Trener Kiko Ramirez zapowiadał przed meczem z Jagiellonią, że nie będzie stosował taryfy ulgowej i wystawi najsilniejszy możliwy skład. Tak też się stało. Zmiany w wyjściowej jedenastce były, ale zostały one wymuszone. Po pierwsze kartkową pauzą Arkadiusza Głowackiego, a po drugie kontuzją Macieja Sadloka. Zastąpili ich odpowiednio Alan Uryga i Matija Spicić. Do pierwszej jedenastki wrócił również Semir Stilić, który ostatnie mecze spędzał jedynie na ławce rezerwowych. Na tej ostatniej zabrakło tym razem Kiko Ramireza, który otrzymał jeden mecz dyskwalifikacji za wyrzucenie na trybuny w czasie spotkania z Lechią Gdańsk.
Wisła zaczęła spotkanie w Białymstoku lepiej niż mecz z Lechią. Krakowianie grali przede wszystkim agresywniej, nie pozostawiali zbyt wiele miejsca gospodarzom. Walka toczyła się głównie w środku pola, gdzie było bardzo ciasno. Mniej mieliśmy natomiast sytuacji, po których byłoby groźnie pod jedną czy drugą bramką. Pierwsza taką okazję miała Jagiellonia w 13 min. Piłkę w środkowej strefie boiska przejął Jacek Góralski. Zagrał na lewo do Fedora Cernycha, a ten już w polu karnym podał do Cilliana Sheridana. Irlandczyk nie trafił jednak czysto w piłkę, a zablokował go jeszcze Ivan Gonzalez.
Duet Cernych – Sheridan skuteczniejszą akcję przeprowadził w 27 min. Litwin w sprytny sposób ograł Tomasza Cywkę i wyłożył piłkę, pozostawionemu zupełnie bez opieki Irlandczykowi. Sheridan oddał strzał, który próbował jeszcze zablokować nieskutecznie Ivan Gonzalez. Piłka wpadła jednak do siatki i gospodarze objęli prowadzenie.
W 37 min Sheridan miał kolejną doskonałą okazję na gola. Świetnie z prawej strony dośrodkował do niego Ziggy Gordon, ale Irlandczyk nie trafił czysto w piłkę i ta przeleciała nad poprzeczką.
Krakowianie, o ile nieźle radzili sobie w pierwszej połowie w środku pola, to mieli duży problem ze stwarzaniem sytuacji pod bramką Mariana Kelemena. Przed przerwą nie udało im się na dobrą sprawę poważniej zagrozić Jagiellonii. Z tego punktu widzenia, prowadzenie gospodarzy było jak najbardziej zasłużone.
Druga połowa nie przyniosła wielkiej zmiany obrazu gry. Wisła utrzymywała się co prawda dłużej przy piłce od Jagiellonii, ale niewiele z tego wynikało. Podopieczni Michała Probierza cofnęli się głębiej, ale gdy tylko była okazja, starali się nękać „Białą Gwiazdę” kontrami. Krakowianie nieźle wyglądali tylko do pola karnego. Gdy trzeba było zagrać ostatnie podanie, czy oddać strzał, wyglądało to już o wiele gorzej. Dopiero w 66 min wiślacy wyprowadzili błyskawiczny atak. Jakub Bartosz zagrał do Petara Brleka, ale Chorwat nieznacznie się pomylił.
Od tego momentu Wisła zaczęła jednak atakować z nieco większa werwą. Gospodarze nie mogli się czuć już tak pewnie, a nikłe prowadzenie nie dawało im gwarancji trzech punktów. Inna sprawa, że Jagiellonia starała się grać spokojnie, trzymała piłkę jak najdalej od własnej bramki. Wiślacy mieli natomiast dalej problem ze stwarzaniem sobie sytuacji. Niewiele dało drużynie wprowadzenie na boisko Zdenka Ondraska czy Evera Valencii. W samej końcówce gospodarze wyprowadzili jeszcze jeden kontraktak. Sheridan podał do Przemysława Frankowskiego, ten odegrał do Dmytro Chomczenowskyja, a Ukrainiec uderzył obok Łukasza Załuski. Piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do siatki.
Jagiellonia Białystok – Wisła Kraków 2:0 (1:0)
Bramki: 1:0 Sheridan 27, 2:0 Chomczenowskyj 90+1.
Jagiellonia: Kelemen – Gordon, Runje, Guti, Tomasik – Romanczuk, Góralski – Novikovas (65 Frankowski), Vassiljev, Cernych (87 Chomczenowskyj) – Sheridan.
Wisła: Załuska – Cywka, Uryga, Gonzalez, Spicić – Mączyński, Llonch (76 Valencia) – Brlek, Stilić (59 Bartosz), Małecki – Brożek (63 Ondrasek).
Sędziowali: Jarosław Przybył (Kluczbork) oraz Marcin Borkowski (Lublin) i Kamil Wójcik (Warszawa). Żółte kartki: Góralski – Stilić. Widzów: 15 117.
Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków
Follow https://twitter.com/sportmalopolska