https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Cena bezpieczeństwa

Tadeusz Pieronek
archiwum
Z okazji oficjalnych wizyt wysokich przedstawicieli władz państwowych, naszych i obcych, ale coraz częściej i osobistości świata biznesu, a nawet popularnych artystów i tych co się nimi mienią, obserwujemy stosowanie wzmożonych środków bezpieczeństwa.

Zamykane są ulice, wstrzymywany ruch, dostęp do niektórych miejsc jest ograniczony i zarezerwowany dla wybranych, setki, a nawet tysiące policjantów dogląda porządku. Bywa, że w pobliżu miejsca pobytu gościa sprawdza się kanały, śmietniki i strychy, agenci nawiedzają mieszkańców z pouczeniem jak się mają zachować, ostrzegają ich, że nie wolno otwierać okien, gromadzić się na balkonach, wychodzić z domu.

W nieco inny sposób środki ochrony osobistej stosowane były w przeszłości, ale trzeba przyznać, że zawsze. Pretorianie, straże przyboczne, ochrona. Trudno się temu dziwić, bo to było po prostu potrzebne. Zwykły człowiek, każdy z poddanych, obywateli, owszem, był zabezpieczany przed rozmaitymi niemiłymi niespodziankami przez zwykłych stróżów prawa, wojsko, policję, porządkowych, cieciów, nianie i innych. Była to ochrona zwykła, bo i czasy były takie jakieś zwykłe.

Wydaje się, że od pewnego czasu ta sytuacja uległa radykalnej zmianie, która spowodowała, że nie ma już zwykłych obywateli, nie ma zwykłych służb bezpieczeństwa publicznego, ani nawet zwykłych sytuacji. Wszystko nagle stało się nadzwyczajne. Czy stało się to z powodu terrorystycznego zamachu na nowojorskie World Trade Center? Chyba nie, ale niewątpliwie to wydarzenie było kroplą, która przeważyła i uświadomiła zagrożonej części świata, że tak już dalej być nie może. Po tym akcie terrorystycznym sprawy potoczyły się bardzo szybko i to na skalę światową. Zaczęto budować system antyterrorystyczny z możliwie najszerszym udziałem państw sprzeciwiających się takim metodom zastraszania, obejmujący najbardziej newralgiczne i najłatwiejsze do zaatakowania sektory życia społecznego.

Może najłatwiej zaobserwować to na lotniskach. Kiedy z powodu gęstej mgły siedzę na jednym z lotnisk europejskich, godzinami przyglądam się, a także sam jestem poddawany, nieustannym kontrolom osobistym, uciążliwym i przykrym, mającym zapobiec przedostaniu się do samolotu osób, które chciałyby go wykorzystać do spektakularnych zamachów, mających na celu zamanifestowanie przed światem partykularnych racji zamachowców, głównie racji politycznych. Cokolwiek byśmy myśleli o wpływie współczesnego terroryzmu na życie ludzkie - niezależnie od tego, czy ktoś jest zwolennikiem czy przeciwnikiem surowych kontroli pasażerów na lotniskach - nie ulega wątpliwości, że wydają się one poszukiwaniem szpilki w stogu siana.

Może nie dla fachowców od bezpieczeństwa, ale dla pasażerów, w których rodzą przekonanie, że oto, bez własnej winy, znaleźli się w gronie przestępców. Nowojorski zamach sprzed dziewięciu lat i straty, jakie on spowodował, nie mogą się nawet przymierzyć do tego, co terroryści osiągnęli w sferze psychologicznej, wmawiając ludziom, że są zdolni zaatakować zawsze i wszędzie, i że należy się ich bać i czuć przed nimi respekt. Miliony niewinnych ludzi zostały przez to przyrównane do zbrodniczych terrorystów, bo od tamtego czasu każdy, kto wchodzi do samolotu, jest traktowany jak potencjalny terrorysta.

Czy rzeczywiście pasażerowie to ludzie niewinni? Może we własnym odczuciu tak, ale skoro są podejrzani, skoro im się nie ufa, to ich niewinność - słusznie czy niesłusznie założona - podlega sprawdzeniu, co jednych uwolni od podejrzeń, a innych doprowadzi przed sąd. To są wątpliwości natury moralnej, które pojawiają się w głowie każdego myślącego człowieka, kiedy z racji podróży samolotem ktoś sprawdza wiarygodność i uczciwość podróżujących. Jeżeli prawdą jest i godnym polecenia podchodzenie do człowieka z życzliwą otwartością, z pełnym zaufaniem, to praktyki stróżów bezpieczeństwa na lotniskach są z nimi całkowicie sprzeczne. Okazuje się, że niewiele potrzeba, by jakiś degenerat tak radykalnie i na skalę globalną zmienił w miarę normalne społeczeństwo w potencjalnych przestępców. A może terroryści nie odkryli Ameryki? Może tylko posłużyli się nader skutecznym sposobem, by przypomnieć człowiekowi kim jest i do czego jest zdolny?

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska