https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Franciszek Ziejka odkrywał Paryż metodą Boya-Żeleńskiego

Joanna Weryńska
Profesor Franciszek Ziejka uważa, że Kraków jest piękniejszy od Paryża
Profesor Franciszek Ziejka uważa, że Kraków jest piękniejszy od Paryża Jacek Kozioł/ archiwum
Z profesorem Franciszkiem Ziejką o jego nowej książce "Mój Paryż" i polsko-francuskich stereotypach rozmawia Joanna Weryńska.

Jak właściwie zaczęła się Pana paryska przygoda?__

Po raz pierwszy wybrałem się do stolicy Francji w 1970 roku. Moje pierwsze spotkanie z tym miastem trwało zaledwie trzy dni. Zachwycony jego pięknem, postanowiłem, że na pewno tam wrócę. Od tej pory byłem w stolicy Francji jeszcze kilkanaście razy.

Dlaczego książkę o niej napisał Pan w takim razie dopiero teraz?__

W zeszłym roku mój syn odkrył na strychu naszego domu pudła z notatkami dotyczącymi tamtego okresu, o których całkowicie zapomniałem. Wróciły wspomnienia. Postanowiłem je spisać.

A jakie były Pana pierwsze wrażenia, kiedy po raz pierwszy znalazł się Pan nad Sekwaną? __

W pierwszym dniu pobytu zatrzymałem się w maleńkim hoteliku na tej wysepce przy ul. św. Ludwika i wybrałem się do katedry Notre Dame. Zachwyciła mnie. Do dziś jest to zawsze pierwsze miejsce, do którego udaję się, kiedy przyjeżdżam do Paryża. Drugim jest... Biblioteka Polska.To obiekt, gdzie nawiązuje się znajomości takie na całe życie. Zaczyna się od zwykłego bonjour, a po kilku dniach wiesz już o osobie od sąsiedniego stolika wszystko. Siedzenie w paryskiej bibliotece zbliża.
A sam Paryż jest metropolią o wielu różnych obliczach. Ja poznając je, stosowałem metodę Tadeusza Boya-Żeleńskiego.

To znaczy?__

Nigdy nie zabierałem ze sobą mapy miasta czy przewodnika. Przyjąłem metodę błądzenia. Najczęściej w niedzielę wybierałem sobie jakąś uliczkę w ciemno i wędrowałem.Tak odkryłem Dzielnicę Łacińską. W ogóle nie znoszę zwiedzania z przewodnikiem. To jest zabijanie całej ciekawości odkrywania i związanych z nią przygód. W Paryżu lubiłem chodzić zwłaszcza wąskimi uliczkami Montmartre. Odkryłem, że jedna trzecia mieszkających w tej dzienicy malarzy to Polacy. Często celem moich włóczęg były też paryskie cmentarze, gdzie na grobach wygrzewają się
w słońcu koty i panuje cudowny spokój. Tak odkryłem grób Słowackiego.

A co Pana zdaniem ciągnęło do Paryża Boya- Żeleńskiego?
__

Możliwość bezpośredniego obcowania ze sztuką. Tam czuje się ją dosłownie w powietrzu.

Ale on miał nad Sekwaną spore kłopoty...__

O tak, w 1918 roku został zaproszony do Paryża, żeby odebrać medal Legii Honorowej. Zdarzyła mu się zadziwiająca historia. Okazało sie, że gdzieś zawieruszone zostały jego dokumenty i Legii nie dostał. To przykład koszmarnej francuskiej biurokracji. Niewiele w tej kwestii się zmieniło.

To dlatego nie kusiło Pana nigdy, żeby zamieszkać w stolicy Francji na stałe?__

Ja uwielbiam podróże, ale już po trzech dniach pobytu w Paryżu zaczynam tęsknić za Krakowem.
To jest po prostu irracjonalne. Zbyt tu utkwiłem.

A czego byłoby Panu najbardziej brak?__

Zdecydowanie Biblioteki Jagiellońskiej.

Mimo to jest Pan typem zapalonego podróżnika. Paryż to niejedyne miasto, które Pan odkrył. Burzy
Pan w ten sposób stereotyp zaczytanego belfra siedzącego ciągle w swoim gabinecie....
__

Kiedy podróżuję czuję się naprawdę szczęśliwy. W świat ciągnie mnie jego nieustająca ciekawość. Ale zawsze wracam pod Wawel.

W takim razie może od Paryża lepszy jest Kraków?__

Obydwa miasta są moimi ukochanymi, ale nie zamieniłbym Krakowa na Paryż. Jest piękniejszy, nasze zabytki są bardziej zadbane. Jak patrzę na to miasto, to widzę taki klejnocik na mapie Polski, ale i całej Europy. W Paryżu mury zabytków już się osypują. Myślę, że Francuzi mają tak wiele bogactwa, że nie potrafią o nie odpowiednio zadbać. My za to mamy jeden klejnot, ale zadbany.

A jakie zwyczaje Francuzów mogliby przejąć krakusi?__

Przede wszystkim obyczaj celebrowania posiłków. We Francji nawet umarli wiedzą, że pomiędzy 12 a 14 lepiej nie umierać, bo nawet francuski św. Piotr wtedy siedzi przy stole i nie powinno mu się przeszkadzać. A u nas w Krakowie je się w biegu, to bardzo nieeleganckie i niezdrowe.

A czego Francuzi mogliby nauczyć się od Polaków?__

Zdecydowanie optymizmu. Ludzie nad Sekwaną mają zwyczaj narzekać na wszystko. Nie podoba im się pogoda, zarobki, właściwie nic. Wydaje mi się, że krakusi są weselsi.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska