To, że numer służbowego telefonu komórkowego prezydenta miasta, burmistrza czy wójta jest informacją publiczną i powinien być jawny, potwierdził Wojewódzki Sąd Administracyjny w Szczecinie, który rozpatrywał skargę Szymona Osowskiego, któremu pracownicy miejscowego Urzędu Miasta nie chcieli podać numeru do prezydenta. W uzasadnieniu wyroku WSA uznał, że "telefon służbowy (komórkowy) służy niewątpliwie wykonywaniu przez niego czynności służbowych, a więc jest narzędziem służącym do wykonywania powierzonych mu prawem zadań publicznych. Informacja o numerze tego telefonu spełnia zatem kryteria uznania jej za informację publiczną". W efekcie prezydent Szczecina na urzędowej stronie magistratu umieścił numer swojego telefonu komórkowego. Na Podhalu i ziemi suskiej numery komórek szefów są chronione przed przypadkowymi osobami. Sprawdziliśmy to. Dzwoniliśmy do urzędów podając się za mieszkańców Rabki, Nowego Targu, Szczawnicy, Zakopanego, Suchej Beskidzkiej, a także gmin Poronin, Bukowina Tatrzańska, Czarny Dunajec, Szaflary i Czorsztyn. Ani jeden urzędnik nie podał nam numerów komórkowych.
- Ja jestem otwarty na mieszkańców naszego miasta. Kto potrzebuje, może się ze mną kontaktować. Jednak nie uważam, że powinniśmy ujawniać numery służbowych telefonów komórkowych - uważa Janusz Majcher, burmistrz Zakopanego. - Nie wyłączam telefonu nawet w nocy, bo mogą pojawić się sytuacje alarmowe, jak pożar. Jednak gdyby mój telefon był dostępny na stronie internetowej, mógłbym nie przespać nocy. Już miałem sytuację, że w środku nocy zadzwonił do mnie jeden z mieszkańców, kiedy pijany stał na przystanku i czekał na bus, który nie przyjechał.
Z kolei Stanisław Łukaszczyk, wójt Bukowiny, dodaje, że jeśli ktoś chce się z nim skontaktować, zrobi to mimo że urzędnicy nie podają numeru jego służbowej komórki.
Problemu tego nie mają szefowie urzędów gmin w Szaflarach, Czarnym Dunajcu i Suchej Beskidzkiej. Po prostu nie mają służbowych komórek. - Uznałem, że nie jest mi ona potrzebna - zaznacza wójt Szaflar, Stanisław Ślimak. Mieszkańcy podhalańskich wiosek są jednak zdania, że czasami służbowe numery komórkowe wójtów i burmistrzów powinny być podane do publicznej wiadomości. - Jeśli się coś dzieje popołudniami, gdy urząd jest nieczynny, to jak się mamy z nimi skontaktować? A nieraz są takie sytuacje, zwłaszcza zimą, że nie da się przejechać drogami, bo firma odśnieżająca zapomniała je udrożnić. I wtedy nie ma komu tego zgłosić - argumentuje Maria Gawlak, mieszkanka Zakopanego.
Po naszej akcji część urzędów zdecydowała się zmienić swoją politykę. - Skoro sąd uznał, że numery służbowych komórek są publiczne, to opublikujemy je na stronie miasta. Już teraz wiele ludzi je miało, bo drukowaliśmy je na wizytówkach, które w sekretariacie można sobie wziąć - mówi wiceburmistrz Nowego Targu, Eugeniusz Zajączkowski.
W podobnym tonie wypowiada się Tadeusz Wach, wójt Czorsztyna. - Byłem pewien, że numer mojej służbowej komórki wisi już na stronie urzędu. Jeśli tak nie jest, to wkrótce go tam opublikujemy. Pracownice też zostaną pouczone, że mają numery podawać - zapowiada.
W internecie ma swój numer upublicznić także wójt Bukowiny Tatrzańskiej. - Właśnie przygotowujemy nową stronę gminy. Tam znajdzie się ta informacja - mówi Łukaszczyk.
Z kolei nie ma się co spodziewać numerów komórek do władz w Zakopanem. - Jeśli jednak ktoś zwróci się do mnie z oficjalną prośbą, pewnie mu tego numeru udzielę. Jednak wtedy będę już wiedział, z kim mam do czynienia - zapowiada Majcher. - Poza tym wieczorami i w weekend w urzędzie cały czas jest straż miejska. Jeśli zajdzie taka konieczność, mieszkańcy będą mogli się ze mną skontaktować przez strażników.
Ewa Przybyło, burmistrz Rabki, dodaje, że ujawnienie numerów telefonów służbowych urzędników mogłoby się równać z tym, że służbowe telefony pozostałyby po godzinach w pracy.
Awantura o Carrefour w Sukiennicach
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!