Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszedł na Kasprowy Wierch 270 razy w ciągu roku. Paweł Dutka: Chodzenie po górach uzależnia

Łukasz Bobek
Łukasz Bobek
Paweł Dutka w ubiegłym roku wszedł na Kasprowy Wierch aż 270 razy. W sumie to pewnie już będzie ok. 2000 wejść. Po co tam chodzi? - Bo mogę - mówi W trakcie swoich wycieczek robi niesamowite zdjęcia
Paweł Dutka w ubiegłym roku wszedł na Kasprowy Wierch aż 270 razy. W sumie to pewnie już będzie ok. 2000 wejść. Po co tam chodzi? - Bo mogę - mówi W trakcie swoich wycieczek robi niesamowite zdjęcia Archiwum Pawła Dutki
Chodzenie po górach może uzależnić. I to nawet wędrowanie po jednym i tym samym szlaku. Paweł Dutka z Zakopanego wchodzi na Kasprowy Wierch niemal codziennie. W ubiegłym roku wszedł tam aż 270 razy. Po co? - Bo mogę – mówi.

„Obecny” – takim najczęściej słowem Paweł okrasza swoje niemal codzienne wpisy na profilu w mediach społecznościowych. Do tego dołącza swoje zdjęcie ze szczytu Kasprowego. Takich zdjęć na profilu ma setki. Każde niemal z tego samego miejsca, różnią się tłem – raz jest śnieg, raz zielono, raz zachód, raz wschód słońca. Ludzie, którzy często chodzą w góry już go znają.

- Dlaczego chodzę w góry? Bo lubię i mogę. Mam taką pracę, która pozwala mi wygospodarować trochę czasu dla siebie, by wyjść w góry – mówi.

Pracuje przy obsłudze turystów. Jak jest sezon, jest ciężej. Bo i pracy więcej. Ale i tak udaje się wyrwać na szlak.

- Obserwuję, że te moje codzienne raporty z Kasprowego Wierchu denerwują wiele osób. Ludzie się irytują, że oni nie mogą znaleźć chwili raz na tydzień, by iść w góry, a ja to mam superżycie, bo łażę po górach codziennie. Ja takim ludziom chcę powiedzieć, że pracuję jak każdy inny człowiek, mam obowiązki zawodowe, rodzinne. Jak każdy muszę zrobić zadania w pracy, odwieźć dzieci do szkoły. Ale to ode mnie zależy, jak sobie poukładam dzień, by móc wygospodarować czas na góry – mówi.

Na tyle to mu się udaje, że na Kasprowy wchodzi niemal codziennie. W 2022 roku wszedł na ten szczyt aż 270 razy. Chodzi wiosną, latem, jesienią. Zimą zakłada narty skitourowe i również wchodzi na Kasprowy.

Spotkanie z górami zaczął od eksploracji jaskiń. Na Kasprowy Wierch dotarł wraz ze swoim pierwszym aparatem. Fotografia to bowiem jego pasja. Robił zdjęcia i sprzedawał je.

- Efektowne zdjęcia krajobrazu górskiego robimy o wschodzie lub zachodzie słońca. A gdzie tu iść po takie zdjęcia? No na Kasprowy. Bo widok najpiękniejszy, a i droga w miarę bezpieczna – wspomina. I tak się zaczęła przygoda z Kasprowym Wierchem. Zimą z kolei „przesiadł” się na narty skitourowe. Tzn. kupił narty, wcześniej pooglądał w internecie filmiki jak to się na nartach jeździ i poszedł. Oczywiście na Kasprowy Wierch.

- Nigdy wcześniej nie zjeżdżałem na nartach na żadnym stoku. Mój pierwszy zjazd był w Kotle Gąsienicowym. Było​ to dla mnie dramatyczny przeżycie. Wywrotka za wywrotką, trwało to trzy godziny zanim zjechałem do doliny. Nie było wyjścia, zrozumiałem iż potrzebne są lekcje z instruktorem – wspomina.

Pomogli koledzy fotografowie. Nauczyli i tym samym otworzyli dla niego Kasprowy Wierch zimą.

Z czasem jednak biznes ze zdjęć skończył się. Ale Kasprowy został.

- Aktualnie góry są dla mnie nałogiem. Chodzenie po górach uzależnia. Trzy dni bez aktywności i zaczynam robić się nerwowy. Wtedy czuję, że muszę iść w góry. Zakładam słuchawki, puszczam muzykę i idę. Odcinam się całkowicie od świata – opowiada.

Chodzi na szczyt od kilku lat. Nie zliczał wszystkich wejść. Szacuje, że może to być ok. 2000 razy. W lecie – gdy pogoda jest dobra, do Kasprowego dochodzą inne szczyty. W ubiegłorocznym sezonie letnim „po drodze” wpadał na Świnicę. Tym sposobem wszedł tam 50 razy. Mnóstwo razy widział niedźwiedzia, kozice, jelenia, świstaki i inne zwierzaki. Nigdy jednak nie miał sytuacji, że czuł się zagrożony przez dzikie zwierzęta. Najbardziej nieprzyjemna sytuacja wydarzyła się - jak wspomina Paweł - przez swoją nierozwagę i brak odpowiedniego nawodnienia organizmu. Podczas zejścia, w okolicach Myślenickich Turni wystąpił efekt potocznie nazywany odcięciem prądu.

- Straciłem wszystkie siły. Nie byłem w stanie kontynuować drogi. Puszka Pepsi dostarczona szybko przez kolegę uratowała sytuację. Wystarczyło kilka łyków i mogłem dalej schodzić sam na dół. Ale to była moja wina, bo się nie przygotowałem do tego wyjścia, takie sytuacje uczą – mówi.

Kurs na Kasprowy zajmuje mu nieco ponad 1,5 godziny – tam i z powrotem. Część trasy biegnie, część idzie. Jego najlepszy czas w górę to równa godzina z sekundami. Rocznie zdziera na szlaku cztery pary butów.

Jak sam zaznacza, nie jest jednak wyjątkiem w tym co robi. Takich ludzi na Podhalu jest dużo więcej.

- Mieszkamy w takim rejonie, że grzech byłoby z tego nie skorzystać. Kwestia tylko, tak zaplanować swój dzień, by wygospodarować trochę czasu – mówi Paweł Dutka.

W galerii zobaczcie wyjątkowe ujęcia, jakie udało się Pawłowi zrobić w czasie jego spacerów na Kasprowy Wierch. Są naprawdę piękne!

Góralscy kowale w Wielki Piątek wykuwają trzy gwoździe - na pamiątkę ukrzyżowania Pana Jezusa

Niezwykła wielkanocna tradycja kowali z Zakopanego. Wykuwają...

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska