Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

10 Asów Małopolski. Agnieszka Czopek-Sadowska z Asem Honorowym. Prawie całe życie poświęciła pływaniu

Artur Bogacki
Artur Bogacki
archiwum prywatne
Rozmowa z Agnieszką Czopek-Sadowską, byłą pływaczką, później trenerką, wyróżnioną Asem Honorowym w plebiscycie "10 Asów Małopolski", organizowanym przez "Dziennik Polski" i "Gazetę Krakowską".

Jak pani przyjęła przyznanie Asa Honorowego w naszym plebiscycie?
Dla mnie to bardzo duże wyróżnienie. Jest przecież tylu sportowców, byłych i czynnych, którzy mają sukcesy. Ja już czuję się emerytką (śmiech).

To wyróżnienie jest formą docenienia całokształtu dokonań, zarówno jak zawodnik, jak i trener. Wcześniej Asa Honorowego otrzymała m.in. śp. Maria Jakóbik, trenerka z SMS Kraków, w którym pani pracowała.
Była moją szefową, można powiedzieć, że teraz jest taka zmiana pokoleniowa. Dla mnie takie wyróżniania są trochę krępujące, wolę działać niż zbierać laury. To duża radość i satysfakcja, gdy widzę, że moi podopieczni robią postępy. Staram się śledzić kariery moich byłych zawodników, cieszę się, gdy się rozwijają, jest o nich głośno.

W pływackiej Szkole Mistrzostwa Sportowego przy ul. Grochowskiej w Krakowie wychowali się reprezentanci Polski. Tych zawodników, którzy przewinęli się przez SMS czy kluby Jordan i Galicja Kraków, a później zaistnieli w szerszej arenie było pewnie więcej.
Długo byłam trenerem naborowym. Jeśli widziałam, że ktoś ma predyspozycje, to zapraszałam do naszej szkoły. Na przykład Kasia Wasick, wcześniej Wilk (panieńskie nazwisko - przyp.), to zawodniczka, którą kiedyś wypatrzyłam. W reprezentacji Polski jest też teraz Jakub Majerski, wielka kariera jeszcze przed nim. Pamiętam, że to był taki "trudny" przypadek (śmiech), przekonał się dopiero wtedy, gdy zobaczył, że to, co mówi trener, działa. Nie chciałabym, by inni trenerzy pomyśleli, że przypisują sobie ich zasługi. Na pewno jednak ta pierwsza cegiełka, podstawa, wyszła ode mnie. Jeśli młody człowiek szybko nauczy się wzorowo techniki, to może na tym bazować. Trzeba pamiętać, że potem taki zawodnik rośnie, zmieniają się parametry fizyczne, ciągle trzeba pracować. A wyuczone ruchy, pamięć mięśniowa na pewno w tym pomagają.

Jak pani wyszukiwała kandydatów do klasy pływackiej?
Byłam na zajęciach nauki pływania. Patrzyłam oczywiście na warunki fizyczne, bo są pewne predyspozycje do pływania. Na pierwszy rzut oka - proporcje kończyn, wysocy i szczupli mieli u nas pierwszeństwo. Bardzo ważne było to, jak ktoś reaguje na wskazówki trenera, jak się porusza w wodzie, czy potrafi wykonać ruch mu zadany? Tych wyróżniających się zapraszaliśmy na testy. Ważne były także wyniki w nauce, bo żeby poważnie zajmować się sportem, po prostu trzeba też dobrze się uczyć. Poświęciłam na to ponad 30 lat, tak licząc na szybko - w grupie zazwyczaj jest około 30 osób, więc myślę, że około tysiąca osób u mnie trenowało. Niektórych pamiętam, niektórzy później przyprowadzali do nas swoje dzieci. W tego wszystkiego na pewno kilkanaścioro osób wyrosło na świetnych pływaków, osiągnęło poziom reprezentacji. Szczegółowo nie liczyłam, ale wiem, że dwoje wystartowało na igrzyskach olimpijskich - Wasick i Majerski.

Z pracą w SMS już pani skończyła...
Tak, jestem już emerytką. Nie pozwalało już moje zdrowie, muszę się też zajmować chorym mężem. Dojazdy z Przegini Narodowej do Krakowa były już trudne. Jak się ta pandemia w kraju poważnie rozwinęła, w 2020 roku, to zrezygnowałam.

Jako zawodniczka zapisała się pani w annałach naszego pływania. Na igrzyskach w Moskwie w 1980 roku wywalczyła pani brązowy medal, pierwszy olimpijski dla Polski w tej dyscyplinie. Jak pani wspomina ten występ? Miała pani wtedy ledwie 16 lat.
Szczerze mówiąc, to nawet nie zdążyłam "przeżyć" tych igrzysk. Wszystko działo się bardzo szybko. Pół roku przed tym startem bardzo chora, miałam problemy z zatokami, byłam osłabiona po antybiotyku. Zaczęła się pogoń za formą, a w mojej konkurencji, na 400 metrów stylem zmiennym, jest bardzo trudno nadrobić stracony czas. Nie było wiadomo, czy się uda. Do ostatniej chwili trenowaliśmy w Warszawie. Potem w Moskwie nie poczułam tej atmosfery olimpijskiej, nie byłam na ceremonii otwarcia, startowaliśmy praktycznie od razu po przyjeździe, a potem wracaliśmy. Nawet pamiątki sobie nie kupiłam.

Pani dobrze układająca się kariera szybko się jednak skończyła, w wieku 20 lat...
W 1983 roku wyniki były słabe wyniki. Przeszłam operację, lekarz sportowy nie dopuścił mnie do startów. Chciałam jeszcze popływać, ale zdrowie było ważniejsze. Uznałam, że nic na siłę - organizm już nie wytrzymywał coraz większych obciążeń treningowych.

Przy pływaniu jednak pani została na dużo dłużej.
Skończyła na AWF kierunek trenerski z pływania. 33 lata pracowałam, sprawiało mi to dużą przyjemność.

Chyba nie było łatwo przestać robić coś, czemu poświęciła pani całe życie. Jak się pani odnajduje w nowej rzeczywistości?
Radzę sobie, mam co robić. Tak jaka mówiłam, muszę dbać o zdrowie swoje i męża. Ponadto jestem babcią, mam pięcioletnią wnuczkę, którą też się zajmuję. Ona bardzo lubi wodę, nie boi się jej, a ja zawsze się bałam (śmiech). Dużo czasu poświęcam na sprawy duchowe, jestem świadkiem Jehowy. By liczyć na błogosławieństwo i pomoc bożą mamy pewnie sprawy do spełnienia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: 10 Asów Małopolski. Agnieszka Czopek-Sadowska z Asem Honorowym. Prawie całe życie poświęciła pływaniu - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska