Pomieszane tropy saren, lisów i czworonożnej drobnicy. Najładniej wyglądał wyraźny trop jelenia. Samotny okaz przeszedł kilkanaście minut wcześniej. Skąd ta wiedza? Proszę wybaczyć szczegóły, ale odchody nie zdążyły zamarznąć na mrozie, więc był bardzo, bardzo blisko.
Oczyma wyobraźni widziałem samotnego rogacza, który lada chwila zrzuci poroże. Jelenie czynią to w okolicach lutego, więc pora była w sam raz. Wpierw na ziemię leci jedna połówka poroża, potem druga. Wymarzone znalezisko! Trzeba tylko podążać tropem. Ślady biegły górskim grzbietem równolegle do szlaku. Śnieg do połowy łydki nie utrudniał drogi, a mgła tłumiła kroki. Jeleń przystawał co kawałeczek. Tu skubnął koniuszek gałązki, tam pogrzebał w śniegu. Potem skręcił i poszedł w dół zbocza. Na łeb i szyję w kolczaste jeżyny. Straciłem ochotę na poroże. Jak ręką odjął!