się chłopakami i będziemy gotowi na poniedziałek.
- Do końca sezonu pozostały cztery mecze plus oczywiście baraże. Taki sukces jak na Stadionie Narodowym może dać wam dodatkową moc?
- Oczywiście. Mam nadzieję, że tak będzie. Mam teraz takie poczucie, że skoro w takim meczu z drużyną z ekstraklasy zrobiliśmy coś takiego, to możemy zrobić również w każdym spotkaniu w I lidze. Możemy mieć gorsze momenty, ale zawsze musimy być gotowi na to, żeby zmieniać swoją sytuację.
- Wygraniem Pucharu Polski wywalczyliście sobie miejsce w europejskich pucharach…
- Gramy w Europie, to coś pięknego. Rywalizacja w europejskich pucharach, to spełnienie marzeń każdego piłkarza. Teraz jednak trzeba skupić się oczywiście na ostatnich meczach w sezonie i wywalczyć po prostu ten awans. A później przyjdą - mam nadzieję - wielkie mecze.
- Podczas meczu w Warszawie była na trybunach pańska rodzina?
- Tak. Była moja żona, tata, teść, bracia, przyjaciele, duża rodzina. Byli tu i dobrze się bawili.
- Dlaczego już na początku meczu zmienił pan buty?
- Bo już na początku moje buty rozleciały się… Pomyślałem, co się dzieje? Zmieniłem jednak szybko buty i nowe okazały się szczęśliwe, skoro strzeliłem w nich gola.
- Podsumowując - nowy sezon w ekstraklasie, w Lidze Europy i z nowym kontraktem. Co pan powie na taką perspektywę?
- Cóż, zobaczymy…
