https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Grzegorza Tabasza. Lebioda

Grzegorz Tabasz
Rośnie na każdej miedzy. W ogrodach bywa uporczywym chwastem. Kiedyś ratował życia i zdrowie. To komosa zwyczajna nazywana także lebiodą, łobodą, lebidą albo wołokiem.

Dla botanika to jednoroczna zaliczana do rodziny kosmowatych lub wedle innej systematyki szarłowatych. Lebioda, znana od czasów prehistorycznych, była niegdyś w Polsce bardzo popularna. Jadano ją na wsiach (zwłaszcza na Podhalu i Lubelszczyźnie), a w XIX wieku, podczas I i II wojny światowej stała się wręcz synonimem biedy.

Lebioda jest rośliną mączną, a więc pożywną gdyż zawiera prawie dwadzieścia procent białka. Po pokrzywie była to kolejna roślina jadalna, która dojrzewała tuż po pokrzywie. Nim dojrzały pierwsze zboża, polewka z komosy ratowała od śmierci głodowej. Lebiodę wykorzystywano jako warzywo nie tylko u nas, ale także w Ameryce Południowej, gdzie znana jest jako bliska kuzynka komosa ryżowa. Z naszą komosą jest tylko jeden problem. Póki młoda, dopóty strawna. Jeśli wyrośnie, to zamienia się w trujące zielsko. Trzeba liście sparzyć wrzątkiem li Boże broń, nie jadać jako sałatki.

Nie dawno jadłem pożywną polewkę z komosy sporządzonej wedle starego przepis. Zawiesista, okraszona olejem z orzeszków lipowych i ziarnami kaszy z pyłków pałki wąskolistnej. Pycha! Niestety bardzo czasochłonna w przygotowaniu,, ale ani przodkowie nie mieli wyboru. Zupa z komosy lub głodowa śmierć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska