Pierwsza kwarta była bardzo wyrównana, a prowadzenie przechodziło w niej z rąk do rąk. Nieco lepiej prezentowali się w tym fragmencie gry wiślacy i to oni wygrali pierwszą część spotkania.
Początek drugiej kwarty to wciąż dobra i skuteczna gra podopiecznych trenera Piotra Piecucha, którzy zwiększali swoje prowadzenie. Po dwóch minutach gry w tej części wynosiło ono już dziewięć punktów (27:18). W końcu jednak gospodarze zaczęli grać lepiej, cały czas żmudnie odrabiali straty i w końcu na na trzy minuty przed końcem dwa celne rzuty osobiste Filipa Małgorzaciaka przyniosły im prowadzenie 34:33. Na przerwę Sokół schodził również przy prowadzeniu (41:38).
Po zmianie stron pierwsi zaczęli skuteczniej grać miejscowi. Wydawało się, że opanowali już sytuację na parkiecie, bo dość szybko odskoczyli na osiem punktów. To były jednak tylko pozory, bo „Wawelskie Smoki” nie miały najmniejszego zamiaru składać broni. Na niespełna pięć minut przed końcem tej części gry Wisła znów wyszła na prowadzenie (51:50), a po chwili zaskoczeni gospodarze przegrywali już 50:59. To był naprawdę dobry fragment wiślaków, efektem czego było ich prowadzenie 64:57 przed decydującą kwartą spotkania.
Jeśli ktoś mógł mieć obawy, czy krakowianie wytrzymają trudy tego spotkania i dadzą sobie odebrać zwycięstwo w czwartej kwarcie, jak w kilku innych wcześniejszych meczach, to dostał szybką odpowiedź na początku ostatniej części spotkania. Wystarczyły niecałe dwie minuty gry, by Wisła odskoczyła już na dwanaście punktów po celnej „trójce” Wojciecha Gorgonia. Sokół próbował odrabiać straty, ale na sześć minut przed końcem znów za trzy punkty trafił Gorgoń i Wisła prowadziła już 76:61. Wydawało się, że to rozstrzyga sprawę, a krakowianie spokojnie dotrą do mety. Można tak było pomyśleć tym bardziej, że świetnie w końcówce drużyną dyrygował na parkiecie Artur Włodarczyk. Regulował tempo gry, a gdy trzeba było skutecznie kończył akcje a to indywidualnymi wejściami pod kosz, a to celnymi rzutami z dystansu. Ale w ostatnich fragmentach Włodarczyka na parkiecie już nie było, a kilka prostych błędów sprawiło, że na 34 sekundy przed końcem przewaga Wisły stopniała tylko do trzech punktów (88:85). Mało tego, na 22 sekundy przed końcem trafił za trzy punkty Filip Małgorzaciak i było już tylko 89:88 dla gości. Krakowianie mieli piłkę, gospodarze faulowali. Wiktor Rajewicz wykorzystał jeden z rzutów osobistych i doprowadził do prowadzenia 90:88. Sokół miał jeszcze kilkanaście sekund na rozegranie skutecznej akcji, ale tym razem Małgorzaciak nie trafił za trzy punkty, piłkę zebrał Wiktor Rajewicz i sensacja stała się faktem!
Rawlplug Sokół Łańcut - TS Wisła Chemart Kraków 88:90 (18:22, 23:16, 16:26, 31:26)
Sokół: Zaguła 20, Małgorzaciak 17, Klima 12, Kulikowski 10, Karolak 6 oraz Czerwonka 15, Fraś 5, Majka 3, Pełka 0, Noga 0.
Wisła: Gorgoń 21, Czyż 11, Bogdanowicz 6, Zgłobicki 6, Krakowiak 0 oraz Włodarczyk 18, Maj 17, Rajewicz 4, Żaczek 7.
Sędziowali: Paweł Pacek, Mateusz Wawrzyński i Marek Ulewiński. Widzów: mecz bez udziału publiczności.
- Tak mieszkają gwiazdy sportu! Zobacz apartamenty Małysza, Lewandowskiego, Kubackiego
- Były piłkarz Wisły musi odejść z klubu. Winne kontuzje
- Były piłkarz Cracovii trenerem na Zanzibarze!
- Piękna dziewczyna nowego napastnika Wisły Kraków ZDJĘCIA
- Wisła Kraków. Kadra drużyny - wiosna 2021 w piłkarskiej ekstraklasie
- Wisła Kraków. Transfery, wypożyczenia, plotki - zima 2021
