W niedzielę w głównej roli wystąpili polscy Kanadyjczycy w barwach Cracovii. Rafał Martynowski zdobył trzy bramki, Dawid Kostuch jedną i zaliczył dwie asysty. Pierwszego gola w barwach "Pasów" zdobył Petr Dvorak.
Przez dwie tercje krakowianie grali dość chaotycznie, głównie pierwsza piątka. Po golach Bieli (strzał między parkanami Odrobnego), Martynowskiego (tuż przy słupku zmieścił krążek) i Dvoraka (ładne uderzenie w długi róg), przedzielonymi trafieniem Stebera (efektowne uderzenie w krótki róg spod niebieskiej), wydawało się, że będą spokojnie kontrolować mecz.
Ale w zapędach ofensywnych podopieczni Rudolfa Rohaczka zapomnieli o obronie i sprezentowali rywalom dwie bramki w ciągu 24 sekund! Najpierw, grając w osłabieniu, aż trzech krakowian, w tym Noworyta bez kija, nie wiedzieć czemu przepychało się za bramką z dwoma rywalami, potem strata krążka w tercji rywala skończyła się udaną, szybką kontrą. Po takiej grze ostatnia tercja zapowiadała się dramatycznie. I taka była, ale dla Stoczniowca.
Na lodzie wręcz "szaleli" Kanadyjczycy. Kostuch szybko z bliska pokonał Odrobnego. Potem podanie pod bramkę Leszka zamienił na gola Daniel Laszkiewicz. Łopuski wiedział co czynić z idealnym nagraniem zza bramki Piotrowskiego. Zagranie Kostucha do Martynowskiego i mierzony, celny strzał po lodzie. I to wszystko w niecałe dwie minuty! Goście załamali się i myśleli już tylko o udaniu się do szatni. Rozochoceni krakowianie grali nadal ofensywnie i potrafili zdobyć bramkę nawet w osłabieniu, jak to uczynił L. Laszkiewicz.
ComArch-Cracovia - Stoczniowiec Gdańsk 10:3 (1:1, 2:2, 7:0)
60 tysięcy złotych do wygrania. Sprawdź jak. Wejdź na www.szumowski.eu