Grupa uczniów uciekła z Ukrainy kilka dni temu. W jej skład wchodzi 56 uczniów i opiekunowie. W sumie 60 osób. Dzieci przyjechały wraz z nauczycielami. Ich rodzice pozostali w Ukrainie. - Nasze liceum powstało dzięki wsparciu polskiej ambasady. Ma ono dobry kontakt z polskim związkiem nauczycieli. Dzięki temu mogliśmy wyjechać do Polski. Dzieci są bez rodziców. Ci bowiem w większości to lekarze, ludzie zatrudnieni w wojsku – mówi Olha Lavrinchur, wicedyrektorka szkoły z Ukrainy, która razem z dziećmi wyjechała do Polski.
Dzieci – w wieku 14 i 15 lat – dobrze czują się w Polsce. Tutaj znalazły dach nad głową. Mają wyżywienie i wszystkie potrzebne rzeczy. Prowadzący ośrodek, gdy tylko grupa do nich dojechała, zaapelowali do mieszkańców o wsparcie. I długo nie musieli czekać. Momentalnie mieszkańcy przynieśli odzież, środki higieny osobistej, gry, artykuły papiernicze.
- Na razie nasze dzieci odwiedziły Szkołę Podstawową nr 5 w Zakopanem. Mieli tam zajęcia sportowe na tamtejszej sali gimnastycznej. Bardzo im się to podobało. Odwiedziły także szkolne kino. Będą mieli zajęcia także z matematyki, a także zajęcia plastyczne – mówi Lada Tsokolova, nauczycielka z Ukrainy.
Na razie nie wiadomo jak długo dzieci z Ukrainy zostaną w Polsce. Nie wiadomo też, czy zostaną zapisane do szkół w Zakopanem. - Z tym jest jednak problem, bo to jest za dużo dzieci i ciężko było by je dać do jednej klasy. Poza tym wielu z nich nie mówi po polsku. Nasze najstarsze klasy miały jedynie pół roku zajęć z języka polskiego – dodaje nauczycielka.
Z pomocą dzieciom z Ukrainy przyszedł Rostyslav Świtnicki, Ukrainiec rodem z Winnicy, który od kilku lat mieszka w Zakopanem. Zaczął organizować dla nich pogadanki o Zakopanem, Polsce i przy okazji uczy je języka polskiego. - To takie spotkania, w czasie których opowiadam im o górach, o Zakopanem. Widać, że one to lubią, są zaciekawione. Chodzi o taki dialog, by nauczyła się podstawowych słów po polsku, by mogły dogadać się np. w sklepie – mówi Rostyslav.
Same nauczycielki starają się organizować zajęcia dla swoich uczniów w ośrodku. Oprócz tego z pomocną dłonią wyszły instytucje – teatr, czy muzeum. - Odczuwamy wielkie wsparcie od ludzi, od organizacji i instytucji w Zakopanem. Wszyscy chcą nam pomóc – mówi Lada.
Uczniowie na razie planują zostać w Zakopanem trzy tygodnie. Ale co będzie dalej – tego na razie nie wiedzą. Wszystko zależy od sytuacji w Ukrainie.
Ośrodek ZNP na Ciągłówce przyjął nie tylko grupę licealistów. W nocy ze środy na czwartek przyjechała kolejna grupa ponad 100 uchodźców. - To matki z dziećmi, ludzie starsi. Kilka osób z samego rana pojechało dalej. Inni zostają. W sumie mamy obecnie 170 uchodźców z Ukrainy – mówi Maria Antczak, dyrektor ośrodka. - Na razie sobie radzimy. Otrzymaliśmy ogromną pomoc od mieszkańców Zakopanego. Można powiedzieć, że obecnie wszystko mamy. Poza rękami do pracy. Przydaliby się nam jacyś wolontariusze, którzy pomogliby nam np. w kuchni – dodaje.
Pomocni będą także wszyscy ludzie, którzy mówią po ukraińsku. By pomóc zająć się uchodźcami, choćby tylko poprzez rozmowę.
- Na dnie Jeziora Czorsztyńskiego leży zatopiona wieś. Tak kiedyś wyglądało to miejsce
- "Bangladesz" na Siwej Polanie. Buda za budą, pamiątki, kiełbaski i lane piwo
- To był kiedyś legendarny budynek na Krupówkach. Dziś w budynku hula wiatr
- Tatry. Legendarny Mnich - marzenie turystów i taterników [NIESAMOWITE ZDJĘCIA]
- Jak wyglądało Zakopane 30 lat temu i jak wygląda teraz? Miasto bardzo się zmieniło
- Tatry. Remonty szlaków idą pełną parą. To ciężka ręczna robota [ZDJĘCIA]
