- Jak jesteś zdolnym, przedsiębiorczym bankierem, pniesz się po szczeblach kariery. A jak jesteś do niczego, przez całe lata będziesz tkwił na słabo opłacanym stanowisku - tłumaczy artysta. - Tak jest i z nami. Ja rysuję dobrze, więc mam klientów, ale też nie zawsze. W każdym bądź razie nie dorobiłem się przez te 10 lat willi z basenem, nawet własnego mieszkania.
Ale - jak mówi drugi karykaturzysta z dolnych Krupówek - są tacy, co się na deptaku dorobili majątku. - Od pięciu lat, z tego co słyszałem, ludzie dorabiają się na lodach - tłumaczy. - Nie to co z karykatur. W ciągu ostatnich lat ceny poszły w górę, a ja za swoje prace biorę tyle samo. To jak mam się dorobić?
30 zł - za całą postać, 20 - za głowę, a dla wycieczki szkolnej - promocyjnie po 10 zł. Owszem, w sezonie rysownik może zarobić, ale np. wczoraj, choć zainteresowanych było sporo, to jednak niewielu dzieciaków zdecydowało się na karykaturę i wydanie 10-30 zł.
Wydaje się, że lepiej mają się handlujący pamiątkami. - Myślę, że z Krupówek ciągle jeszcze da się wyżyć - podkreśla pan Jacek, handlujący różnego rodzaju ozdobami i maskotkami. - Ale trzeba mieć pomysł, co w danym sezonie sprzedawać. Ostatnio hitem były chusty góralskie. Szły jak woda. Ale już zainteresowanie nimi słabnie i znowu trzeba wymyśleć coś nowego.
Jednak jak mówi, 3-4 tys. zł dziennie w sezonie - to nie jest zły utarg. Można wyżyć!