https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wygrywał z rekordzistami świata, teraz toczy najtrudniejszą walkę. Konrad Gałka, były olimpijczyk i zawodnik Wisły, ma problemy zdrowotne

Artur Bogacki
Konrad Gałka
Konrad Gałka Fot. Wacław Klag, archiwum Konrada Gałki
Był jednym z największych talentów w polskim pływaniu. Startował ma MŚ i ME, dwukrotnie wziął udział w igrzyskach olimpijskich. Jego kariera szybko się jednak zakończyła. Teraz Konrad Gałka, były zawodnik Wisły Kraków, ma poważne problemy ze zdrowiem. Trwa zbiórka na jego leczenie. Każdy może pomóc.

"Sytuacja jest ciężka, nawet beznadziejna". Zbiórka może pomóc

W listopadzie ubiegłego roku trafił w stanie ciężkim do szpitala, problemem była niewydolność serca i płuc. Obecnie musi codziennie korzystać z drogich urządzeń ratujących życie - koncentratora tlenu, aparatu CPAP (wspomaga oddychanie podczas snu), maski. Wkrótce czeka go także operacja ręki, z powodu uszkodzenia nerwu.

Problemy ze zdrowiem skutkowały koniecznością rezygnacji z pracy (był instruktorem pływania, ostatnio związany był z Bronowianką Kraków).

"Nie ukrywam że moja sytuacja jest ciężka, można powiedzieć, że nawet beznadziejna. Na dzień dzisiejszy mam ponad 5000 zł deficytu. Spłacam koncentrator tlenu, leki to ok. 500-600 zł na miesiąc. Już nie mówię o 'normalnym' codziennym funkcjonowaniu" - napisał na platformie pomagam.pl. na której można wesprzeć byłego sportowca LINK TUTAJ.

Ludzie idą z pomocą. W ciągu pierwszych pięciu dni zebrano ok. 40 tys. zł z wyznaczonego celu, a według stanu z 17 lipca pułap został przekroczony.

Niesforny pływak Wisły przecierał szlak

Gałka jest jedną z barwniejszych postaci polskiego pływania. Dorobił się "łatki" niesfornego zawodnika. Nie ma jednak wątpliwości, że był jednym z tych, którzy w latach 90. ubiegłego wieku przecierali Polakom szlaki na największych imprezach pływackich.

- Już na pierwszych swoich mistrzostwach Polski, chyba dwunastolatków, zdobyłem dwa złote medale i jeden brązowy. To mnie zmotywowało i ustawiło na pewnym poziomie - mówił Gałka na łamach "Dziennika Polskiego", gdy w 2012 r. przypominaliśmy jego sylwetkę. - Podobnych momentów, gdy po sukcesie dostawałem dodatkowego impulsu, było więcej. Zawsze walczyłem do końca, wychodziłem z założenia, że to ja jestem ten najlepszy. Może byłem trochę niesforny czy nieznośny, ale każdy ma swój charakter. Byłem typem zawodnika, który, gdy był zmęczony, potrafił powiedzieć trenerowi: nie. Wolałem zrobić coś innego, niż wejść do wody i tylko przepłynąć trening, a nie "przetrenować" go. Wiedziałem, że takie zajęcia nie przyniosą efektu, a wręcz przeciwnie, doprowadzą do sytuacji, że jeszcze bardziej nie będzie mi się chciało. Raz było nawet tak, że rzuciłem sprzętem i pojechałem do domu. Na drugi dzień zrobiłem trening na "110 procent" swoich możliwości.

Pływacki wicemistrz Europy, niespełniony olimpijczyk

W 1991 r. zdobył złoty medal ME juniorów na 200 m stylem motylkowym. Rok później zadebiutował na igrzyskach olimpijskich w Barcelonie, w wieku niespełna 19 lat. W swej koronnej konkurencji był 18. W 1994 r. w Rzymie zajął 4. miejsce w finale MŚ, przygrywając medal o włos; rok później w MŚ na krótkim basenie w Rio de Janeiro powtórzył ten wynik. W 1995 r. w Wiedniu odniósł największy sukces w seniorach - srebro ME na 200 m.

- Pod koniec 1994 i na początku 1995 roku miałem piękną serię. W ciągu kilku miesięcy pokonałem trzech kolejnych aktualnych rekordzistów świata na 200 metrów delfinem: Francka Esposito, Denisa Pankratowa i Melvina Stewarta. Oni sobie odbierali rekordy świata, a ja na mityngach lałem każdego z nich (śmiech). Chyba nikt takiego osiągnięcia nie miał - wspominał.

Z wielkimi nadziejami jechał więc na IO w Atalancie (1996), ale tam nie udało mu się wejść do finału. A po powrocie wszystko się posypało. Wisła Kraków zmieniła mu trenera (wcześniej pracował z wychowawczynią pływackich gwiazd Marią Jakóbik), później wpadł na badaniu antydopingowym (efedryna; twierdził, że to efekt samodzielnego leczenia przeziębienia).

Gałka skończył karierę na własnych zasadach

Po upływie dyskwalifikacji wrócił na basen. W 1999 r. wziął udział w mistrzostwach Polski w Krakowie, po których... zakończył karierę. Przyznał, że taki miał plan, by wystąpić tylko w tych jednych zawodach.

- Gdy mnie zdyskwalifikowano, to powiedziałem, że w takim razie ja dziękuję. Byłem w finale mistrzostw świata, mam medal mistrzostw Europy, rekordy Polski, dwa razy byłem na igrzyskach. Wyszedłem z założenia, że osiągnąłem tyle, na ile mnie było stać. Wprawdzie były na horyzoncie igrzyska w Sydney (2000 - przyp.), ale gdyby mi się nie udało wrócić na dobre, byłoby więcej szumu i gadania, niż gdyby mi się udało. Uznałem, że wystarczy mi startów - mówi.

Teraz były pływak Wisły musi stoczyć największą walkę w swoim życiu.

od 7 lat
Wideo

Magazyn GOL 24 - podsumowanie kolejki Ekstraklasy

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska