Co musi zabrać z sobą DJ, gdy idzie na imprezę?
Pomijając rzeczy tak oczywiste jak płyty i słuchawki, obowiązkowo musi mieć pomysł.
A strój? Jest jakiś klubowy kanon?
Na szczęście, w przeciwieństwie do muzyków filharmonii, nie musimy wkładać garnituru. Nawet dziś włożę t-shirt. (śmiech)
Jak dzisiejszego wieczoru zamierzasz rozgrzać zmarzniętą publiczność?
Słyszałem, że ma być gorąco. W końcu pojawi się seksowna Agnieszka Chylińska, więc chyba specjalnie nie będę musiał publiczności rozgrzewać (śmiech). A tak serio, zagram to, co mnie najbardziej kręci, czyli muzykę housową (gatunek muzyczny mający swe początki w muzyce disco lat 70. Charakteryzuje się tanecznym rytmem - przyp. J.W.). Zaprezentuję klasykę gatunku, ale i kilka zupełnie jeszcze świeżych kawałków. Będą to utwory, przy których na pewno każdy się uśmiechnie, bo granie zawsze wprowadza mnie w dobry humor. Mam nadzieję, że udzieli się on uczestnikom imprezy.
Wspomniałeś o Chylińskiej. Jak czujesz się w roli jej supportu?
Cieszę się, że wystąpię z nią na jednej scenie. Pochodzimy z dwóch zupełnie różnych muzycznych światów, a ponieważ Agnieszka ostatnio skierowała się w stronę muzyki klubowej, zatem na pewno będzie fajnie. Poza tym kiedy byłem w liceum, namiętnie słuchałem ONA. Przyznam, że trochę żałuję, iż Chylińska zmieniła swój muzyczny styl. Wolę ją w rockowym wydaniu, ale oczywiście nie powiem jej tego, kiedy ją spotkam.
Zwłaszcza że pojawisz się na Rynku ze słynnym DJ-em Raulem Rinconem z Niemiec...
Jestem jego wielkim fanem od niepamiętnych czasów. Zdradził mi, że podczas pokazu pirotechnicznego zagra hymn światowej sceny klubowej, utwór "Cafe del Mar". Będzie to historyczny moment tego sylwestra. Tym bardziej że Raul jest fenomenalnym animatorem publiczności. Już od pierwszej minuty występu owija sobie ją wokół palca.
A Ty? Jaki masz przepis na rozkręcenie superimprezy?
Jest bardzo prosty. Trzeba patrzeć na to, co się dzieje, jak reaguje publiczność. Od razu widać, co jej się podoba, a co nie. Często jest tak, że masz przygotowany jakiś utwór i wydaje ci się, że publika zapieje z zachwytu. Tymczasem jest odwrotnie. Trzeba być na to przygotowanym i zawsze mieć coś w zanadrzu.
No dobrze. Jest godzina czwarta rano. Wszyscy są mocno wstawieni, a Ty musisz rozkręcić megaimprezę. Co robisz w takiej sytuacji?
To zależy, gdzie ta impreza się odbywa, bo w niektórych klubach najlepsze party rozpoczyna się około piątej (śmiech). Jeśli tak nie jest, ratują mnie przeboje, ale nie takie z radia. Oczywiście można je zagrać, lecz należy trzymać poziom. Krakowski clubbing musi być alternatywą dla zalewającej nas zewsząd muzyki łatwej, lekkiej i przyjemnej. Gram tylko hity klubowe, numery, które ludzie znają i zawsze na nie reagują.
Lubisz grać w plenerze?
Pewnie. Nawet nie wiesz, jaka to adrenalina, kiedy masz świadomość, że kilka tysięcy osób reaguje na to, co ty robisz.
No, nie wiem. Podobnie jak nie mogę sobie wyobrazić, jak zostałeś DJ-em, skoro już w wieku czterech lat grałeś na fortepianie?
Tak jakoś samo wyszło. Moi starsi bracia kolekcjonowali płyty Jeana Michela Jarre'a, Pink Floyd, Republiki czy TSA.
Jakoś mało w tym repertuarze elektroniki...
Tak, ale w związku z tym, że mieliśmy w domu całe mnóstwo różnych płyt i kaset, jak trzeba było zrobić jakąś imprezę w szkole, zawsze coś z nich zmiksowałem. Wciągnęło mnie to. Fortepian rzuciłem jednak dopiero w wieku 18 lat. Kiedy mój tata składał mi życzenia z okazji 18. urodzin, powiedział "Teraz jesteś dorosły, możesz sam decydować o tym, co chcesz robić". Wcześniej, w wieku czterech lat, nie miałem takiej mocy, gdybym miał, pewnie już wtedy bym miksował. (śmiech). Ale tak na prawdę rodzicom jednak jestem wdzięczny. Edukacja w szkole muzycznej dała mi bardzo wiele. Gdyby nie ona, byłbym teraz pewnie stolarzem. Oczywiście z całym szacunkiem dla tego zawodu.
A nie brakuje Ci gry na fortepianie?
Czasami żałuję, że już nie gram. Postanowiłem sobie, że kiedyś, jak już będę bogaty postawię sobie ten instrument w salonie i będę grał, gdy tylko zechcę. (śmiech)
Tymczasem miksujesz muzykę przy konsoli. A na czym takie miksowanie polega?
Trzeba po prostu w płynny sposób przejść z jednego utworu w drugi i zrobić to tak, by one z sobą ładnie zabrzmiały. Na tym polega cała sztuka.
A co to znaczy, że "DJ zapodał bita"?
Mniej więcej tyle, że zagrał fajny utwór.
Teraz podstawowe pytanie. Masz ADHD?
Oczywiście. Cały czas muszę tworzyć coś nowego. Ciągle potrzebuję nowych wrażeń. Mimo że podoba mi się jakiś numer, to bardzo szybko chcę zrobić następny. Jestem w jednym mieście, a już chcę jechać do innego. Nie potrafię usiedzieć na miejscu. Moja dziewczyna często mi mówi, że ten pseudonim mam nie
No ale jak grałeś z takim ATB, legendą światowej muzyki klubowej, pewnie Ci się nigdzie nie spieszyło...
Tak, to był dla mnie zaszczyt. Tym bardziej że zagrałem z nim przypadkiem. Agencja, która organizowała jego koncert w Poznaniu, zapytała, czy znalazłbym czas, by z nim wystąpić. Oczywiście miałem. Nie żałuję. Impreza była jedyna w swoim rodzaju. Podobnie jak występy z wieloma innymi muzykami. Niektórzy z nich są w wieku mojego taty i nie starzeją się. Przeciwnie. Wytyczają trendy światowej muzyki house.
Kiedy będziesz miał 50 lat, wciąż będziesz DJ-em?
Mam taką nadzieję.
Jesteś szefem klubowej stacji radiowej, grasz w klubach, a z zawodu jesteś reżyserem dźwięku. Na czym polega Twoja praca?
Mówiąc najprościej, na siedzeniu przy stole mikserskim i poruszaniu suwaczkami tak sprawnie, żeby to wszystko fajnie brzmiało.
Chyba czasami zdarzają Ci się wpadki?
Pewnie. Kiedyś pojechałem na koncert do Częstochowy bez swoich płyt. Na szczęście kolega mi je przywiózł.
I dziewczyny jak zwykle piszczały na Twoim koncercie...
Cały czas. (śmiech)
Co na to Twoja dziewczyna?
Jest bardzo wyrozumiała.
Życie kobiety DJ-a musi być ciężkie. Tyle pięknych pań na parkiecie. Nie kusi Cię, żeby którąś zaprosić na randkę?
Pewnie, że w klubach pełno jest pięknych kobiet, ale moja dziewczyna jest najpiękniejsza. Jestem szczęśliwie zakochany, moja dziewczyna nie musi się niczego obawiać. Zresztą doskonale zna klubowe klimaty, bo razem zajmujemy się organizowaniem imprez w krakowskich klubach.
A na Ibizie już grałeś?
Nie, marzę o tym, więc może się spełni. Chciałbym tam jechać, lecz najpierw na wakacje, bo takie wyjazdy "na granie" nie mają nic wspólnego z turystyką. Wyjątkiem od tej reguły były moje ostatnie koncerty w USA.
Gdzie grałeś?
Tydzień temu miałem okazję wystąpić w klubie Spy Bar, będącym legendarną chicagowską sceną. Zauważyłem, że ludzie w Stanach są bardziej otwarci na nowe dźwięki i bardziej wyluzowani niż ludzie w Europie. Dzięki temu żywiołowo reagują na to, co się im gra.
Prosto z imprezy na Rynku pędzisz grać na sylwestrowym party w kinie Kijów. Nie męczą Cię takie maratony?
Nie, bo ja to uwielbiam. Odpoczywać będę na emeryturze.
A prywatnego sylwestra, kiedy urządzasz?
W nowym roku.
DJ ADHD
Pochodzi z Bieszczad, od 2000 roku mieszka w Krakowie, gdzie nie tylko gra, ale i pełni funkcję szefa muzycznego RMF Club - internetowego radia poświęconego wyłącznie muzyce klubowej. Na swoim koncie ma występy w wielu krajach, m.in. w USA, Wielkiej Brytanii, Austrii oraz Turcji. Miał okazję grać z wieloma gwiazdami sceny klubowej, takimi jak Paul Oakenfold, ATB, Daniele Davoli, Moguai, Adamus czy Mafia Mike. ADHD jest również jednym z nielicznych polskich DJ-ów, których autorski set można kupić w każdym sklepie muzycznym w kraju - został wydany przez
Universal Music w oficjalnej ogólnopolskiej dystrybucji (Hop Bęc vol. 3). Prywatnie muzyk jest zapalonym fotoamatorem, podróżnikiem i wielkim miłośnikiem kotów.