FLESZ - Koronawirus, nowe objawy
Piosenka jest swego rodzaju hymnem nawołującym do przebudzenia ludzkiej świadomości, wobec aktualnych wydarzeń na świecie. Utwór powstał z myślą o ratowaniu naszej planety, ale też nawołuje do powrotu ludzi do świata natury i życia zgodnego z nią tak jak robili to hipisi czy Indianie. Przebudzenie jest również przestrogą dla ludzkości, która jeśli się nie dostosuje do reguł przyrody wyginie niszcząc przedtem całą planetę.
- Większość ludzi tkwi w przekonaniu, że „jakoś to będzie”. Tymczasem sygnały są jasne: za chwilę nie będzie wody, klimat się ociepli, nadejdą poważne kataklizmy. Panuje jednak powszechne przekonanie, że pojawi się jakiś superbohater z amerykańskiego filmu i odgoni to wszystko od nas. Czasem rozmawiam o tym z moją nianią: to dobra, ale prosta kobieta, która w ogóle nie martwi się tym, że lasy płoną w Amazonii, bo wydaje się jej, że jej to nie dotyczy. Tak myśli 90 procent ludzi. Jeszcze bardziej psychopatyczni są politycy, bo wiedzą jak jest, a jeszcze pogarszają sprawę. Ja trochę się interesuję ekologią i widzę jak wygląda biznes węglowy. Ich tylko obchodzą zyski. Te wszystkie slogany typu „Bądźmy Eko” są nic nie warte - mówi Ania Rusowicz.
W piosence "Przebudzenie" piosenkarkę wpsiera jej koleżanka po fachu - Paulina Przybysz.
- Bardzo się z Pauliną lubimy i wspieramy. Ona mnie zaprosiła do swego projektu „Women’s Voices”, a ja ją na „Przebudzenie”. Jest między nami porozumienie dusz. Paulina to moja siostra, która walczy ideologicznie ze światem – i jej bliskie są również te idee, w które ja wierzę. Dlatego stwierdziłam, że trzeba połączyć siły, by coś razem zrobić. Zawsze łatwiej jest razem. Kiedy będzie przybywać uświadomionych ludzi, może coś nam uda się zmienić. Dlatego na mojej nowej płycie dominuje kobieca energia – ja bardzo podziwiam moje koleżanki-artystki, widzę jak bardzo są dzielne, podziwiam, że jednocześnie tak wiele robią. Uważam, że jak kobiety nie udzielą sobie nawzajem wsparcia, to od mężczyzn go nie dostaną - twierdzi Ania Rusowicz.
„Przebudzenie” to nowa płyta Ani Rusowicz. Artystka tym razem swój album wyprodukowała sama. Zainspirowana podróżami m.in do Nowego Orleanu nagrała muzykę z zespołem na żywo i przy użyciu taśmy. Rusowicz jak zawsze odwołuje się w premierowych piosenkach do stylistyki lat 60. i 70. Tym razem w nagraniach uczestniczyły instrumenty dęte, które nadały klimat bluesowo-funkowo-rockandrollowy, w niektórych momentach wręcz przypominający brzmienie przebojów Jamesa Browna czy Otisa Reddinga.
- Atlas grzybów trujących i jadalnych. Kluczowe różnice na przykładowych zdjęciach
- Demoniczne nazwy wsi w Małopolsce i ich "boskie" przeciwieństwa
- Oni nie skończyli studiów, a mają miliony. Jak to możliwe?!
- Tak wygląda budowana zakopianka [NOWE ZDJĘCIA]
- Zmiany w sklepach. Nowy obowiązek przy sprzedaży mięsa
- Te dzikie zwierzęta żyją w Krakowie [ZDJĘCIA]
