MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Żyjemy w kraju, w którym myślenie może nas słono kosztować

Daniel Szafruga
archiwum
Zobaczyłem w sklepie żaluzje na tablice rejestracyjne. Sprzedawca zapewniał, że jednym przyciśnięciem guzika mogę zasłonić numery rejestracyjne z przodu i z tyłu samochodu. - To jedyny sposób na stacjonarne fotoradary. Możesz pędzić ile fabryka dała i krokodylki g... zrobią. Wystarczy tylko facjatę zasłonić - namawiał do ich zakupu sprzedawca - wyliczając ile to zaoszczędzić można na mandatach. Widząc mój podziw nad rozwiniętą sztuką kiwania prawa, zaoferował jeszcze superczuły skaner, który ostrzeże mnie wcześniej niż auto namierzy wiązka z policyjnego radaru. Na pytanie, czy to legalne, spochmurniał, poparzył na mnie jak na kanara w tramwaju i zrezygnowany stwierdził: - Sprzedawać można legalnie, nawet w aucie można wozić, tylko tak, by nie było widać, że są podłączone i działają.

Rozmyślania nad sensownością sprzedawania czegoś, czego nie wolno używać, bo grozi za to kara, a nawet przepadek mienia, przerwała mi inna zabójcza dla naszych portfeli wiadomość. Okazało się, że niewiedza w Polsce może być kosztowna. Nawet gdy informacja, iż nam czegoś nie wolno jest supertajna. W marcu Ministerstwo Finansów odebrało koncesję firmie bukmacherskiej Totolotek s.a., więc nie może ona przyjmować zakładów, ale działa. Problem w tym, że informacja o odebraniu koncesji była i jest tajna, ze względu - jak to ładnie ujęli pracownicy Ministerstwa Finansów - "na konieczność chronienia tajemnicy postępowania".

Szkopuł w tym, że każdy kto od marca br. był klientem bukmacherów, wziął udział w nielegalnych grach hazardowych. A to już nie przelewki, grozi za to kara grzywny od 500 do ponad 2 milionów złotych oraz przepadek wygranej. Wiedząc jak Jan Antony Vincent Rostowski pożąda naszych pieniędzy, niewykluczone, że rzuci armię swych ludzi, by sprawdzili kto grał i ile wygrał.

Wspominam o tej tajnej decyzji ministerstwa, bez obaw, że zechce ze mną zobaczyć się prokurator. Wizyta na policyjnym dołku i spotkanie ze śledczym grozi w Polsce tym, którzy upubliczniają jawną urzędową informację. Przekonał się o tym Damian Archita, który chciał przestrzec przed powierzaniem pieniędzy Pozabankowemu Centrum Finansowemu, do którego działalności zastrzeżenia ma Komisja Nadzoru Finansowego, o czym poinformowała na swojej stronie internetowej.

KNF ostrzegała w ten sposób także przed Amber Gold, ale okazało się, że niewielu informację przeczytało. Pan Damian wywiesił więc czarną listę firm, opublikowaną przez KNF, przed biurem wspomnianego parabanku, za co został zatrzymany, wylądował na kilka godzin w komisariacie, a jego sprawa trafiła do prokuratury.

Polska to dziwny kraj. Jakimkolwiek alkoholowym trunkiem, kupionym legalnie w sklepie, nie możemy się raczyć w parku. Ale strzelić kielicha księżycówki z butelki bez akcyzy można. Tyle że jej produkcja jest zakazana. Jak tu żyć?

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Zbuntowany jezuita. Przed Natankiem był ksiądz Kiersztyn

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska