Autorka: Ewelina Sadko, Gazeta Krakowska
– Za niedługo pójdę do przedszkola i nauczę się liczyć – mówi Maja na powitanie z dziennikarką „Gazety Krakowskiej”Maja zachorowała w lutym 2013 roku. Rodzice pojechali z nią do lekarza, ale dostała leki na grypę. Leczenie polegało na obniżaniu jej temperatury. Dziewczynka zaczęła chorować coraz częściej. Ledwo zdrowiała, zaraz łapała kolejnego wirusa. Pewnego wieczoru przyszła do swojego dziadka i mocno się w niego wtuliła. Ten chciał pogłaskać ją po głowie, ale dziecko zaczęło przeraźliwie płakać, jakby doznało wielkiego bólu. Rodzice zrozumieli, że dzieje się z nią coś poważnego i od razu zabrali do szpitala. Stąd trzylatkę skierowano na oddział onkologii, hematologii i chemioterapii Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Jej stan był krytyczny, godziny ważyły o jej życiu. Diagnoza lekarska: białaczka. Tak zaczęła się dwuletnia walka o powrót Majki do zdrowia.
– Na szczęście wszystko to jest za nami i możemy cieszyć się z każdego wspólnie spędzonego dnia – mówi Anna Bies, mama dziewczynki. – Nie chcemy nawet wspominać czasu spędzonego w szpitalu, bo to, co tam przeżyliśmy, ciągle mnie paraliżuje i wywołuje płacz – dodaje.
W ubiegłym tygodniu Maja była na kontrolnej wizycie u lekarza. Dostała tabletki z minimalną dawką chemii, które przyjmuje się na zakończenie leczenia. Po tym, przez trzy lata dziewczynka będzie musiała badać się raz w roku.
– Choroba w tym czasie może się nawrócić, ale to bardzo rzadkie przypadki – mówi Anna Bies. – Nie chcę zapeszać, ale wszystko wskazuje na to, że Majka wróciła w pełni do zdrowia i pokonała tego „potwora” – dodaje i tłumaczy, że ostatnie wyniki badań są jak u zdrowego dziecka. To, że dziewczynce zdrowie dopisuje, widać po tym, jak się zachowuje. Jest jak żywe srebro.
Wszędzie jej pełno, wciąż gdzieś biega, ust nie zamyka, przestawia zabawki, przynosi kolejne, a przy tym jeszcze zdąży narysować obrazek, upomnieć młodszą siostrę i zadać mamie tysiąc pytań. – Bo ja mam tyle spraw do załatwienia, że muszę się pospieszyć. Inaczej z niczym nie zdążę i jutro będę miała dwa razy więcej tych spraw – wyjaśnia. Wszystkiemu przygląda się jej mama, która nawet nie próbuje komentować sytuacji.
– Ona taka jest. Garnie się do ludzi, zaraża uśmiechem, poprawia humory. Chce cieszyć się życiem i robi to z nawiązką – dodaje.