Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła rozstrzelała Lechię

Bartosz Karcz
W sobotni wieczór przy ul. Reymonta nie brakowało ostrych starć. O piłkę walczą wiślak Osman Chavez i lechista Paweł Buzała
W sobotni wieczór przy ul. Reymonta nie brakowało ostrych starć. O piłkę walczą wiślak Osman Chavez i lechista Paweł Buzała ANDRZEJ BANAŚ
Nareszcie! Kibice Wisły mogą odetchnąć z ulgą, bo ich zespół po pięciu meczach bez zwycięstwa sięgnął po komplet punktów. Mało tego, uczynił to po porywającej grze w drugiej połowie, gdy Wisła znów była... Wisłą.

Idącą do przodu, szukającą swoich szans i, co najważniejsze, strzelającą kolejne bramki. "Biała Gwiazda" rozbiła Lechię 5:2, ale rozmiary zwycięstwa nie powinny zaciemnić obrazu całego spotkania, gdyż zwolennicy teorii, że Wiśle jeszcze daleko do doskonałości, znajdą po meczu z Lechią mnóstwo argumentów.

Zobacz także: Wisła: treningi zamknięte, szykują się na Lechię

- Przegraliśmy mecz w pierwszej połowie - podsumował trener "biało-zielonych" Tomasz Kafarski. Swojemu szkoleniowcowi wtórowali piłkarze z Gdańska. O co chodziło gościom, skoro do przerwy było 1:1? O to, że przez pierwsze pół godziny Lechia robiła na boisku, co chciała. Goście rządzili w środku pola, dobrze bronili dostępu do bramki, a jak trzeba było, to w pięciu, sześciu wyprowadzali groźne kontry. Strzelili też szybko gola, przy której nie popisał się Osman Chavez. Chłop jak dąb, a dał się przepchać Krzysztofowi Bąkowi.

Mało tego, gdańszczanie stworzyli jeszcze dwie, trzy sytuacje, po których mogli prowadzić wyżej, a w dodatku błąd popełnił sędzia, który nie zauważył faula Gordana Bunozy na Bąku w polu karnym.
Wynik nie zmienił się jednak i jak się miało okazać, miało to decydujące znaczenie. Oto bowiem w 30 minucie pierwszy groźny atak Wisły przyniósł jej wyrównanie. Obrona Lechii "przysnęła", z czego skorzystał Patryk Małecki. Pozostawiony zupełnie sam, wypalił jak z armaty i dzięki temu trafieniu na przerwę drużyny schodziły przy remisie.

Na drugą połowę kibice Wisły czekali jednak z obawami. Wrażenia z pierwszej części raczej w Lechii kazały upatrywać ciągle zespołu, który ma większą szansę na wygraną. Tymczasem po zmianie stron "Biała Gwiazda" zaczęła grać tak, jak wszyscy tego od niej oczekują.

Zaraz po wznowieniu gry Paweł Brożek uciekł Sergejsowi Kozansowi i piłkarzowi Lechii nie pozostało nic innego, jak sfaulować wiślaka. To był decydujący moment, bo po chwili piłka została wrzucona w pole karne. Co prawda, goście jeszcze zdołali ją wybić, ale dopadł do niej Radosław Sobolewski, podciągnął i technicznym strzałem w tzw. długi róg dał prowadzenie Wiśle.

W tym momencie ciśnienie zeszło z wiślaków. Zaczęli grać z polotem, zdominowali środek pola. Szalał też Andraż Kirm, który rozgrywał najlepsze spotkanie, odkąd trafił do Wisły. To właśnie Słoweniec poszedł za strzałem Pawła Brożka w 66 min. Opłaciło się, gdyż wyprzedził Pawła Kapsę o ułamek sekundy, dziubnął piłkę, a bramkarz Lechii trafił wiślaka w nogi i sędzia tym razem bez wahania wskazał na jedenasty metr. Po chwili było już 3:1 dla Wisły, gdy Paweł Brożek pewnie wykonał rzut karny.

Nie minęły dwie kolejne minuty, a Lechia została zdominowana. Tym razem świetnym podaniem popisał się Dragan Paljić, a Kirm zwieńczył swoją dobrą grę strzałem do siatki. O ile gra w ataku układała się wiślakom w tym fragmencie meczu bardzo dobrze, o tyle widać było jak na dłoni, że jeszcze mnóstwo pracy czeka ich w grze obronnej. Gdańszczanie stanowczo za łatwo dochodzili bowiem do sytuacji podbramkowych. Trudno w tej chwili powiedzieć, co stałoby się, gdyby nie bardzo dobra postawa Mariusza Pawełka. Golkiper "Białej Gwiazdy" raz za razem bronił strzały rywali z bliskiej i dalszej odległości. Być może dopingująco podziałały na niego rozpoczęte rozmowy w sprawie przedłużenia umowy z Wisłą. Po meczu Pawełek przyznał bowiem: - Mam informację od trenera i dyrektora sportowego, że chcą, abym został w Wiśle. Na ten temat z klubem rozmawia jednak mój menedżer, a ja koncentruję się na grze.

Pawełka w sobotę pokonał jeszcze Tomasz Dawidowski, ale jeśli goście zyskali po tym trafieniu nadzieję, że odwrócą losy meczu, to na ziemię ostatecznie sprowadził ich Kirm. Wisła przełamała się w najlepszym dla siebie momencie. Teraz przed nią w lidze trzy niezwykle prestiżowe mecze - z Lechem, Cracovią i Legią. Oj, będzie się działo, a kibice "Białej Gwiazdy" wierzą, że efektowne zwycięstwo z Lechią nie było jednorazowym wyskokiem, lecz stałą tendecją poprawy gry.

Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 5:2 (1:1)

Bramki: Małecki 30, Sobolewski 46, Paweł Brożek 67-karny, Kirm 69, 83 - Bąk 11, Dawidowski 82.

Sędziował: Szymon Marciniak (Płock).

Widzów: 15 000.

Wisła: Pawełek 5 - Cikos 3, Chavez 3, Bunoza 3, Paljić 4 - Małecki 4, Sobolewski 4, Boukhari 3 (61 WilkI), Garguła 4 (79 Rios), Kirm 5 - Paweł Brożek 4 (88 Żurawski). Trener: Robert Maaskant.

Lechia: Kapsa 3 - Deleu 3, KozansI3, Bąk 3, Wołąkiewicz 3 (52 Kaczmarek) - Lukjanovs 4 (71 Wiśniewski), Surma 3, Traore 3, Nowak 3, Buzała 4 (61 Dawidowski) - Buval 3. Trener: Tomasz Kafarski.

Wybierz prezydenta Krakowa.**Oddaj głos już dziś**

Zobacz co mają do powiedzenia krakowianom**kandydaci na prezydenta**

Brutalne zbrodnie, zuchwałe kradzieże, tragiczne wypadki. Wejdź na**kryminalnamalopolska.pl**

60 tysięcy złotych do wygrania. Sprawdź jak. Wejdź na**www.szumowski.eu **

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska