Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zakonnice milczały, gdy zło rządziło w domu dziecka

Artur Drożdżak
Siostry prowadzą dom dziecka w Chrzanowie od 2012 roku. Przebywa w nim ośmioro dzieci. Mateusz R. w swoim domu czeka na wezwanie do odbycia kary dwóch lat więzienia.
Siostry prowadzą dom dziecka w Chrzanowie od 2012 roku. Przebywa w nim ośmioro dzieci. Mateusz R. w swoim domu czeka na wezwanie do odbycia kary dwóch lat więzienia. Artur Drożdżak
Mateusz R. ma 19 lat. Dwa lata wcześniej w prowadzonym przez siostry zakonne chrzanowskim domu dziecka zgwałcił 11-latka. Zakonnice wiedziały o wszystkim. Nie powiadomiły jednak policji...

Jak się ma 11 lat, to ciężko wyznać takie rzeczy dorosłym. Tym bardziej że Mateusz za zdradę tajemnicy każdemu groził czymś, co nazywał „przekopą”. Wierzcie, to nic fajnego. Boli jak diabli, gdy silny 17-latek kopie cię mocno po kolanach. Młodszy od oprawcy o sześć lat Piotrek doświadczył tego bólu wiele razy. Niestety, nie tylko bólu. I nie tylko bicia...

Bił Mateusz. On rządził wśród podopiecznych Domu Dziecka im. bł. Jana Pawła II w Chrzanowie. To duży, murowany dom, do którego prowadzi aleja tui. Trzy lata temu zamieszkały w nim dwie dziewczynki w wieku 9 i 14 lat oraz sześciu chłopców, z których najmłodszy miał 4 lata. O dyscyplinę dbały trzy zakonnice ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek. Dyrektorką jest Elżbieta F. Siostra F. to ważna postać w domu dziecka. Dzieci czuły wobec niej respekt. Dlatego dopiero gdy wyjechała na wakacje, Mateusz zdecydował się na mały pokaz siły. Był lipiec 2013 roku. Na jego polecenie podopieczni podpalili brewiarze, wyrzucili rzeczy z szaf, a przez okno zeszyty i książki. Wobec niepokornych stosował swoją ulubioną „przekopę”. Dzieci się go bały. I były mu posłuszne.

Demoralizujący wpływ

Mateusz już w gimnazjum miał ciągoty do zastraszania młodszych i słabszych. Był skazany przez sąd dla nieletnich za zniszczenie mienia. Jaką dostał karę? Absurdalną: nadzór matki. A ta piła.

- Wcześniej miałem do czynienia z wymiarem sprawiedliwości, ale to już zamknięte sprawy. Nie zgłosiłem żadnego fałszywego alarmu bombowego, ale zrobili to koledzy korzystając z mojego telefonu - tłumaczy się z dawnych przewin. Potwierdza za to, że odkręcił śruby w kole samochodu nauczycielki, która dała mu jedynkę. - Nie lubiłem jej - tyle ma do powiedzenia.

Rozmawiamy w jego mieszkaniu na osiedlu w Chrzanowie. O swoim, zakończonym już, pobycie w domu dziecka opowiada bez skrępowania.

Mateusz po wznieceniu buntu rozzuchwalił się. Stawał się coraz bardziej brutalny. Jednego z sześciolatków podduszał, innego głową uderzył o szafę, kolejne dziecko bił, aż polała się krew. Dziewięcioletnią Annę namawiał, by wyskoczyła przez okno i uciekła z placówki. Koledzy siłą ściągnęli dziewczynę z parapetu. Nakłonił ją, by nago biegała po ośrodku. Bez zahamowań wchodził do łazienki, gdy inne dzieci załatwiały swoje potrzeby fizjologiczne. On wtedy patrzył.

Raz wszedł do łóżka 14-letniej Marty. Innym razem zmusił do seksu oralnego 11-letniego Piotrka i 9-letnią Ankę i przyglądał się, jak „to” robią.

Dzieci mówiły o tym dyrektor F. Siostra zakonna w końcu postanowiła działać, bo sytuacja wymykała się spod kontroli. We wrześniu 2013 r. poprosiła o interwencję sąd w Chrzanowie oraz Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie.

Chciała przeniesienia Mateusza z uwagi na jego wiek, złe zachowanie, demoralizujący wpływ na resztę dzieci i niekontrolowanie popędu płciowego.

297 negatywnych odpowiedzi

- Rozesłaliśmy prośby do podobnych ośrodków opiekuńczo-wychowawczych w Polsce i otrzymaliśmy 297 negatywnych odpowiedzi. Nigdzie nie było miejsca dla Mateusza - opowiada Jolanta Szynowska, dyrektor PCPR.

W końcu 17-letni chłopak trafił do internatu przy gimnazjum Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Chrzanowie. Do domu dziecka przyjeżdżał tylko w weekendy i święta. Zjawił się też w połowie grudnia 2013 r. Wtedy wykorzystał seksualnie Piotrka. 11-latek zgodził się na wszystko ze strachu przed biciem.

Siostra Elżbieta F. o incydencie dowiedziała się tydzień później podczas spotkania oazowego. O gwałcie opowiedziała jej znajoma dziewczynek z domu dziecka. Wezwała wtedy Piotrka na rozmowę. Przełamując wstyd wyznał jej, co zaszło: opowiedział, że Mateusz zgwałcił go analnie. Wtedy zaprowadziła go do lekarza. Podczas drobiazgowego badania nie stwierdzono już obrażeń ciała. W dokumentacji medycznej lekarz zapisał jednak: chłopiec zgłasza, że został tydzień temu zgwałcony przez kolegę z domu dziecka.

Siostry postanowiły milczeć. Nie poinformowały policji. Sprawa ujrzała światło dzienne dopiero pół roku później. Ewa M., matka Anki, odwiedziła córkę w domu dziecka i podczas rozmowy na podwórku dowiedziała się od niej, że Mateusz zmusza ją do seksu z Piotrkiem. Potwierdziły to inne dzieci.

Zakonnica prosi, by milczeć

- Dzieci mówiły o tym jedno przez drugie. Które, co i gdzie widziało. Byłam przerażona - opowiada dziś Ewa M. Natychmiast poszła do siostry Elżbiety F. I zapowiedziała, że zawiadomi o sprawie policję.

- Proszę tego nie robić - rzuciła siostra zakonna. - Dzieci często przesadzają i koloryzują - dodała. Jednocześnie starała się usprawiedliwić Mateusza. Mówiła, że jest poszkodowany przez los, niepełnosprawny. Po kilku dniach Ewa M. zjawiła się jednak na komendzie. Ruszyło śledztwo.

- Potem zszokowało mnie, że gdy ujawniłam sprawę to wszystkie dzieci zostały ukarane, także moja córka. Siostra zabroniła im wychodzić na podwórko i korzystać z telewizji - wspomina kobieta.

Zaczęły się przesłuchania dzieci z udziałem psychologa. Biegły zbadał Mateusza. Wypowiedział się, że jest poczytalny, ale ma defekty psychiczne i zaburzoną osobowość, która wynika z patologii rozwoju środowiska, w jakim się wychował.

Zauważył, że chłopak nie bierze pod uwagę, iż może komuś wyrządzić krzywdę. Stąd brutalne zachowania wobec słabszych i przemoc seksualna. Nie jest pedofilem, ale brak mu norm moralnych.

Mateusz zaprzeczał zarzutom i odpowiedzialnością za incydent obarczał Piotrka. Opowiadał, że to 11-latek próbował go wykorzystać seksualnie. Twierdził, że nie wie, co to gwałt, nie współżył z dziewczynką i ma dobre relacje z dziećmi w ośrodku. Nie bił ich, nie wyzywał, nikomu nie robił „przekopy”, nie kazał Piotrkowi wkładać penisa do ust Ani i nie wchodził nikomu do łóżka.

Mateusz jednego z sześciolatków podduszał, innego głową uderzył o szafę, kolejne dziecko bił, aż polała się krew

- Stawiałem czasem młodsze dzieci do pionu, by zmądrzały. Tylko tyle - bronił się. W końcu jednak przyznał się do winy.

Sąd w prawomocnym orzeczeniu skazał go na dwa lata więzienia. Mateusz przez 8 lat nie może też kontaktować się z Piotrkiem i zbliżać do niego na odległość mniejszą niż 100 m. Dziś po wyroku przebywa w domu i czeka na wezwanie do odbycia reszty kary. Znowu zaprzecza zarzutom.

- Nie czuję się winny. Nie było tak, jak ustalił sąd. Ale teraz mam inne zmartwienie, bo czeka mnie reszta kary. Już odsiedziałem 10 miesięcy w więzieniu Montelupich. Nie jest fajnie na myśl, że trzeba tam wrócić, bo tam towarzystwo nieciekawe - opowiada.

Nie kryje, że w domu dziecka było mu dobrze, choć siostry czasem stosowały kary, wykręcały uszy. Teraz uczy się na piekarza, chce pracować w tym zawodzie.

Zeznania pokrzywdzonego Piotrka były kluczowe dla sprawy i sąd dał im wiarę w całości. 11-latek opisał, co robił mu Mateusz i do czego zmuszał Anię. Dziewczynka potwierdziła, że była molestowana. Dodała, że to, co robił Mateusz, „nie jest dla dzieci”.

Psycholog, która badała Piotrka zauważyła, że obwiniał się za całą sytuację.

Siostra F. zmienia zeznania

Zakonnica w śledztwie potwierdziła, że dzieci mówiły jej o zachowaniu Mateusza: straszeniu „przekopą” i zmuszaniu do chodzenia nago po ośrodku. Przed krakowskim sądem zaczęła wycofywać się ze swoich słów i bagatelizowała brutalne zachowania chłopaka.

Opowiadała, że Mateusz nie byłby zdolny do zrealizowania gróźb.

- To były tylko jego przechwałki. Podopieczni nie zgłaszali, że są bici - zmieniła zeznania. W sądzie powiedziała, że nic nie wie o molestowaniu dzieci przez Mateusza i nie słyszała także, by zmuszał Piotrka i Ankę do seksu. Jej zdaniem relacje Mateusza z wychowankami były bardzo dobre. On był wobec dzieci opiekuńczy, a one bardzo go lubiły. Co najwyżej krzyczał na nie i „robił dziwne miny”.

Relację zakonnicy sąd określił słowem „niewiarygodna”. Zwłaszcza, gdy mówiła, że Piotrek nie zgłaszał jej gwałtu oraz że inne dzieci nie mówiły jej o molestowaniu.

Zdaniem sądu z uwagi na zasady logicznego rozumowania i doświadczenia życiowego nie sposób wyobrazić sobie, „by dyrektor nie pamiętała o tak wyjątkowych i niecodziennych wydarzeniach rzucających poważny cień na działalność ośrodka”.

Sąd napisał, że cel siostry zakonnej był jasny: „zatuszować negatywne zdarzenia i ograniczyć odpowiedzialność Mateusza, przerzucić ją na pozostałych wychowanków”

Wychowawczynią w ośrodku była siostra Bernadeta D. Przed sądem nie umiała powiedzieć, czy Mateusz sprawiał kłopoty. Zeznała, że niczego nie wiedziała o incydentach natury seksualnej. Powiedziała, że w domu dziecka pracują trzy siostry, ale nie rozmawiają ze sobą „o tych sprawach”.

Jej słowa były w sprzeczności z relacją trzeciej zakonnicy Agnieszki S., która potwierdziła, że słyszała od innych sióstr o niepokojących zachowaniach Mateusza: buncie jaki wzniecił, molestowaniu Anny i gwałcie na Piotrku. - Wiem o tym wszystkim od dyrektor Elżbiety F. - zeznała zakonnica.

Sąd nie miał wątpliwości, że w domu dziecka Mateusz wykorzystał seksualnie Piotrka i był świadomy, że jego kolega z pokoju jest jeszcze dzieckiem. Okoliczności łagodzące? Ograniczona poczytalność. Stąd nadzwyczajne złagodzenie kary i wyrok tylko dwóch lat więzienia.

Siostra Elżbieta F. nie zgodziła się na rozmowę z dziennikarzem. - Wywiadów nie udzielam - oświadczyła.

Imiona dzieci z domu dziecka są zmienione

Siostry prowadzą dom dziecka w Chrzanowie od 2012 roku. Przebywa w nim ośmioro dzieci

Mateusz R. w swoim domu czeka na wezwanie do odbycia kary dwóch lat więzienia

Zgromadzenie Sióstr Służebniczek jest najważniejszym dziełem błogosławionego Edmunda Bojanowskiego. Zgromadzenie powstało 3 maja 1850 roku, kiedy to założono ochronkę dla dzieci wiejskich w Podrzeczu k. Gostynia (woj. wielkopolskie).

Dom Generalny
Zgromadzenia znajduje się w Starej Wsi koło Brzozowa (woj. podkarpackie), dlatego popularnie siostry nazywane są służebniczkami starowiejskimi. Misją sióstr jest pełnienie posługi opiekuńczo-wychowawczej, katechetycznej oraz charytatywnej wśród dzieci, chorych i ubogich. Siostry prowadzą domy dziecka, specjalne ośrodki wychowawcze, świetlice, współdziałają z pogotowiem opiekuńczym i innymi organizacjami społecznymi.

W Jeżówce koło Olkusza działa Ośrodek Terapii Uzależnień Dzieci i Młodzieży. Placówka jako jedyna w Małopolsce świadczy całodobową, kompleksową opiekę nad młodymi ludźmi. To jedyny specjalistyczny ośrodek dla młodzieży, do którego mógłby trafić Mateusz R., ale tylko w przypadku stwierdzenia u niego jakichś uzależnień, np. od środków psychoaktywnych. W tym przypadku tak nie było. W gestii marszałka Małopolski jest stworzenie w przyszłości takiej placówki dla młodzieży z zaburzeniami intelektualnymi i seksualnymi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska