Patrząc na starą góralską chałupę i sąsiadujące z nią budynki gospodarcze, obok których leży sterta obornika, nikt by się nie domyślił, że tu mieści się przedszkole dla niepełnosprawnych dzieci. Potocznie używa się nazwy "przedszkole", bo tu spędzają czas najmłodsi w wieku od 4 do 10 lat. Ale jak zaznacza Andrzej Sekuradzki, prezes Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym, jest to raczej filia ośrodka rehabilitacyjno wychowawczego prowadzonego przez to stowarzyszenie.
W domu na Tatarach zajęcia od rana do popołudnia ma 9 dzieci z różnego typu niepełnosprawnościami. Do dyspozycji mają dwie nieduże sale, małą kuchnię-stołówkę i łazienkę. Wychowawczynie robią co mogą. Wszędzie aż lśni czystością, sale są kolorowe, nie brak zabawek ani pomocy naukowych. Ale wychowawczynie nie ukrywają, że jest ciasno.
- W ciepłe dni nie ma problemu, bo dzieci mogą wyjść do dużego ogródka, ale zimą mogą przebywać tylko w tych dwóch salach - pokazują. - Takie piękne przedszkola są w Zakopanem, czy nie mogłoby się znaleźć i dla nas jakieś ładne, przestronne miejsce? - pytają. A w domu na Tatarach niepełnosprawne dzieci przebywają już niemal 30 lat... Prezes Sekuradzki tłumaczy, że od 12 lat stara się o wybudowanie nowego domu, gdzie opiekę znalazłyby osoby niepełnosprawne od urodzenia aż do śmierci. Ma pieniądze, ale ciągle nie może uzyskać pozwolenia na budowę. - Nie mamy wiele środków, a za pomieszczenie na Tatarach nic nie płacimy - tłumaczy.
Z zazdrością patrzy na Nowy Targ czy Szczawnicę, gdzie gminy przekazały na potrzeby niepełnosprawnych duże domy. A urzędnicy tłumaczą, że prywatne przedszkole to nie ich sprawa. Przerzucają odpowiedzialność na inne instytucje. Gmina Zakopane twierdzi, że osoby niepełnosprawne to sprawa starostwa. Starosta Andrzej Gąsienica Makowski mówi, że on tylko przekazuje dotacje z rządu, a nadzór ma kuratorium oświaty. Tam z kolei twierdzą, że pieczę sprawuje organ założycielski, czyli... Stowarzyszenie. Kto zatem ma pomóc dzieciom i Stowarzyszeniu?