Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Błotna kąpiel z piosenkami Andrusa

Redakcja
Artur Andrus śpiewa, bo piosenka przetrwa wszystko
Artur Andrus śpiewa, bo piosenka przetrwa wszystko Dariusz Gdesz
Rozmowa z Arturem Andrusem, satyrykiem i piosenkarzem, który niedawno wydał płytę pt. "Myśliwiecka".

Dlaczego tak Panu zależy, śpiewając piosenkę "Glanki i pacyfki", by skin szanował punka, a punk skina?
Chciałbym, żeby każdy każdego szanował, ale to jest niemożliwe - to zresztą utopia. A piosenka nie jest niczym zobowiązującym - nikt się nie musi stosować do jej treści, tak więc napisałem coś takiego, bo co szkodzi pisać o rzeczach niemożliwych? Miło by było, gdyby się ludzie szanowali bez względu na to, czy są punkami czy skinami.

A może "Glanki i pacyfki" to piosenka odsłaniająca prawdziwe oblicze polskiej polityki?
Chyba jednak nie. Doszliśmy już do takiego punktu, że nam się wszystko z polityką kojarzy. W warzywniaku ktoś marchewki nie kupi, bo już mu się zaczyna kojarzyć ideologicznie. Nie wiem z czym, ale ten, któremu się kojarzy, wie. Nie będę nikomu podpowiadał, jak ma rozumieć teksty. Ale kojarzenie wszystkiego z polityką może nas kiedyś doprowadzić do zguby, wystarczy, że na imieninach po jednej stronie stołu siadają zwolennicy PiS-u, a po drugiej stronie popierający PO i nie są w stanie spokojnie przy nim siedzieć.

Na Pana płycie znalazły się dwa covery Jaromíra Nohavicy - skąd zamiłowanie do czeskiego pieśniarza?
Jestem miłośnikiem Czech i Słowacji. Moi znajomi ze Słowacji kiedyś mi podarowali płytę Nohavicy. Zobaczyłem, że to jest zjawisko, że to jest ktoś taki jak kiedyś Wysocki, Okudżawa, tylko jeszcze bardziej muzykalny. Kiedy poszedłem na jego koncert, byłem pod wielkim wrażeniem, że jeden człowiek z gitarą był w stanie przykuwać uwagę ośmiuset osób przez dwie godziny! Jest bardzo wszechstronny, potrafi połączyć klimaty folkowe z rockowymi, gdzieś dodać nutę słowiańską, żydowską czy niemiecką. Żyje na pograniczu kultur i to odnajduje się w jego muzyce.

Co zdecydowało, że jako satyryk wyraża się Pan poprzez piosenki?
Lubię pisać piosenki, bo one są najtrwalsze. Monolog gdzieś przepadnie, felieton się zgubi, a piosenka sobie poradzi. Wiem, że niektórzy twierdzą, że co to za radocha słuchać piosenki, której puentę już się zna - i ona drugi raz nie może rozśmieszyć. To nieprawda. Bo ja na przykład piosenek Młynarskiego mogę słuchać wiele razy i mimo że wiem, jaka jest puenta, sprawia mi to przyjemność.

A czy jako twórca nie ryzykuje Pan za bardzo, oddając tekst piosenki w ręce kompozytora, który tworzy do niej muzykę według własnych upodobań?
Owszem, jest takie ryzyko, ale współpracuję z kompozytorami, do których mam zaufanie, a poza tym nikt nie powiedział, że każda piosenka musi się udać. Dokonuję eliminacji materiału. Gdyby ktoś wiedział, jak pisać tylko dobre piosenki, to byłby autorem samych przebojów. Jeśli chodzi o muzykę, to ja zaufania nie mam raczej do siebie! Wiem, że się na tym nie znam, więc nie zabieram się do komponowania melodii do moich tekstów. Na szczęście mam zaprzyjaźnionych paru kompozytorów...

A kiedy Pan sięgnie po jakiś instrument?
Jak każdy, gdzieś przy ognisku, na trzech chwytach na gitarze, coś tam zagram. Ale samodzielnie nawet nie nastroję gitary. Takie zawracanie głowy raczej, a nie granie. Przy ognisku, kiedy wszyscy mają obniżony poziom wymagań w stosunku do grającego - proszę bardzo, mogę. Ale jakbym miał zagrać komuś, kto kupił bilet na moje granie, to bym wstydu nie miał.

Komu na pewno spodoba się Pańska płyta?
Wiem, że są ludzie, którzy nie lubią tego, co robię, i nie dawałbym im tej płyty, żeby ich nie denerwować. Dałbym ją ludziom, których moje teksty bawią. Kiedy wychodzę do ludzi na scenę, opowiadam im coś, co mnie samego bawi. Często są to rzeczy zauważone, nie wymyślone. I wychodzę z taką nadzieją, że jak mnie to bawi, to może się znaleźć jeszcze parę osób, które też to rozbawi. I dotychczas takich ludzi spotykam, i do nich to kieruję. Czyli sobie samemu też bym podarował. To jest pomysł! Kupię sobie "Myśliwiecką" na urodziny!

A jak zdefiniowałby Pan swoją twórczość?
To jest piosenka śpiewana w sposób niezobowiązujący. Niezobowiązujący dla żadnej strony. Chciałbym tą płytą zasugerować komuś uśmiech. Dookoła jest tyle powodów, by się martwić, że może na tych kilkadziesiąt minut, kiedy ktoś włączy tę płytę, da się na chwilę od ponurości oderwać? Nie chcę powiedzieć, że to jest muzyka terapeutyczna, ale jeśli ktoś chciałby jej używać w sanatoriach jako muzyki relaksacyjnej, podczas kąpieli błotnych - proszę bardzo!

Rozmawiał Łukasz Skóra

"Darth Vader" grasował po dachu i przecinał kable. Zobacz wideo i zdjęcia!

Miss Lata Małopolski 2012 Zgłoś swoją kandydaturę!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska