Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy rzeczywiście równość dla wszystkich w Unii?

Tadeusz Pieronek
fot. archiwum
Trudno się było spodziewać, że w demokratycznych państwach Unii Europejskiej - i to w krajach przyjmujących za swoje wszystkie podstawowe demokratyczne prawa człowieka - jeszcze dziś trzeba się będzie ciągle upominać o swoje. I to mimo Rewolucji Francuskiej, domagającej się wolności, równości i braterstwa między ludźmi, co prawda nie wszystkimi. Mimo Rewolucji Proletariatu, domagającej się też swoiście pojmowanej wolności, co prawda nie dla wszystkich, i równości, przynajmniej dla tych równych, bo już dla równiejszych nie, i braterstwa (określanego mianem przyjaźni, (ale tylko między sojusznikami). A także mimo Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i mimo uroczystych dokumentów i traktatów UE.

Niech wystarczą trzy przykłady, świeże jak poranne bułeczki. Jeden z kraju szczycącego się niezliczoną ilością serów i wybornym szampanem, zapisany w historii wielkimi podbojami boga walki, który jednak musiał zawrócić spod Moskwy. Drugi z niegdyś imperialnego państwa, w którym nigdy nie zachodziło słońce, a które, wprawdzie dawno straciło swoją pozycję międzynarodową i honor, nie dochowując sojusznikom słowa, to jednak ma się dobrze i ciągle uważa się za wzór demokracji. Trzeci zaś z państwa waleczącego za naszą i waszą wolność, dzielonego na części przez sąsiadów, okupowanego, zniewolonego ideologią, ale na tyle silnego duchem, że w walce o wolność i godność człowieka położyło na kolana komunistycznego kolosa, z hasłem solidarności na ustach. Otóż w tych państwach dzieje się źle. W pierwszym z tych krajów, wbrew przepisom unijnym, usiłuje się wydalić romską mniejszość. Bo nie potrafiła się dostosować do przyjętego w tym kraju stylu życia i stworzyła nielegalne obozowisko na terenie należącym do kolei francuskich. Setki Romów policja ewakuowała z miejscowości Sant-Ouen pod Paryżem. Widać nie wszystko było zgodne z prawem, skoro Komisja Europejska czeka na wyjaśnienia od rządu francuskiego w sprawie deportacji Romów.

W drugim przypadku na celowniku demokratycznej władzy znaleźli się cudzoziemcy z państw Unii, zwłaszcza Polacy. Znaleźli się tam legalnie w poszukiwaniu pracy. Tam mieszkają, tam założyli rodziny, tam urodzili dzieci, albo zostawili je w Polsce, opuszczając ją dla zarobku na pewien czas. Tam płacą podatki i otrzymują opiekę społeczną, w tym dodatek na dzieci.

Kryzys ekonomiczny i potrzeba zmniejszenia wydatków państwowych popchnęła premiera kraju do podjęcia decyzji oszczędnościowych, wśród których szczególny rozgłos zyskała propozycja pozbawienia obcokrajowców, pracujących legalnie, dodatku na ich dzieci, które nie mieszkają w Wielkiej Brytanii. Prawdopodobnie, według ekspertów, Wielka Brytania, poważnie korzystająca z pracy obcokrajowców, nie zyskałaby wiele nie płacąc tych zasiłków. Na 24 tys. rodzin z państw Unii, państwo płaci zasiłki 40 tys. dzieci, z których 2/3 to dzieci polskie. Ale wykonanie tej operacji, sprzecznej z prawem unijnym, wymagałoby modyfikacji traktatów unijnych, a to nie łatwa sprawa. Tak, czy owak, jest to działanie zmierzające do podziału na lepszych i gorszych, przy jednakowym obciążeniu wszystkich.

Trzeci przypadek z Polski. Jak to się dzieje, że przedstawiciel partii będącej przy władzy pozwala sobie na krytykę jednego ze swoich kolegów z partii, wiceministra, za to, że poza urzędem przyznaje się do wiary chrześcijańskiej i współpracuje z arcybiskupem, który został poddany przez kilka miesięcy totalnej krytyce, bo bronił stanowiska Kościoła katolickiego w sprawie ochrony życia, in vitro i tym podobnych spraw, o których prawdę znają tylko niektórzy naukowcy, przywłaszczający sobie arbitralnie władzę nad człowiekiem i wchodzący w rolę Boga Stwórcy, którego nie uznają? Czyżby Polska w jakimś stanowisku oficjalnym sprzeciwiła się powszechnej deklaracji praw człowieka i Konstytucji RP, by nie wymieniać innych dokumentów przyjętych w demokratycznych państwach prawa, zapewniających każdemu wolność religijną także w sferze publicznej? Czy Pan Poseł uważa, że można być wierzącym katolikiem w kruchcie kościelnej i ewentualnie we własnym domu, ale na ulicy, w urzędzie, w publikacjach dostępnych dla wszystkich to już nie? A arcybiskup to nie człowiek? Przecież to czysta komuna.

I jeszcze jedno. Sąd Najwyższy nakazuje dokonać wpisu apostazji (odstąpienie, porzucenie wiary - pryp. red.) do kościelnych ksiąg parafialnych. Czyżby nie był związany zapisami Konkordatu? Dziwna nowość!

Państwo bezwyznaniowe jest takim samym złem jak wyznaniowe, bo jedno i drugie jest modelem opresyjnym. Czy nie czas, by przynajmniej parlamentarzyści i wysocy przedstawiciele sądownictwa wyrośli z tej choroby?

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska