- Z faktu, że Dorian obronił „jedenastkę” jestem bardzo zadowolony, bo kiedyś mu powiedziałem: „Jesteś bardzo utalentowanym bramkarzem, ale masz jedną wadę - kompletnie nie potrafisz bronić rzutów karnych”. To pierwsza obroniona przez niego „jedenastka” w mojej drużynie - cieszył się trener Maciej Musiał po sobotnim meczu.
Umiejętność obrony rzutów karnych to cecha wyjątkowa, niewielu golkiperów ją posiada. Dorian Frątczak z takiego atutu nie słynął, co potwierdziły zdarzenia sprzed dziesięciu dni, gdy musiał zmierzyć się w konkursie „jedenastek” z graczami Piasta Gliwice. Nie obronił żadnego z pięciu strzałów rywali, Hutnik odpadł z Pucharu Polski.
Ale wkrótce potem coś się w tym temacie ruszyło, zapowiedź sobotniego zdarzenia w spotkaniu z rezerwami ŁKS-u nastąpiła kilka dni wcześniej, w trakcie treningu.
- W tym tygodniu „Dorek” obronił swój pierwszy rzut karny w życiu! – ogłosił triumfalnie trener bramkarzy Konrad Kawaler w trakcie nagrywania przedmeczowego „Hutniczego flesza”.
Okazało się, że ciężka praca przynosi realne efekty. I że wcale nie trzeba przychodzić na Suche Stawy podczas zajęć treningowych, by zobaczyć, jak Frątczak - co też ogłosił Kawaler - „wyczynia w bramce cuda”.
W 19. minucie meczu z ŁKS II, gdy goście prowadzili już 1:0, w polu karnym został sfaulowany Oliwier Sławiński i to on ustawił sobie piłkę na jedenastym metrze. Frątczak przyczaił się i z wyczuciem rzucił w swój lewy róg. Wyciągnięty jak struna pewnie zatrzymał zmierzającą do siatki piłkę. Z reguły bramkarze w takich razach nie ryzykują łapania futbolówki, wolą ją odbić w bok, ale golkiper Hutnika dokonał rzeczy wyjątkowej.
Analizowaliśmy z trenerem Kawalerem karne wykonywane przez piłkarzy drużyny ŁKS-u, niestety tego zawodnika nie było w tej analizie, ale najważniejsze, że udało się obronić tego karnego – komentował Frątczak skromnie po meczu w rozmowie z klubowymi mediami, dodając, że w ostatnim czasie rzeczywiście więcej „popracował nad karnymi”.
Karnego miał strzelać kapitan ŁKS II, ale...
Po spotkaniu zapytaliśmy trenera łódzkiej drużyny, jak doszło do tego, że to właśnie Sławiński, który został sfaulowany w polu karnym przez Łukasza Kędziorę, wykonywał „jedenastkę”. Początkowo 19-latek wziął piłkę i przekazał ją koledze z drużyny, ale za chwilę otrzymał ją z powrotem.
- Sławiński jest wyznaczony do wykonywania karnych jako drugi, pierwszym strzelcem jest Olek Ślęzak. Właśnie przed chwilą z nim rozmawiałem i zapytałem o tę kwestię. Podjęli decyzję, że strzela Oliwier i okej, szanuję to, że chciał wziąć na siebie odpowiedzialność – wyjaśnił Konrad Gerega. - Fatalnie się złożyło, że chwilę po tym, jak nie strzelił „jedenastki” zanotował stratę w środku pola i straciliśmy gola. Widziałem, że miał duży mentalny zjazd, więc zareagowałem w taki sposób, że nakazałem zmianę stron, by grał bliżej ławki rezerwowych. Chciałem go podbudować, wesprzeć, żeby wrócił do meczu, bo widziałem, że odlatywał myślami.
- Obrona karnego przez Frątczaka w dużym stopniu sprawiła, że zaczęliśmy grać inaczej, bardziej aktywnie, agresywniej – przyznał z kolei trener Hutnika. - W pierwszej połowie mieliśmy dobre sytuacje po stałych fragmentach gry, dwukrotnie Kędziora i raz Tarasovs powinni byli sfinalizować chociaż jedną z tych trzech okazji skutecznym strzałem. Paradoksalnie jednak, tak jak rywale, strzeliliśmy gola po ataku szybkim. Po przerwie sytuacji po obu stronach było mniej, było dużo walki, a boisko trudne, w wielu miejscach były wyrwane z murawy kępy trawy, a całe boisko nasączone jak gąbka, więc piłka nie chodziła tak, jakbyśmy sobie życzyli. No, ale nie będziemy zwalali winy na warunki, musimy w takim meczu kreować więcej sytuacji. Mieliśmy piłkę meczową, której nie wykorzystał Karol Szablowski, niemniej uważam, że mimo wszystko dał bardzo dobrą zmianę. Przed tygodniem po remisie w Lubinie czułem niedosyt, a tym razem jest to bardziej zawód, że nie wygraliśmy - zakończył Maciej Musiał, dodając, że z uwagi na warunki atmosferyczne drużyna przez ostatnie dwa dni musiała przygotowywać się do meczu na sztucznej murawie.
