Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Bosak: Kraków to stolica polskiego wina [WYWIAD]

Magdalena Domańska-Smoleń
Magdalena Domańska-Smoleń
Wojciech Bosak. Prowadzi wykłady o winie na Uniwersytecie Jagiellońskim i w warszawskim Collegium Civitas, uczy przyszłych winiarzy w Podkarpackiej Akademii Wina w Jaśle, doradza inwestorom przy zakładaniu winnic. Dziennikarz i krytyk winiarski, sędzia na międzynarodowych konkursach winiarskich, prezes Polskiego Instytutu Winorośli i Wina.
Wojciech Bosak. Prowadzi wykłady o winie na Uniwersytecie Jagiellońskim i w warszawskim Collegium Civitas, uczy przyszłych winiarzy w Podkarpackiej Akademii Wina w Jaśle, doradza inwestorom przy zakładaniu winnic. Dziennikarz i krytyk winiarski, sędzia na międzynarodowych konkursach winiarskich, prezes Polskiego Instytutu Winorośli i Wina. Roman Myśliwiec
O Małopolskim Szlaku Winnym rozmawiamy z Wojciechem Bosakiem, znawcą wina, wykładowcą i krytykiem winiarskim.

Naprawdę Kraków jest stolicą polskiego wina?
Tak. Wokół Krakowa mamy mnóstwo dobrych winnic. A i cała Małopolska nie zostaje w tyle. Na 200 komercyjnych winnic zarejestrowanych w całym kraju, 30 działa właśnie u nas.

I produkujemy dobre wina? Przecież istnieje przekonanie, że Polska nie ma dobrego klimatu do uprawiania winorośli…
To nie do końca jest prawda. Polska ma warunki do tego, żeby produkować dobre wina czerwone, świetne wina białe, jeszcze lepsze różowe i rewelacyjne wina musujące. Jednak te ostatnie są najtrudniejsze do zrobienia. I może dlatego nie produkujemy ich aż tak dużo.

No dobrze. Ile więc butelek wina produkujemy rocznie w Polsce?
W najbardziej wydajnym jak dotąd pod względem ilości roczniku, czyli w 2016, wyprodukowaliśmy prawie milion butelek wina. Dodam, że w sporej części były to wina bardzo dobre jakościowo. Takie, które mogłyby być docenione przez smakoszy na całym świecie.

A przez Polaków?
Też, ale odbiorcami polskich win są u nas głównie pasjonaci, znawcy, ludzie świadomi ich jakości. Polacy są niestety na ostatnim miejscu w Unii Europejskiej, jeżeli chodzi o spożycie wina. Wychodzi tego zaledwie 3,5 litra na osobę na rok. To mało, biorąc pod uwagę, że średnia europejska to jakieś 22 litry.

I pewnie są to głównie wina marketowe...
Tak, a to nie zawsze są dobre wina!

Dlaczego?
Aby takie niedrogie wina przetrwały jakiś czas na półce w supermarkecie, a wcześniej długi transport i magazynowanie, które przebiegają nie zawsze w idealnych warunkach, muszą przejść dość brutalną stabilizację. Poza rutynowym siarkowaniem dodaje się do nich także inne konserwanty i środki klarujące, a także sterylnie filtruje, co pozbawia je sporej części smaku i aromatu. Wiele polskich win nie przechodzi takiej przemysłowej obróbki, zwłaszcza gdy kupujemy je na miejscu w winnicy. Smakują więc o wiele bardziej naturalnie. Ale śmiem twierdzić, że jednak statystyki spożycia wina w Polsce podnoszą konsumenci, którzy są w stanie docenić jego dobrą jakość, w tym jakość naszych polskich win.

Zacznijmy więc od początku. Kiedy, rzecz jasna po zmianie ustroju, powstały w Małopolsce pierwsze winnice z prawdziwego zdarzenia i kto wpadł na ten pomysł?
Zawsze były jakieś winnice w Małopolsce, nawet za komuny. Na przykład zakłady owocowe w Tymbarku kontraktowały winogrona na soki u sadowników spod Raciechowic i Szczyrzyca, a parę założonych wtedy winniczek przetrwało nawet do dziś. Były też nieduże prywatne winnice, dostarczające winogrona deserowe do lokalnych sklepów czy na bazary. Większość z nich została jednak opuszczona po 1989, kiedy nasz rynek otworzył się na tanie winogrona z importu. W 1996 roku posadziłem swoją pierwszą winnicę, nieco ponad ćwierć hektara obsadzone odmianami winorośli, dobranymi specjalnie do produkcji wina. Była to jedna z pierwszych takich plantacji w naszym regionie. W tym czasie w całej Polsce były może dwa tuziny winnic o podobnej lub nieco większej skali. I może kilka osób, które robiły ze swoich winogron wino zgodnie ze sztuką winiarską, a nie „metodą babuni”.

A dzisiaj?
W samej tylko gminie Skała, gdzie mieszkam, jest już ponad 15 winnic, z których większość robi naprawdę dobre wina, a pięć czy sześć legalnie je sprzedaje. Często więc zaskakuję swoich gości, a niekiedy odwiedzają mnie zagraniczni winiarze, czy inni specjaliści z branży winiarskiej, że biorę ich na spacer do jednej z pobliskich winnic. Albo siadam na rower i po trzech kwadransach wracam z butelką dobrego lokalnego wina.

Co jest takiego dobrego w naszych polskich winach?
Wina te powstają najczęściej w małych winnicach, a ponieważ nie są produkowane w hurtowych ilościach, nie muszą być mocno konserwowane. Pamiętajmy, że wino jest jednym z najbardziej naturalnych spośród wytwarzanych dziś na masową skalę produktów spożywczych i szczególnie wyjątkowym wśród napojów alkoholowych. Przede wszystkim produkuje się je wyłącznie ze świeżych winogron, które poddaje się naturalnym procesom fermentacyjnym. W polskich winach wciąż wyczuwa się tą naturalność!

Jak się o tym przekonać? Gdzie można spróbować tych win?
Na przykład odwiedzając którąś z małopolskich winnic. Po to właśnie wymyśliliśmy Małopolski Szlak Winny, by promować nasze niewielkie lokalne winnice. Organizujemy spotkania i dni otwarte, podczas których możemy dowiedzieć się, jak powstają małopolskie wina i skąd bierze się ich jakość. I oczywiście możemy tych win spróbować. Podczas takich spotkań staramy się też odczarować polskie wino.

Odczarować?
Bo nadal panuje przekonanie, że nasze polskie wina to kwaśne cienkusze, że są one po prostu gorsze. A tymczasem obserwuję jak podczas degustacji ludzie przecierają oczy ze zdumienia i odkrywają, że to mogą być świetne wina. Miedzy innymi właśnie po to są te spotkania.

A kwestia finansowa, da się wyżyć z winnicy?
Aby założyć 3-4 hektarową winnicę i rozpocząć produkcję wina na stosunkowo skromną skalę, około 15-20 tysięcy butelek rocznie, trzeba wysupłać około miliona złotych. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, inwestycja ta ma szansę zwrócić się mniej więcej po 15 latach. Natomiast wyprodukowanie jednej butelki wina to koszt około 15-20 zł. Więc proszę sobie odpowiedzieć na pytanie, czy to się opłaca.

Chyba nie opłaca się, a jednak zakładanie winnic i produkowanie własnego wina nie dość, że robi się modne, to jeszcze bardzo prężnie się rozwija.
Za uprawę winnic i produkcję wina biorą się u nas najczęściej pasjonaci albo altruiści. Są winnice, które już na siebie zarabiają, a są też takie, które ledwo wiążą koniec z końcem.

Czy każdy może założyć winnicę i robić dobre wino?
Oczywiście, każdy może spróbować, ale z robieniem wina jest z jak gotowaniem. Niby te same składniki, ten sam przepis, a jednemu wyjdzie coś dobrego, a drugiemu już niekoniecznie.

Ale na pewno każdy może odwiedzić małopolskie winnice!
Tak, i jak najbardziej do tego zachęcam. Choćby po to, aby przekonać się jak naturalnie smakuje wino.

Zobacz też: Czas na przetwory! Rozmowa z siostrą Anastazją Pustelnik

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści (5) - oszustwo na kartę NFZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska