Mam na myśli litość wobec pisklaków zwanych znajdami. Do weterynarza przyniesiono młode, jeszcze nielatające pisklę pustułki. To zapewne początek czarnej serii, gdyż pierwsze, tegoroczne lęgi ptaków właśnie opuszczają gniazda. Normalna kolej rzeczy. Pod warunkiem, że nie wyląduje na ziemi.
Nielot albo wpadnie w paszcze czy pazury drapieżnika co jest zwyczajnym zjawiskiem w naturze, lub co gorsza w dłonie litościwego człowieka. Trafi do przytułku dla dzikich zwierząt. Nie wszystkie gatunki przeżyją, gdyż trzeba olbrzymiej wiedzy praktycznej i doświadczenia by pisklę dzięcioła, jerzyka czy innej jaskółki wychować. Wystarczyło posadzić pisklaka na gałęzi najbliższego drzewa. Ptaszek nie jest biedny czy chory. Nie jest także porzucony ani tym bardziej wygłodzony. To normalny los ptaka, który jest na tyle duży by opuścić gniazdo, ale przez chwilę nie potrafi latać. Koczuje na ziemi czy w gęstwinie drzew karmiony przez rodziców. Nie zostawią, nie porzucą.
Będą karmić i jeśli stanąć spokojnie obok, to zobaczenie momentu aprowizacji będzie kwestią chwili.
Zanoszenie pisklaków do weterynarza jest najgorszym pomysłem na pomoc. I to wszystko, co o złej litości chciałem powiedzieć.
- Przecież na te zdjęcia można patrzeć bez końca! Kraków z lat 90. to jak inna planeta
- Najlepsze punkty widokowe na Tatry. TOP 10 miejsc, które Cię zachwycą!
- Horoskop na czerwiec 2023 dla wszystkich znaków zodiaku
- W małopolskich lasach już rosną grzyby! Pierwsze okazy robią wrażenie
- Pierwsi plażowicze pojawili się już na Zakrzówku. Można już kąpać się tam legalnie!
