Każda roślina wytwarza dziesięć, dwadzieścia żółtych kwiatów średnicy dwóch centymetrów. Mniszki rosną wszędzie. Trawniki, łąki, sady kraje dróg. Są ich miliardy, więc widać je z orbity. Szczególnie w miejscach, w których zachowała się mozaika pól uprawnych, łąk i miedz pomiędzy małymi gospodarstwami rolnymi. Zaś Małopolska wciąż zachowała pradawną, rozdrobnioną gospodarkę rolną. Może niezbyt nowoczesną i plenną, ale na pewno różnorodną przyrodniczo. I widoczną z wysoka.
W mniszkach zakochane są wszystkie owady zjadającą pyłek i nektar. Jeśli pogoda będzie ciepła i wilgotna, każdy kwiat wyprodukuje olbrzymie porcje ciężkiego pyłku i słodkiego nektaru. Starczy przejść przez mniszkową łąkę a buty będą żółte od pyłku i lepkie od nektaru. Miliardy kwiatów to setki ton pożytku dla pszczół. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, pszczoły wyprodukują żółtej barwy miód mniszkowy. Gęsty, aromatyczny o lekko korzennej nucie. Radości posiadaczy pasiek nie niepodzielają sadownicy. Pszczoły (tyle samo pracowite co mądre) zamiast zapylać owocowe drzewa ubogie w nektar i pyłek, jak jeden mąż ruszą na mniszki pospolite. Cóż, pszczoła owad mały o maleńkim móżdżku (czy zwoju nerwowym) myśli bardzo ekonomicznie…
