Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy Lampeduza to współczesna wyspa Molokai?

Biskup Tadeusz Pieronek
Zestawienie tych dwu symbolicznych wysp może się wydawać niewłaściwe z tego względu, że na Molokai zsyłano trędowatych, natomiast na Lampeduzę przypływają ludzie w poszukiwaniu życiowej szansy i odzyskania poczucia ludzkiej godności.

Trędowatych czekała niechybna śmierć, ci drudzy mają choćby cień nadziei, że znajdą w Europie lepszy los. Jednakże w obydwu przypadkach mamy do czynienia z niesamowitą tragedią, polegającą na zapomnieniu o człowieczeństwie tych ludzi, którym przyszło żyć w beznadziejnych warunkach i na bezsilności społeczeństw, w których się dzieją takie rzeczy.

Molokai to wyspa o powierz- chni 673 km kw., długości 60 i szerokości 16 km, w Archipelagu Hawajskim na Oceanie Spokojnym. Ta ciągle jeszcze dzika wyspa jest obecnie odwiedzana przez turystów, dla których atrakcją jest najwyższe na świecie urwisko brzegowe, klif o wysokości 1010 m n.p.m. Najwyższe wzniesienie ma 1517 m.

Dzisiaj wyspa liczy 7 tys. mieszkańców. Słynie przede wszystkim z tego, że od 1860 r. stała się miejscem przymusowego zesłania trędowatych. Osiedlono ich początkowo w północnej części wyspy, w Kalaupapa, zapewniając im dostawę tylko niezbędnych rzeczy, głównie żywności, ale żadnej opieki lekarskiej. W 1873 r. belgijski misjonarz, o. Damian De Vuester, podjął się nie tylko duchowej opieki nad nimi, ale starał się być ich lekarzem, budowniczym, stolarzem i organizatorem ich życia. Zmarł po 16 latach pracy. Jan Paweł II ogłosił go błogosławionym, a Benedykt XVI kanonizował. To przykład o. Damiana poruszył amerykańską opinię publiczną losem trędowatych i dał początek traktowania ich w sposób godny człowieka.

Inną historię ma Lampeduza. Rozsławił ją popularny we Włoszech autor powieści pt. "Gepart, Giuseppe Tomasi z Lampeduzy". Wprawdzie urodził się w Palermo, ale był księciem Lampeduzy, którego z dzisiejszą wyspą łączą chyba przede wszystkim zawarte w powieści refleksje, związane z przemijaniem i śmiercią człowieka.

Lampeduza, najdalej za zachód wysunięta włoska wyspa na Morzu Śródziemnym, między Maltą a Tunezją, jest o wiele mniejsza od Molokai. Zajmuje 22,2 km kw., długość to 9, a szerokość zaledwie 3 km. Najwyższe wzniesienie sięga 133 m. Administracyjnie należy do sycylijskiej prowincji Agrigento. Dzisiejszy rozgłos wiąże się z nielegalnym napływem uchodźców z Afryki, którzy przypływają tu na prymitywnych łodziach, by zyskać azyl i zakotwiczyć się w Europie, zdobyć w niej pracę i odzyskać ludzką godność.

Sprawa nie jest jednak prosta. Świat współczesny przyzwyczaił się do legalnego podróżowania, a Unia Europejska przyjmując ustalenia w Schengen zniosła granice między tymi państwami Unii, które spełniły wymagane warunki, do innych zaś można wjeżdżać z paszportem, bez wizy. Z tych dobrodziejstw korzystają obywatele Unii. Poza Unią jest inaczej, o czym wiedzą Polacy chcący się udać choćby do USA.

Podział świata na bogatą północ i biedne południe sprawia, że ci biedni, nie mając wielkich możliwości przesiedlenia się do państw bogatych, usiłują nielegalnie przekroczyć granice. Od dłuższego czasu jest to zjawisko na skalę masową. Kiedyś, w 1975 r., robili to Wietnamczycy, nazwani wówczas "ludźmi z łodzi" ("boat people"). Podejmowali ryzykowne ucieczki przez morze na małych łódkach do Malezji (podróż trwała 4 dni i 4 noce), dziś na znacznie większą skalę próbują tej metody mieszkańcy Afryki. Wyprawy te często organizuje świat przestępczy, zbijający na tym krocie.

Państwa dobrobytu, w tym UE, chroniąc swój dobrostan, nie opracowały dotąd żadnej polityki emigracyjnej i w dużej mierze pozostawiają uchodźców samych sobie. Na Lampeduzie, do której brzegów przybywało od 2011 r. 8000 uchodźców rocznie, a w 2013 r. ich liczba osiągnęła dziesiątki tysięcy, jest jeden lekarz i jeden prawnik, bardzo potrzebny przy załatwianiu procedury azylowej. Tysiące ludzi nie osiąga brzegu, statki płynące obok rozbitków nie udzielają im pomocy, by ich kraj nie musiał brać za nich odpowiedzialności. Kiedyś przybyło na statku 600 dzieci, po kilku dniach była ich już tylko połowa. Co się z nimi stało? Sprzedano je w niewolę? Na przeszczepy? To, co się tam dzieje, jest niewyobrażalne.

W lipcu 2013 r. papież Franciszek pojechał na Lampeduzę, by to zobaczyć i uświadomić tym, którzy jeszcze mają sumienie, że uchodźcy są obdarzeni taką samą godnością ludzką jak inni i mają prawo do pomocy ze strony tych, którzy opływają w dobra. Tymczasem wszystko jest zwalone na Włochów, a są oni przecież tylko jednym z 28 państw Unii, w której obowiązuje zasada solidarności. Trzeba, byśmy się obudzili i nie przyzwalali, w miarę naszych możliwości, na sytuacje, które wołają o pomstę do nieba.

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska