Na pytanie TVP mecenas odparł, że reakcja władz Izraela na ustawę o IPN była mocno przesadzona. Ot, rządząca krajem partia Likud (bliźniaczka PiS) wykorzystała sytuację do odwrócenia uwagi od bieżących problemów (po co się tłumaczyć z kiepskiej służby zdrowia, skoro można pokrzyczeć na Polaków). Dodał jednak, że trzeba się było tego spodziewać, bo zapis w ustawie jest zbyt szeroki i niejasny. Przypomniał, że nie ma w niej mowy o „polskich obozach” (choć to proponował) i wyraził opinię, że będzie ona nieskuteczna. W tym momencie wyłączono mu mikrofon. I do końca programu nie włączono.
Bo nie chodzi o prawdę. Zdaniem mec. Obary, Polacy i Żydzi zostali wciągnięci przez polityków w ponurą awanturę, w której najważniejsze stały się słupki poparcia dla partii. Polska traci na tym dramatycznie więcej niż Izrael. Owszem, PiS zyska w sondażach, ale dobre imię Ojczyzny potwornie ucierpi. Co gorsza, w zaistniałej sytuacji wcale nie przybywa w naszym kraju duchowych spadkobierców wymordowanej za ratowanie Żydów rodziny Ulmów, tylko tych, którym dokonywana nad Wisłą przez Niemców Zagłada była co najmniej obojętna. Świat gada o naszej brzydkiej twarzy, choć przecież ustawa miała z nas zrobić pięknych.
My wszyscy, walczący od lat z antypolskimi oszczerstwami, staliśmy się dziś zakładnikami tysięcy ludzi, którym politycy wmówili, że chodzi o dumę i honor Polski.
Czy prezydent Andrzej Duda potrafi wyjaśnić suwerenowi, co tak naprawdę leży w interesie Polski i Polaków? Czy usłyszy głos Lecha Obary, który bez milionów złotych z państwowych spółek dba od lat o wizerunek Polski?
Polub nas na Facebooku i bądź zawsze na bieżąco!