https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Cały ten zgiełk. Felieton w kontrze do przyjętych opinii

Liliana Sonik
Zbliżają się urlopy i wakacje. Dobry czas, żeby włożyć kij w mrowisko. Niedawno prezydent Aleksander Miszalski ogłosił, że w okresie wakacyjnym dzieci szkolne nie będą potrzebowały biletów na przejazd komunikacją miejską w Krakowie. Mogą jeździć tramwajami i autobusami za darmo.

Krytycy zauważają, że skorzystają na tym głównie dzieci turystów. Być może, choć moim zdaniem jest ułudą myślenie, że dzieci i młodzież mieszkający w Krakowie wyjeżdżają z miasta na całe 2 miesiące. Umożliwienie im darmowego przemieszczania się w ramach usług MPK wydaje się decyzją logiczną, ponieważ nawiązuje do decyzji sprzed lat, kiedy wprowadzono darmowe przejazdy dla uczniów podczas roku szkolnego, ale z pominięciem wakacji.

Ja jednak z tym się nie zgadzam. Jestem przekonana, że przejazdy dla dzieci powinny być płatne. I wcale nie chodzi mi o stan miejskiej kasy, choć stale słyszymy, że z powodu niskich pensji brakuje motorniczych i kierowców, że tabor wymaga zakupów, a okoliczne gminy nie mogą się doprosić o więcej kursów. Wpływy z dziecięcych biletów nie poprawią znacząco finansów. Problem tkwi gdzie indziej. Skoro narzekamy na ekonomiczną ignorancję, to powinniśmy zacząć od edukacji dzieci. „Nie ma darmowych obiadów”.

Transport, jak inne usługi, kosztuje. Nie widzę innego obszaru, który tak dobrze nadaje się do utrwalenia w głowach tej elementarnej prawdy. Bo edukacja i opieka zdrowotna, muszą pozostać darmowe, i tu nie miałoby sensu testować samodzielności naszych młodych obywateli. Natomiast obowiązek posiadania ważnego biletu przemawia do wyobraźni i wyrabia indywidualną odpowiedzialność.

Innych możliwości wspierania rodzin jest multum, np. bilety ‘zdecydowanie’ ulgowe, bilety semestralne, dla dzieci z rodzin wielodzietnych ceny symboliczne. Jednak nie darmowe. W krajach o bardzo rozbudowanej ofercie pomocy socjalnej efekty nie są zachęcające. Państwo nie tylko rezygnuje z zysku, ale opłaca niezbędną biurokrację w postaci urzędniczych pensji i maszynki kontroli. To pompuje postawy roszczeniowe i postawy „należy mi się”

i jest przyczyną wielu dramatów ludzi przyuczanych do bierności. Pierwsi dostrzegli to Skandynawowie, którzy systematycznie wycofują się z logiki „za darmo”.

Kolejną sprawą, z którą nie mogę się pogodzić, jest brak podwyżek dla pracowników budżetówki. Obiecywano 20% , stanęło na 4 procentach. Tyle, ile wynosi inflacja. Rozumiem, że każdy procent podwyżki płac w strefie budżetowej, to ponad 2 mld zł. Ale przecież beztrosko zmniejszono VAT dla branży beauty (makijaż, manicure itp.) co uszczupli wpływy właśnie o 2 miliardy. Można jednak ograniczyć biurokrację i liczbę urzędników, ale za to pozostałym godnie płacić. Bo w tej chwili wygląda to źle. Jeśli chcemy mieć urzędników sprawnych i kompetentnych, za bida-pensje takich nie dostaniemy. A ‘na koniec dnia’, to my zapłacimy za błędy i ich lichą pracę. Cóż, ‘jaka płaca, taka praca’.

Irytują mnie też sprawy bardziej marginalne. Np. automatyczne przechodzenie na „ty”. Niby dlaczego osoby mi nieznane zwracają się do mnie per „ty”? Chcą być jak Amerykanie, choć nie są Amerykanami i nie mają pojęcia, że tam język ułatwia bezpośredniość, lecz kultura wytworzyła całą siatkę zachowań pozwalających zachować dystans. Co paradoksalnie ułatwia społeczne relacje. U nas wypracowane przez lata grzecznościowe formy pozwalają czuć się komfortowo. Niezapomniani Janusz Szpotański, Mirek Dzielski i Zygmunt Chyliński bardzo się przyjaźnili, ale często sprzeczali o idee albo o muzykę. I kiedy któryś uznał, że drugi powiedział coś bzdurnego lub niedopuszczalnego, przechodzili na „Pan”. Zaś po jakimś czasie głośno i oficjalnie wracali do formuły „ty”. Z mojej młodzieńczej perspektywy wyglądało to zabawnie, ale ten zabieg pozwalał im się na siebie nie obrażać i kontynuować dyskusje, zaznaczając wszakże swoją granicę non possumus.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska