Poza zarządzającymi i piłkarzami wszyscy inni by na tym zyskali. Pomijając kwestie ambicjonalne i miłość do piłki, nie ma żadnych powodów, by finansować klub. Ma on reklamować miasto? Chyba odstraszać - poziomem zawodowym i bandytami na trybunach. Prawdziwych fanów drużyny nie odstraszy gra w IV lidze. Szantaż zarządzających klubem, że Kraków straci na jego bankructwie, ma jeden cel - utrzymanie w ekstraklasie, gdzie są pieniądze.
Prowadzenie klubu piłkarskiego to biznes jak każdy inny. Władze Krakowa od każdego przedsiębiorcy chcącego używać herbu miasta żądają pieniędzy. Tymczasem radni chcą płacić naszymi pieniędzmi za to, że na koszulkach piłkarzy - kiepskich i przepłacanych kopaczy - będzie widniał herb miasta. Czy teraz każdy, kto na ciastku czy majtkach umieści herb miasta, też będzie mógł żądać pieniędzy?
Gdy Wisła zbankrutuje i przestanie wynajmować na mecze stadion przy Reymonta, będzie można wyburzyć tę maszkarę, przy której szkieletor był perłą architektury. Miasto zyska na tym wizualnie i wolną przestrzeń.
A teraz zastanówmy się, co zyskamy na upadku Huty ArcelorMittal. Nic, poza czystszym powietrzem. Stracimy dziesiątki milionów złotych rocznie z podatków, tysiące ludzi straci pracę. A Kraków zyska problem - co z armią bezrobotnych.
