Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wypadki w Tatrach. Czy ostre przepisy i wysokie opłaty zastąpią brak rozsądku u beztroskich turystów

Włodzimierz Zapart
Dwóch nieodpowiedzialnych turystów pod Zawratem.
Dwóch nieodpowiedzialnych turystów pod Zawratem. fot. Jakub Krzyżak
Nawet ludzie, którzy na bieżąco śledzą informacje z kraju i ze świata i są na dramatyczne doniesienia mocno znieczuleni, odczuwają napięcie emocjonalne, gdy media informują o tragediach rozgrywających się w górach. Góry nas onieśmielają, ale z drugiej strony są niedaleko, każdy je widział, a może nawet osobiście był na Kasprowym Wierchu? To zmniejsza dystans i powoduje, że czujemy się na tyle kompetentni, aby mieć własny pogląd na sprawy związane z górskimi wędrówkami.

Tatry pochłonęły kolejne ofiary, czarna seria trwa

Ostatnio w górach doszło do serii śmiertelnych wypadków. W polskich i słowackich Tatrach od świąt Bożego Narodzenia życie straciło 14 osób. To straszny bilans, więc trzeba coś zrobić. Tylko co?

Natychmiast pojawia się pomysł, aby uruchomić administracyjny mechanizm, który turystów uchroni przed niebezpieczeństwem, a społeczność uwolni od ponoszenia kosztów akcji ratunkowych, leczenia ocalonych, a może i wypłacania im w przyszłości świadczeń inwalidzkich. Najprościej wprowadzić przepisy zakazujące w zimie wstępu na szlaki. Potem można by dla osób, które lubią ryzykowne łażenie po górskich wertepach, ustanowić konieczność opłacania obowiązkowego ubezpieczenia. Standardem powinno też być obciążanie uratowanych kosztami akcji ratunkowych. Niech jeden ryzykant zapłaci 30 tysięcy za lot śmigłowcem, to następni dwa razy pomyślą, nim się wybiorą w trampkach na podbój szczytów.

Tatry. Szczyt głupoty i nieodpowiedzialności pod Zawratem [ZDJĘCIE, WIDEO]

Stosowanie ostrych środków przychodzi ludziom do głowy na gorąco, z rozpaczy, z bezradności wobec dramatu. Bo jeśli się chwilkę zastanowić, to od razu widać, że surowe zasady nie zawsze przynoszą doskonałe skutki. Z tych 14 wypadków śmiertelnych w Tatrach, które nas zbulwersowały, 7 zdarzyło się na Słowacji. To zaskakujące, bo Słowacja jest w pewnym sensie wzorowa. Tam w zimie od lat obowiązuje zakaz wstępu na górskie szlaki, ubezpieczenia funkcjonują, a za akcje ratunkowe się słono płaci. Efekt? Siedem ofiar, tyle samo, co w naszej bałaganiarskiej Polsce.

Nie chcę przez to powiedzieć, że jest świetnie. Zwracam tylko uwagę, że gdy nie wiadomo co robić, to dobrze jest posłuchać ekspertów. A górscy ratownicy wcale nie palą się do wprowadzania obowiązkowych ubezpieczeń czy odpłatności za akcje ratunkowe. Naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Jan Krzysztof powinien być zainteresowany potencjalnym zyskiem - a nie jest. Nawet wręcz przeciwnie, wypowiada się na ten temat z dużą rezerwą. Choćby to powinno dać nam do myślenia.

Poza tym taka gotowość do kontrolowania i wprowadzania dodatkowych opłat to ryzykowna gra. Bo czuli na społeczną sygnalizację politycy nie śpią, tylko z uwagą wsłuchują się w narodowe postulaty. Gdy wyczują odpowiedni klimat, gotowi są przy każdej skałce, lasku czy jeziorku postawić kontrolera, który zadba, zorganizuje i zdyscyplinuje, a przede wszystkim skasuje obywatela skłonnego do ryzykownych zachowań. Bo przecież niebezpieczne są nie tylko góry. Wchodzenie do lasu też się wiąże z ryzykiem, a plażowanie nad wodą poważnie zagraża w lecie udarem słonecznym. Firmy ubezpieczeniowe tylko czekają, żeby swoje kruczki prawne i podpuchy pięknie nam spisać drobnym maczkiem. Tylko czy o to nam chodzi?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska